Oczywista pomyłka ABW
Treść
Maciej Walaszczyk
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod  pretekstem sprawdzenia Piotra Bączka ustalała billingi z telefonu  stacjonarnego Sławomira Cenckiewicza. Obaj byli związani z procesem  likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych i weryfikacji ich żołnierzy.  Dzisiaj Agencja przyznaje się do błędu. Ale zapewnia, że nie miało to  żadnego wpływu na przebieg samego śledztwa w sprawie ujawnienia  tajemnicy państwowej przez członków komisji weryfikacyjnej WSI. Czy  rzeczywiście nie miało i kto jest za to odpowiedzialny? Tym bardziej że  podwójna inwigilacja miała miejsce nie tylko w śledztwie, w którym  Bączek był świadkiem.
O sprawie "Nasz Dziennik" pisał na początku  lutego. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy od Agencji odpowiedzi na żadne z  zadanych pytań. ABW musiała jednak odpowiedzieć prokuraturze  nadzorującej śledztwo, w którym Bączek był świadkiem. W związku ze  złożeniem przez niego zażalenia Agencja wysłała prokuraturze krótkie  wyjaśnienia. A właściwie kilka lakonicznych zdań. "Uprzejmie informuję  Pana Prokuratora, iż wynik wstępnych czynności ustaleniowych może  wskazywać na oczywistą omyłkę, która nie miała wpływu na przebieg i  ustalenia wymienionego postępowania" - czytamy w piśmie zastępcy  naczelnika Wydziału VI Delegatury Stołecznej ABW adresowanym do  prokuratora Roberta Skawińskiego z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. "W  chwili obecnej w przedmiotowej sprawie trwają czynności ustaleniowe, o  których powiadomimy odrębną korespondencją" - zapewnia Agencja.
-  ABW przyznała się w tej sprawie do błędu, ale nie informuje, dlaczego  tak się stało - komentuje Piotr Bączek. W jego ocenie, prawdziwym  skandalem jest fakt, że Agencja w tak delikatnej materii jak kontrola  połączeń telefonicznych obywateli ogranicza się do dwuzdaniowej  informacji przesłanej jedynie prokuraturze. 
O nielegalne  sprawdzenie billingów z telefonu stacjonarnego dr. Sławomira  Cenckiewicza pod pretekstem śledztwa, w którym świadkiem był Piotr  Bączek i inni członkowie komisji weryfikacyjnej, wnioskowała ABW.  Chodziło o domniemane przecieki w czasie jej prac. Przecieków i winnych  nie znaleziono, a sprawę umorzono. Sprawa nielegalnej operacji ABW  wyszła na jaw po umorzeniu śledztwa, gdy Bączek, jako świadek, otrzymał  kopię postanowienia o "żądaniu wydania rzeczy" i zwolnieniu z obowiązku  zachowania tajemnicy zawodowej. Jak się okazało, w 2008 r. Prokuratura  Okręgowa w Warszawie na wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego  skierowała do Telekomunikacji Polskiej pismo o wydanie billingów  stacjonarnego numeru telefonu z Gdańska, którego Bączek nigdy nie był  abonentem. Należał do Cenckiewicza. To jednak nie jedyny taki przypadek.
- Można domniemywać, że to częsta praktyka. Identyczny błąd ABW  popełniła w innym śledztwie. W dodatku przez kilka lat nie raczyła  przeprosić mnie za swe błędne czynności - podkreśla Bączek. Chodzi o  dochodzenie w sprawie rzekomej korupcji w komisji weryfikacyjnej i  rzekomego handlu aneksem do raportu z likwidacji WSI. W tym wypadku  również wraz z telefonem komórkowym Bączka sprawdzano telefon  stacjonarny Cenckiewicza. Badano, czy Bączek i Cenckiewicz nie  kontaktowali się m.in. z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim i byłymi  oficerami WSI - Aleksandrem L. i Leszkiem Tobiaszem. Dzisiaj ten  pierwszy zasiada na ławie oskarżonych. Drugi od ponad miesiąca nie żyje,  a okoliczności jego śmierci bada prokuratura.
Pytania do Cichockiego
Zaraz po publikacji "Naszego Dziennika" poseł Marek Opioła wystosował  do premiera interpelację w tej sprawie. Pytał m.in. o to, co  spowodowało, że numer Cenckiewicza został uwzględniony w sprawie  dotyczącej ujawnienia informacji o klauzuli "ściśle tajne" pochodzących z  raportu weryfikacyjnego WSI. I czy podjęto działania mające na celu  ustalenie, kto ponosi odpowiedzialność za podanie nieprawdziwych danych  dotyczących numeru telefonu Piotra Bączka. Opioła chce też wiedzieć, czy  wobec tej osoby zostaną wyciągnięte konsekwencje.
ABW dość szybko,  bo już 14 lutego, wystosowała odpowiedź do prokuratury na zażalenie  świadka. Ale pytania posła, na które powinien odpowiedzieć Jacek  Cichocki, minister spraw wewnętrznych nadzorujący służby specjalne,  pozostają bez odpowiedzi. Opioła przypominał na przykład, że w czasie  określonym we wniosku o wydanie billingów, tj. w okresie od 1  października 2006 r. do 19 lutego 2007 r., nie istniał jeszcze raport z  weryfikacji WSI. W jego ocenie, nie było więc możliwości ujawnienia jego  treści. W związku z tym zwrócił się o wyjaśnienie, na jakiej podstawie  określono interesujący ABW okres. Cenckiewicz nie był jednym z  weryfikatorów, ale szefem Komisji ds. Likwidacji WSI - to dwa odrębne  byty. W okresie, za który Agencja zażądała wglądu w billingi, dr  Cenckiewicz pisał raport z likwidacji wojskowych służb, a także książkę o  związkach Lecha Wałęsy z SB, które wydał Instytut Pamięci Narodowej.  Jak komentował Bączek, ABW chciała pod pozorem śledztwa nielegalnie  sprawdzić inne osoby, w tym historyka. "Mogła to być próba inwigilacji  typu "dwa w jednym"" - tłumaczył. Podobnie sprawę oceniał Maciej  Lew-Mirski, również były członek komisji, i były szef ABW Bogdan  Święczkowski. W specjalnym oświadczeniu Cenckiewicz pisał, że - w jego  ocenie - "może to świadczyć albo o skrajnym braku profesjonalizmu  śledczych z ABW i prokuratury, lub też o bardziej złożonej kombinacji  tajnych służb, które postanowiły wykorzystać tę sprawę do kontroli  różnych osób zaangażowanych w proces likwidacji WSI". Apelował o  zweryfikowanie działań ABW i prokuratury w tym względzie i poddanie ich  wnikliwej kontroli. Dlatego poseł Opioła pytał również, czy wystąpienie o  billingi z numeru stacjonarnego Cenckiewicza świadczy o prowadzeniu w  jego przypadku jakiejś innej sprawy o charakterze operacyjnym lub  dochodzeniowo-śledczym.
Parlamentarzysta, który reprezentuje klub  PiS w sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, pytał również, czy ABW,  wszczynając postępowanie, uwzględniła możliwość inspiracji ze strony  byłych żołnierzy WSI. "Jakie informacje i od kogo oraz w jakim trybie  uzyskała ABW, iż uznała, że należy wszcząć działania we współpracy z  prokuraturą?" - pyta poseł. Termin ustosunkowania się do tych problemów  MSW przełożyło do 8 kwietnia.
Nasz Dziennik Czwartek, 29 marca 2012, Nr 75 (4310)
Autor: au
 
                    