Od Kuusamo do Planicy
Treść
W piątek w fińskim Kuusamo rozegrany zostanie pierwszy w sezonie 2005/2006 konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zapowiada się niezwykle emocjonująco, podobnie jak cały sezon - szczególny, wyjątkowy, bo olimpijski. Tradycyjnie już najlepszych skoczków świata dwukrotnie gościć będzie Zakopane - 28 i 29 stycznia przyszłego roku. Finał zmagań nastąpi - tu też się nic nie zmieniło - 19 marca na "mamucie" w Planicy. W zeszłym sezonie rywalizację zdominował Fin Janne Ahonen. Adam Małysz w klasyfikacji generalnej uplasował się na czwartym miejscu. Jak będzie teraz?
Ubiegły sezon należał do Ahonena, który zdystansował rywali w stylu podobnym do Małysza z jego najlepszych lat. Ba, rozpoczął nawet lepiej od Polaka, lepiej niż ktokolwiek i kiedykolwiek. Wygrał bowiem jedenaście z trzynastu początkowych konkursów (dwa razy zajmując drugie miejsce), co było wyczynem wręcz nieprawdopodobnym. I choć potem, z różnych powodów, przede wszystkim zdrowotnych problemów, nie spisywał się już tak wspaniale - na najwyższym stopniu podium stanął raz - i tak w klasyfikacji generalnej triumfował z ogromną przewagą, aż 275 punktów nad Norwegiem Roarem Ljoekelsoeyem. Wygrywając 12 konkursów, ustanowił też rekord absolutny, bo tylu zwycięstw na koncie w ciągu jednego sezonu nie odniósł przed nim nikt. Ale to nie wszystkie sukcesy rewelacyjnego Fina. Ahonen w bezapelacyjnym stylu wygrał prestiżowy Turniej Czterech Skoczni, zdobył też złoty i brązowy medal mistrzostw świata. Czy trzeba czegoś więcej? Nie.
Pod koniec sezonu swego kolegę z reprezentacji zastąpił Matti Hautamaeki, który odniósł aż sześć zwycięstw z rzędu. Dzięki temu zepchnął Małysza z podium klasyfikacji generalnej PŚ. Ogółem dwaj Finowie byli najlepsi w 18 z 28 konkursów. Niesamowite.
Małysz w ubiegłym sezonie spisywał się nierówno, starty świetne przeplatając słabymi. Wygrał cztery konkursy - dwa w Zakopanem (w tym jeden ex aequo z Ljoekelsoeyem), po jednym w Harrachovie i Bad Mitterndorfie. Poza tym dwa razy był drugi i trzy razy trzeci. Wystarczyło to do czwartej lokaty w klasyfikacji generalnej. Szczerze mówiąc - poniżej oczekiwań samego zawodnika, trenerów i kibiców. Wszyscy spodziewali się bowiem, że pod okiem austriackiego szkoleniowca Heinza Kuttina nasz mistrz wróci do wielkiej formy, apetyty zaostrzyły bardzo udane starty w Letniej Grand Prix. Poza wyjątkami było jednak tak sobie, momentami nawet słabo, Małysz nie ukrywał frustracji i rozczarowania. Tym bardziej że zupełnie nie wyszedł mu występ na najważniejszej imprezie sezonu - mistrzostwach świata. Humor miała mu poprawić mała Kryształowa Kula za triumf w lotach, ale i to się nie udało. Kuttin musiał gęsto się tłumaczyć za takie a nie inne wyniki swego podopiecznego, wydawało się, że może nawet stracić pracę, do tego jednak nie doszło. Austriak pozostał na swym stanowisku i dostał zadanie zbudowania wielkiej formy Polaków na igrzyska olimpijskie w Turynie.
Notowań Kuttina nie poprawiały i starty pozostałych naszych reprezentantów. W zeszłym sezonie - z małymi wyjątkami - skakali bowiem bardzo źle. Przebłysk podczas Turnieju Czterech Skoczni miał Robert Mateja, gdy w Oberstdorfie zajął czternaste, a w Garmisch-Partenkirchen dwunaste miejsce. Potem było już dużo gorzej. Raz - w Pragelato - świetnie spisał się młody Kamil Stoch, który uplasował się na siódmej pozycji (lepszej od dziewiątego Małysza!). Także raz do finałowej trzydziestki udało się awansować Krystianowi Długopolskiemu - w Oberstdorfie był dwudziesty ósmy. O występach pozostałych, w tym byłego mistrza świata juniorów, Mateusza Rutkowskiego, lepiej nie wspominać.
Po zakończeniu sezonu nastroje były zatem minorowe, wszyscy, w tym Małysz, nie ukrywali potrzeby rychłego wyciągnięcia wniosków i poprawy błędów. Czy i w jakim stopniu się to udało, przekonamy się już niedługo. Może jeszcze nie w piątek i sobotę, gdy sezon zostanie zainaugurowany, ale już za miesiąc będzie można ocenić formę i przygotowanie naszych zawodników.
Małysz jest umiarkowanym optymistą. Ma świadomość, że po bardzo słabym sezonie 2003/2004 poprzedni był lepszy i wierzy, iż tendencja wzrostowa się utrzyma. Nie ukrywa też ulgi spowodowanej brakiem przygniatającej i nieraz paraliżującej presji. - Najlepszy zawsze musi wygrywać, obecnie jestem w bardziej komfortowej sytuacji - przyznaje. Obok trzykrotnego zdobywcy Kryształowej Kuli w naszej kadrze - przynajmniej tej przygotowującej się do startu w Kuusamo - są doświadczony Mateja i młodzi Stoch, Długopolski i Marcin Bachleda. W powszechnej opinii nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym sezonie eksplodował talent Stocha, który - jeśli wytrzyma presję i nadal będzie się rozwijał jak dotychczas - może być skoczkiem dużego formatu.
Na razie trudno wskazać głównych kandydatów do odgrywania czołowych ról w pucharowej rywalizacji. Szczególnie na początku forma poszczególnych ekip może być niewiadomą, w okresie przygotowawczym były spore problemy ze śniegiem (a konkretnie jego brakiem), stąd nie można wykluczyć zaskakujących rozstrzygnięć pierwszych konkursów. Bez większych obaw o pomyłkę można jednak przewidzieć, że o najwyższe laury nadal walczyć będą Ahonen, Ljoekelsoey, Hautamaeki, Czech Jakub Janda, Austriak Thomas Morgenstern, Niemiec Michael Uhrmann, być może włączy się rewelacyjny i sensacyjny mistrz świata Rok Benković ze Słowenii. Czy pojawi się jakieś nowe nazwisko, młody i utalentowany skoczek, który przebojem wedrze się do światowej czołówki - zobaczymy. Na razie nic na to nie wskazuje.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-11-23
Autor: ab