Od innych wymagamy poprawy, a sami pozostajemy zepsuci
Treść
Piszesz, że walczysz z gniewem, „nie mam ani pokoju ani pociechy”. Jeśli nie będziesz trudzić się i pracować nad swoim sercem – pokoju i pociechy nie będzie. Trzeba w końcu wziąć się w garść, a nie wciąż żyć z założonymi rękami!
List do mniszki (List 80 / Bez daty)
Miłująca Boga siostro.
Piszesz, że walczysz z gniewem, „nie mam ani pokoju ani pociechy”. Jeśli nie będziesz trudzić się i pracować nad swoim sercem – pokoju i pociechy nie będzie. Trzeba w końcu wziąć się w garść, a nie wciąż żyć z założonymi rękami! Albowiem …Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy je porywają (Mt 11,12). Antoni Wielki powiedział do swojego ucznia: „ani Bóg, ani ja, nie pomożemy ci, jeśli sam nie będziesz pracował. Życie duchowe podobne jest do drzewa, wysiłek fizyczny – do jego liści, a praca duchowa – do owoców”.
Pismo Święte mówi: przeto wszelkie drzewo, które nie daje owocu dobrego, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 3,10). Naturalnie wysiłek fizyczny jest potrzebny, gdyż bez niego nie będzie owoców. Wiedz jednak, że wysiłek fizyczny nie jest cnotą, lecz pomocą dla niej. Wielu wiele się trudziło, a owoców nie otrzymało, gdyż ich wysiłek był zewnętrzny, zabijający ducha: nie dotykajcie, ani nie kosztujcie, ani nie ruszajcie (Kol 2,21). Święty Jan Klimak mówi: „nasz wiek bardzo się zdeprawował, przepełnia go pycha i obłuda”. Wysiłki fizyczne, na wzór prastarych ojców naszych, być może są osiągane, ale zaszczytu ich darów nie doznają, choć myślę, że natura ludzka nigdy tak nie potrzebowała darów jak dzisiaj”. I sprawiedliwie to cierpimy, gdyż Bóg ukazuje się nie wysiłkom, a prostocie i pokorze”. Święty Izaak Syryjczyk mówi: „jeśli wkładasz trud w jakąś wspaniałą cnotę, i nie widzisz sukcesu ani owoców – nie dziw się, gdyż Bóg daje dary nie za wysiłek, a za pokorę”. Męczennik za wiarę Maksym powiedział: „zrób małe ćwiczenie ciała, a cały wysiłek wykorzystaj na pracę wewnętrzną”. Święty Barsanufiusz: „Jeśli praca wewnętrzna według Boga nie pomoże człowiekowi, to daremnie wkłada wysiłek pozorny”. Święty Antoni: „Kiedy byłem u pewnego abby przyszła kobieta i powiedziała: – Abba, życie spędzam poszcząc, jem raz w tygodniu, codziennie zgłębiam Stary i Nowy Testament. Abba zapytał: – Czy ubóstwo stało się dla ciebie tym samym co obfitość? Ona odrzekła: – Nie. – Pohańbienie tym czym pochwała? – Nie, rzekła. – Wrogowie jak przyjaciele? Odpowiedziała: – Nie. Wtedy ten mądry starzec rzekł: – Idź, pracuj, niczego nie osiągnęłaś”.
Ogromny wysiłek: jadła raz w tygodniu, z pewnością nie wyszukany posiłek, i nagle od doświadczonego starca usłyszała: „Niczego nie osiągnęłaś”. Uczyła się Pisma Świętego, jednak nie rozumiała istoty tego czego ono naucza. Cała jej pobożność była czysto zewnętrzna, nie dane jej było otrzymać duchowych owoców. Również tych pięć głupich podjęło wysiłek przestrzegania dziewictwa, a ponieważ dobrych czynów nie dokonały (por. Mt 25,2; Ga 5,22), pozostały poza wrotami Niebieskiego pałacu. Faryzeusze także wykuli na pamięć Pismo Święte, ale nie żyli zgodnie z nim, prawdy zaś nie mogli zrozumieć – ukrzyżowali Pana.
