Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oburzenie arogancją

Treść

Oburzenie większości krajów kandydujących do Unii Europejskiej wywołała poniedziałkowa wypowiedź prezydenta Francji Jacques'a Chiraca. Na nadzwyczajnym szczycie UE zagroził on krajom kandydującym, w tym Polsce, że jeśli będą popierały politykę USA wobec Iraku, mogą nie zostać przyjęte do Unii.
Słowa prezydenta Francji skrytykowali politycy bułgarscy. Przewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Stanimir Iłczew nie wykluczył, że Bułgaria może odpowiedzieć na zarzuty Chiraca deklaracją parlamentarną.
Rumuński prezydent Ion Iliescu ocenił natomiast wypowiedź Chiraca jako "potknięcie". - Nieroztropne jest dzielenie krajów na pro- i antyamerykańskie. Przypomina mi to tezę, którą uważam za minioną, że "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam" - powiedział Iliescu. Również Słowacja uznała za nieuzasadnioną krytykę ze strony Chiraca.
Prezydent Francji zapytany po szczycie Piętnastki w Brukseli o poparcie przez kraje kandydackie stanowiska USA, zagroził, że może się to odbić na ratyfikacji traktatu akcesyjnego (o przystąpieniu do UE) w obecnych państwach członkowskich, czyli spowodować zablokowanie poszerzenia. Według Chiraca, zachowanie kandydatów było "niezbyt odpowiedzialne, a w każdym razie świadczące o niezbyt dobrym wychowaniu". - Zmarnowali oni okazję, żeby siedzieć cicho - stwierdził Chirac, nie kryjąc swego stosunku do krajów kandydujących.
Wypowiedź prezydenta Francji łagodził wczoraj unijny komisarz ds. stosunków zewnętrznych Chris Patten. Unia Europejska nie jest Układem Warszawskim, lecz klubem politycznym - oświadczył Patten, komentując krytyczne słowa Chiraca. Komisarz podkreślił, iż kraje kandydujące "mają prawo mieć własne opinie i powinny je wyrażać".
Przyjęte w poniedziałek wieczorem przez 15 przywódców UE wspólne stanowisko stanowi kompromis między obozem przeciwników wojny z Irakiem, na czele z Francją i Niemcami, a zwolennikami polityki USA wobec Bagdadu, do których należą m.in. Wielka Brytania i Hiszpania. Przywódcy zgodzili się, że zasadnicza odpowiedzialność za uporanie się z problemem rozbrojenia Iraku spoczywa na Radzie Bezpieczeństwa ONZ, i zobowiązali się do "pełnego wsparcia w wykonaniu jej obowiązków". "Wojna nie jest nieuchronna. Siła powinna być użyta tylko jako ostateczność" - głosi wspólna deklaracja.
Wczoraj w Brukseli odbyło się spotkanie, na którym przedstawiciele UE poinformowali 13 krajów kandydujących o wynikach poniedziałkowego szczytu Piętnastki poświęconego Irakowi. Grecja, poparta przez Francję, Niemcy i Belgię, odmówiła zaproszenia kandydatów na właściwy szczyt pod pretekstem, że nie podpisały jeszcze traktatu akcesyjnego. W odpowiedzi na odmowę zaproszenia kandydatów na poniedziałek premierzy Polski, krajów bałtyckich i Malty wymówili się pod różnymi pretekstami od przyjazdu na wczorajszy "miniszczyt" i zapowiedzieli przysłanie szefów dyplomacji.
JS, PAP



Chirac pokazał kandydatom ich miejsce w UE
Francja, Niemcy i Belgia konsekwentnie sprzeciwiają się wojnie USA z Irakiem. I mają słuszność. Nie widać natomiast uzasadnienia dla stanowiska krajów kandydujących do UE, popierających amerykańską politykę. Mimo to nie ma usprawiedliwienia dla wypowiedzi Jacques'a Chiraca. Jednak nie dlatego że skrytykował on poparcie państw "pukających do Brukseli" dla wojennych planów Waszyngtonu, ale dlatego że zademonstrował on w ten sposób arogancję UE wobec krajów kandydujących do niej. Swoją drogą, to nawet dobrze, że właśnie teraz przedstawiciel jednego z największych państw Unii pokazał, w jaki sposób traktuje ona kraje kandydujące. Skoro bowiem jeszcze przed przyjęciem do niej UE stosuje szantaż polityczny wobec krajów Europy Środkowowschodniej, cóż byłoby po ewentualnym wstąpieniu do niej, gdy kraje te obowiązywałyby unijne reguły? Na szczęście jesteśmy jeszcze przed tzw. referendum akcesyjnym i wszyscy, którzy będą decydować o wstępowaniu do UE, powinni z tej lekcji wyciągnąć wnioski.
Mariusz Bober
Nasz Dziennik 19-02-2003

Autor: DW