Obrońcy Kresów doczekali się pogrzebu
Treść
Aż 64 lata czekali na godny pochówek żołnierze Armii Krajowej, którzy zginęli w walce z litewskimi oddziałami gen. PlechaviĄciusa w służbie niemieckiej i oddziałami NKWD w pobliżu miejscowości Dubicze na Litwie. Uroczystości pogrzebowe ekshumowanych żołnierzy AK odbyły się w sobotę w kościele pw. Serca Jezusowego w Dubiczach. Władze Polski reprezentował polski ambasador na Litwie Janusz Skolimowski i sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Nie zabrakło oczywiście rodzin poległych, harcerzy i Polaków z rejonów Orany i Soleczniki. - Trudno znaleźć właściwe słowa, którymi można by określić czyny tych żołnierzy, ich życie i ich walkę o wolną Polskę - mówił o poległych ambasador Janusz Skolimowski. Dobrze, że Rzeczpospolita pamięta o tych, którzy na jej Kresach walczyli o jej wolność - dodał. Stwierdził, że nie była to walka łatwa, gdyż w tamtych czasach nasz kraj miał dwóch najeźdźców. Ponadto, jak zauważył Skolimowski, polski żołnierz musiał także często walczyć z "braćmi Litwinami". Tak było choćby w przypadku 6. Samodzielnej Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, zmuszonej do walki z litewskimi żołnierzami z oddziałów Litauische Sonderverbände generała PlechaviĄciusa. 7 maja 1944 r. w potyczce z tymi formacjami zginęło 9 polskich żołnierzy. Pochowano ich w mogile leśnej w kolonii Borowe, oddalonej zaledwie kilka kilometrów od Koniawy. Ustalono cztery nazwiska poległych, pozostali są znani jedynie z pseudonimów. Do niedawna leśną mogiłą opiekowali się mieszkańcy okolicznych miejscowości. Akowcy, którzy wówczas polegli, a ostatniej niedzieli zostali z zasłużonymi honorami odprowadzeni na wieczny spoczynek, to: Stanisław Swolkień ps. "Anton", Edward Minkiewicz ps. "Miotacz", Bolesław Bortkiewicz ps. "Sokół", "Orliński", Jan Kietliński ps. "Kruk", a także żołnierze ukrywający się pod pseudonimami: "Gienek", "Kieliszek", "Ojciec" (sanitariusz), "Ryba", "Stary". Mogiły są po to, aby łączyć Druga grupa żołnierzy, czekająca bardzo długo na godny pochówek, to polegli 19 września 1944 r. partyzanci zgrupowania AK "Puszcza" pod dowództwem kpt. Władysława Wasilewskiego "Bustromiaka". Zginęli w walkach z oddziałami NKWD. - Ich bohaterska śmierć ma szeroki wymiar. Ona integruje całe społeczeństwo - mówił sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. - Przypominamy ich nie po to, by dzielić Polaków, lecz po to, by uświadomić sobie, jak dramatycznych wyborów dokonywali ci ludzie i jaką cenę musieli zapłacić za walkę o wolność Ojczyzny - dodał. - Grób, w którym złożony został mój brat i pozostali żołnierze, został wykopany w nocy przez moich rodziców, pana Wolnego, ojca jednego z dziś chowanych, i panią Stecewiczową - relacjonowała wydarzenia z 1944 r. siostra jednego z żołnierzy ze zgrupowania "Puszcza", kaprala Władysława Śmilgina ps. "Minus", Bronisława Śmilgin. - Ten pochówek był bardzo ważny, ponieważ ciała żołnierzy leżały już 10 dni w kopcach na kartofle i były już mocno rozłożone. Ciała i twarze tych partyzantów były bardzo mocno zniekształcone, gdyż enkawudziści ciągnęli je przytroczone do koni przez pole, pod las, gdzie wrzucali je potem do kopca. Mieliśmy przez to spore trudności z rozpoznaniem wielu z nich - mówiła ze wzruszeniem, które trudno jej było opanować. Złożenie ciał poległych na pobliskim cmentarzu poprzedziła Msza św., której przewodniczył ksiądz komandor Leon Szot. Kanclerz Kurii Polowej Wojska Polskiego podkreślił, że w Dubiczach zgromadzili się ci, których pamięć o patriotach jest ciągle żywa. - Bóg uchronił nas od kalectwa niepamięci, co pozwala ojczystym grobom zarastać - mówił w homilii ks. Szot. Wielokrotnie podkreślał także wartość wolności, za którą życie oddali polscy żołnierze w II wojnie światowej. - Wolność jest wpisana w życie człowieka, jest wpisana w życie każdego narodu, w życie Polaka, Litwina, Rosjanina czy Niemca. Wolność to skarb, który często trzeba okupić najwyższą ceną na ziemi. Ceną życia - zaznaczył ks. Szot. Tu leży porucznik Borysewicz Sobotnie uroczystości są dopiero początkiem przywracania należnej pamięci o polskich żołnierzach poległych na Kresach. Przewoźnik wyraził przekonanie, że w najbliższym czasie należnych honorów i godnego pochówku doczekają się inni wojskowi, którzy jeszcze w tej ziemi spoczywają. Jako przykład przywołał postać legendarnego dowódcy Armii Krajowej ziemi nowogródzkiej por. Jana Borysewicza "Krysi". Borysewicz wraz z kilkoma swoimi ludźmi zginął w zasadzce zorganizowanej przez NKWD 21 stycznia 1945 roku. - Właśnie wczoraj odnaleziono ich szczątki - mówił Przewoźnik. Zwłoki "Krysi" NKWD miało wrzucić do studni znajdującej się w fosie średniowiecznego grodziska koło Ejszyszek. Rosjanie byli w swoich działaniach bardzo zdeterminowani, aby zatrzeć pamięć o polskich partyzantach. Do studni, w której spoczęło ciało porucznika "Krysi", wrzucono także granat i pocisk moździerzowy. Ładunki jednak nie eksplodowały, dzięki czemu możliwe było odnalezienie ciał polskich bohaterów. - Naszym obowiązkiem jest odnalezienie wszystkich grobów, aby ci, którzy zginęli, niejednokrotnie w tragicznych okolicznościach, w obronie Ojczyzny, byli z szacunkiem pochowani - zakończył Przewoźnik. Łukasz Sianożęcki, Dubicze "Nasz Dziennik" 2008-10-06
Autor: wa