Tak, życie duchowe jest nauką nauk, wymaga duchowego rozumowania, a to rodzi się z pokory. Starcy egipscy, gdy ujawnili jakąś cnotę, to nie uważali jej za cnotę, lecz za grzech. Oto jak święci bali się wyniosłości. Święty arcybiskup Teofil odwiedził górę nitryjską, przyszedł do niego abba góry. Arcybiskup zapytał go: „jaka cnota, według twego doświadczenia, jest najważniejsza na drodze mnicha?” Starzec odrzekł: „posłuszeństwo i bezustanne czynienie sobie zarzutów”. Arcybiskup powiedział: „Innej drogi, oprócz tej, nie ma”. Święty Barsanufiusz powiedział: „Jeśli spełnisz trzy warunki, gdziekolwiek będziesz mieszkał, będziesz spokojny. Pierwszy – porzucić swoją wolę, drugi – czynić sobie zarzuty i trzeci – uważać siebie za gorszego od innych”.
O, błogosławione posłuszeństwo uległości. Ten, kto skłonił swą głowę pod twoim jarzmem, będzie zawsze spokojny i radosny. Owoce są pocieszające, ale wymagają dużej pracy. Święci Ojcowie porównywali nawet posłuszeństwo do męczeństwa. Użycz krwi, weź ducha. Z prawdziwego posłuszeństwa rodzi się pokora, beznamiętność, a nawet przenikliwość. Nie dziw się, ale tak jest naprawdę. Nie będę opisywał przykładów posłuszeństwa; sądzę, że sama czytałaś i je znasz.
Dodam tylko: przez nasze niedbałe życie pilnujemy nie siebie lecz innych; od innych wymagamy poprawy, a sami pozostajemy zepsuci – czasami nawet zdarza się oszczerstwo i jego smutne następstwa. Dam przykład. Działo się to na południu w żeńskim monasterze, czterysta pokutnic dążyło do zbawienia dusz. Razu pewnego jedna z nowicjuszek poza klasztorem spotkała krawca, który zapytał ją: „czy nie ma u was pracy?” Odpowiedziała: „Nie, wszystko robimy same”. Spotkanie to widziała inna nowicjuszka, i po pewnym czasie, posprzeczawszy się z siostrą, w gniewie rzuciła oszczerstwo z powodu wspomnianego spotkania. Zniesławiona nie mogła znieść hańby, ze zmartwienia potajemnie rzuciła się do Nilu i utopiła. A oszczerczyni opamiętawszy się, że niepotrzebnie ją spotwarzyła i zniszczyła, sama się powiesiła. Oto jaka smutna historia. W tym samym monasterze dążyła do zbawienia jurodiwa Izydora – jej właśnie ukazał się święty Pityrion. Kiedy wyszło to na jaw, z pokory, nie mogąc znieść ludzkiej sławy, po cichu opuściła monaster, nie wiadomo gdzie żyła, ani jak zakończyła żywot. Błogosławiona Izydoro, módl się do Boga za nas grzesznych!
Wspomniany klasztor mieścił się nad Nilem. Na drugim brzegu rzeki było 10 męskich monasterów, a w każdym z nich po tysiąc mnichów. Wszystkimi klasztorami zarządzał święty mnich Pachomiusz. Każdy miał swojego igumena. W żeńskim monasterze nabożeństwa odprawiał hieromnich z Pachomiańskiego monasteru. Zabronił on zanosić modły za te mniszki, które zginęły, a inne, które szkalowały, wykluczył na siedem lat z przyjmowania Komunii Świętej. Panie, uchroń mnie przed ludzkimi oszczerstwami i naucz spełniać Twą wolę.
Oto jeszcze jedna historia: w tym samym kraju i w tym samym czasie żyli dwaj bracia. Jeden miał 12 lat, a drugi 15. Ihumen posłał ich z jedzeniem dla pustelnika. Zanieśli. W drodze powrotnej spotkali jadowitego węża. Młodszy brat podniósł go, zawinął w mandię i przyniósł, naturalnie z próżności, do klasztoru. Mnisi otoczyli chłopców, dziwili się i wychwalali za świętość. Ihumen był człowiekiem duchowym i rozsądnym. Chłopców ukarał rózgami i powiedział: „Przypisaliście sobie cud Boży, lepsze jest słabe sumienie niż cnota z próżnością”. Wiedział on, że cuda szkodzą świętym.
