Od 5:0 do 5:7
Treść
Agnieszka Radwańska była wczoraj o krok od pierwszego w karierze zwycięstwa nad Rosjanką Dinarą Safiną. Niestety, nie wykorzystała szansy, przegrała 5:7, 4:6 i odpadła w drugiej rundzie tenisowego turnieju w Sydney. Do ćwierćfinału imprezy w tym australijskim mieście awansował za to debel Łukasz Kubot - Oliver Marach.
Mecz z Safiną był pierwszym w nowym sezonie wielkim wyzwaniem dla starszej z sióstr Radwańskich. Rosjanka to przecież druga zawodniczka światowego rankingu i jedna z niewielu rywalek, z którą do tej pory nigdy nie udało się jej wygrać. Obie tenisistki do zmagań w Australii przystępowały z nadziejami, jak również z obawami. W ostatnim czasie borykały się z problemami zdrowotnymi. Polka, by uporać się z nasilającym bólem prawej dłoni, zdecydowała się poddać zabiegowi w listopadzie, ale przez kilka następnych tygodni nie mogła w ogóle wziąć rakiety do ręki. Także Safina przygotowania do sezonu rozpoczęła dopiero przed miesiącem, a to był efekt urazu pleców, którego doznała podczas październikowych mistrzostw WTA w Dausze. W pierwszej rundzie turnieju w Sydney Radwańska pokonała Amerykankę Jill Craybas. Rozstawiona z dwójką Rosjanka miała wolny los. Wczorajsze starcie lepiej rozpoczęła krakowianka, która w błyskotliwym stylu rozbiła rywalkę w pierwszych pięciu gemach. Zaskoczona Safina popełniała proste błędy, nie była w stanie poradzić sobie z naporem Isi, stąd na tablicy wyników widniały liczby 5 i 0. To był szok. - Psułam wszystko, wybijałam piłki niedokładnie, byle gdzie - mówiła potem Rosjanka. W tym jednak momencie coś się zacięło w grze Radwańskiej, a doświadczona przeciwniczka skrzętnie to wykorzystała. Obraz meczu zmienił się diametralnie, Safina doprowadziła do stanu 5:4, ale za chwilę Polka miała piłkę setową. Niestety, nie wykorzystała jej, wyrzuciła piłkę w aut i po kilku minutach Rosjanka cieszyła się z wygranej partii. - Dopiero po pierwszym udanym gemie poczułam, że mogę coś w tym spotkaniu osiągnąć - przyznała druga "rakieta" świata. W kolejnym secie Safina błyskawicznie objęła prowadzenie 4:1 i 5:2 i choć krakowianka zgarnęła dwa gemy, postawiła kropkę nad "i".
Największą niespodziankę sprawiła wczoraj Słowaczka Dominika Cibulkova, która wygrała z rozstawioną z "trójką" Rosjanką Swietłaną Kuzniecową 7:5, 6:2. Poza tym, do ćwierćfinału awansowały faworytki: Amerykanka Serena Williams (1.), Rosjanki: Jelena Dementiewa (5.) i Wiera Duszewina, Białorusinka Wiktoria Azarenka (6.), Francuzka Aravane Rezai oraz Włoszka Flavia Pennetta.
My cieszyliśmy się tylko z sukcesu Kubota, który wraz z Austriakiem Marachem wygrał z Francuzem Michaelem Llodrą i Andym Ramem z Izraela 6:4, 7:6 (7-4), awansując do ćwierćfinału zmagań w Sydney. Porażkę ponieśli za to Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, którzy ulegli 2:6, 4:6 najwyżej rozstawionym Kanadyjczykowi Danielowi Nestorowi oraz Serbowi Nenadowi Zimonjicowi.
Tenisowy świat przygotowuje się już do pierwszego w 2010 roku turnieju Wielkiego Szlema, który w poniedziałek rozpocznie się w Melbourne. Dwa lata temu w Australian Open Radwańska grała w ćwierćfinale, przed czterema laty Fyrstenberg i Matkowski awansowali o szczebel dalej. Teraz naszym marzy się powtórka, a może i coś więcej...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-01-13 Nr 10
Autor: jc