Tak, na ziemi nie ma doskonałości i stałości. Były takie przypadki, że asceci wprawiali się w zachwyt, widzieli świętych w glorii, potem upadali i wiedli haniebne życie na pośmiewisko ludzkie. W czasach mnicha Makarego Wielkiego żył pewien asceta, który posiadał łaskę uzdrawiania ludzi przez przyłożenie rąk, ale uroiwszy sobie swoją świętość, przepadł. Wiódł żywot haniebny i tak skonał. Święty prorok Ezechiel mówi: „Bo gdy się odwróci sprawiedliwy od sprawiedliwości swej, a będzie czynił nieprawość, umrze w niej. A gdy się odwróci niezbożny od niezbożności swej, którą czynił, a będzie czynił sąd i sprawiedliwość: ten duszę swą ożywi” (por. Ez 18,21.24).
Tak, nie powinniśmy sobie ufać, dopóki nie złożą nas do grobu, a wytrwanie w cnocie zależy nie od nas, lecz od łaski Bożej. Pan strzeże za pokorę. Na ile człowiek się ukorzy, takie osiągnie sukcesy w życiu duchowym. My powinniśmy pracować nad samowolą, a sukces zależy już od łaski. Musimy się modlić i prosić Pana o pomoc. Głównym wysiłkiem życia duchowego jest modlitwa. Wymaga ona uwagi i wstrzemięźliwości. Sądzę, że czytałaś o modlitwie, jednak powtórzę ci, naturalnie pokrótce. O modlitwie trudno pisać szczegółowo.
Modlitwa posiada trzy stopnie: 1. modlitwa ustna, 2. umysłowa i 3. umysłowo-sercowa.
1. modlitwa ustna wypowiadana jest ustami, umysł wtedy jest wolny,
2. modlitwa umysłowa, w jej słowa należy włączyć umysł. Nie trzeba „naciskać” na serce uwagą; jeśli uwaga będzie skoncentrowana w piersi, wtedy i serce będzie jej sprzyjać.
3. umysłowo-sercowa – modlitwa jest skarbem bardzo nielicznych, za ich najgłębszą pokorę. Święty Grzegorz Synaita mówi, że człowiek namiętny nie powinien się na nią porywać.
Do wzruszenia i łez dążyć nie należy, a kiedy rozrzewnienie i ciepło serca pojawią się same z siebie, trzeba zatrzymać się, poczekać aż miną. Nie można jednak myśleć, że otrzymałaś coś wielkiego. To naturalny wynik skupienia, a nie ułuda. Na wszelki wypadek dodam: jeśli ciepło duchowe, a nie krwi, rozejdzie się po całym ciele, to łzy poleją się po prostu strumieniem, ludzie wydawać się będą aniołami. W takim momencie nie można już ustać na nogach, trzeba się położyć lub usiąść. Gdy zdarzy się to w cerkwi, należy szybko wyjść na zewnątrz. Inni nie znający i nie osiągający w czasie modlitwy podobnych stanów, odbiorą to jako opętanie. To nie jest opętanie, lecz odwiedziny Gościa Niebieskiego.
Kończę pisać o modlitwie, pracuj nad nią. Pan daje modlitwę modlącemu się. Amen.
Fragment książki Zdobyty płomień
Starzec Jan z Wałaamu (1873–1958) prosty człowiek, bez wykształcenia rozpoczął życie monastyczne od najniższego statusu. Jego duchowość opierała się na stałej lekturze Pisma Świętego, które w swoich listach cytuje z pamięci oraz na tradycji Ojców Kościoła i mnichów. Poza Pismem Świętym najważniejszą jego lekturą było „Dobrotolubija” czyli rosyjskie wydanie „Filokalii”, zbioru ascetycznych tekstów Ojców Kościoła z pierwszych wieków. Po latach jego mądrość stała się lekarstwem duchowym dla wielu ludzi. Proste rady, jakich udziela swoim korespondentom uderzają spokojną łagodnością mądrego starca. Taka była i jest duchowa rola starca w tradycji Kościoła Prawosławnego, szczególnie w Rosji.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj