Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Obrońca życia i promotor rodziny

Treść

O księdzu kardynale Alfonsie Lópezie Trujillo, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Rodziny, z ks. bp. Stanisławem Stefankiem, ordynariuszem łomżyńskim, członkiem prezydium Papieskiej Rady ds. Rodziny, rozmawia Maria Popielewicz 19 kwietnia w wieku 72 lat zmarł w Rzymie ks. kard. Alfonso López Trujillo, dzisiaj odbędzie się w Watykanie jego pogrzeb. Przez wiele lat Ksiądz Biskup współpracował z księdzem kardynałem... - Znałem ks. kard. Trujillo właśnie z pracy w Papieskiej Radzie ds. Rodziny. Jestem tam już trzecią kadencję, prawie 13 lat. Przez cały ten okres prowadziliśmy żywą korespondencję, gdyż ksiądz kardynał utrzymywał z prezydium kontakt na bieżąco. Wielokrotnie też spotykaliśmy się w ciągu roku na spotkaniach plenarnych Papieskiej Rady ds. Rodziny w Watykanie. Ale był również osobiście obecny w terenie, i to często, między innymi w Polsce. Wielokrotnie uczestniczył w dużych programach ogólnopolskich, brał udział w Kongresie Rodzin w 1994 r., a także w późniejszych. Przez wiele lat przyjeżdżał do naszego Instytutu Studiów nad Rodziną w Łomiankach ze względu na bliską przyjaźń z założycielem Instytutu śp. ks. abp. Kazimierzem Majdańskim. Wielokrotnie wygłaszał referaty okolicznościowe w Instytucie. Brał też czynny udział w różnego rodzaju organizacyjnych naradach, np. w sesji zespołu watykańskiego i naszego Instytutu, która miała określić ogólne miejsce nauk o rodzinie w programie ewangelizacyjnym świata. To było zadanie wyznaczone przez Jana Pawła II na rzecz całego Kościoła powszechnego. Ale ksiądz kardynał nie stronił też od mniejszych wydarzeń. - On był przede wszystkim pasterzem. Przyjeżdżał do Łomży, by podjąć obowiązki na rzecz diecezji, na rzecz niektórych środowisk duszpasterstwa rodzin. Wiem, że wizyty tego typu składał w wielu diecezjach, nie mówiąc już o ukochanej przez niego Ameryce Południowej, dokąd podróżował dosyć często. I to była cecha charakterystyczna jego sposobu pracy. Ludzie kojarzą urzędy watykańskie z urzędami, a przewodniczącego z dużym biurkiem i ogromną ilością dokumentów. Owszem, ksiądz kardynał miał biurko duże, na którym znajdowało się dużo dokumentów i książek, które leżały nawet na podłodze, ale to był zawsze pasterz, to był biskup, który zza biurka często wychodził. Często zamiast pióra miał pastorał, a zamiast biretu urzędnika na głowie miał mitrę głoszącego Ewangelię. Ksiądz kardynał Trujillo angażował się w promocję rodziny... - To był człowiek, który od samego początku miał wizję globalną, światową. Wszędzie po pierwsze widział rodzinę, dlatego chyba Jan Paweł II ściągnął go w 1990 roku do Watykanu na przewodniczącego Rady ds. Rodziny. On rodzinę w tych lokalnych konkretach umiejętnie promował. Widziałem, jak przygotowywał młode pary w roku jubileuszowym. Ojciec Święty błogosławił przedstawicieli par narzeczonych pięciu kontynentów w czasie spotkania rodzin. I widziałem, ile ksiądz kardynał wkładał wysiłku, by narzeczeni reprezentowali pod każdym względem lokalne warunki życia rodzinnego. Bardzo dbał o symbolikę, by była na tyle czytelna, by na każdym kontynencie rodziny czuły się zaproszone do życia Ewangelią i uszanowane w tej odmienności zewnętrznej, obyczajowej. Ksiądz kardynał był inicjatorem stworzenia leksykonu. Czy mógłby Ksiądz Biskup wyjaśnić, o jaki leksykon chodzi? - Bardzo interesującą inicjatywą ks. kard. Trujillo był leksykon, który zawiera terminy, pojęcia, słowa dwuznaczne i dyskusyjne. Chodzi o to, że niektóre problemy etyczne, związane z rodziną, obecnie próbuje się opisywać językiem zawoalowanym, wręcz zakamuflowanym, czyli używa się terminów pozytywnie brzmiących na określenie bardzo negatywnych procedur. Ksiądz kardynał zebrał kilkudziesięciu wybitnych autorów i stworzył dzieło. Obecnie w naszym kraju przygotowywane jest tłumaczenie, ale we Włoszech leksykon doczekał się już drugiego wydania, podobnie w Hiszpanii, jest także wydanie francuskie i angielskie, a w przygotowaniu jest też rosyjskie. Ten leksykon będzie w przyszłości bardzo ważnym źródłem uporządkowania języka, zwłaszcza we współczesnej zamieszanej cywilizacyjnie sytuacji. To jest wielkie dzieło, do którego ksiądz kardynał osobiście przykładał wiele serca i wysiłku. Zresztą wielokrotnie korespondowaliśmy na temat tego polskiego tłumaczenia z księdzem kardynałem. Wiadomo, kiedy leksykon ukaże się w naszym kraju? - Spodziewamy się, że na początku przyszłego roku, bo w tej chwili jesteśmy w obróbce pierwszego przekładu. To jest niezwykle trudny tekst. Trzeba będzie stworzyć niezwykle kompetentny zespół recenzentów, bo już sam przekład musi przejść badania ze strony środowisk naukowych. Ostatnią inicjatywą ks. kard. Trujillo było moratorium na wykonywanie aborcji. Jego zamierzeniem było odwiedzanie poszczególnych krajów i namawianie przywódców, by przyjęli to moratorium. Czy ksiądz kardynał zaczął już realizację tego przedsięwzięcia? - Samą inicjatywę ksiądz kardynał podał nam i opracował ją szczegółowo. W pewnym sensie rozpoczął też podróże po krajach. Na początku kwietnia - po przybyciu do Rzymu na kolejne spotkanie plenarne Rady ds. Rodziny - dowiedziałem się, że kardynał jest w szpitalu ciężko chory. Wtedy moją pierwszą myślą było, że znów następny obrońca życia, następny pasterz, który "zna swoje owce i one go znają", płaci osobistą ofiarą za rzecz najświętszą, jaką mamy teraz na świecie, to znaczy za obronę życia. Skojarzyłem bezpośrednio fakt takiej dosyć niespodziewanej choroby - tak, on niedomagał, ale kryzys przyszedł nagle i on nas zaskoczył. Ta inicjatywa moratorium na aborcję może być nawet trudnym do zrozumienia dla niektórych ludzi pomysłem. Bo wyglądałoby na to, że zasadniczo uznajemy prawo do aborcji, tylko prosimy o odłożenie jego wykonywania. Otóż jest to działanie z jednej strony bardzo pragmatyczne, a z drugiej odnoszące się do niezbywalnych praw i nienaruszalnych zasad. Mamy obecnie sytuację, w której autorytety świeckie, parlamenty, roszczą sobie prawo do ustalania praw moralnych i przemocą - chociażby przez media i inne instytucje - wymuszają na różnych ośrodkach zbrodnicze funkcjonowanie. Mam tu na myśli chociażby usługi klinik aborcyjnych. Świadek Ewangelii, biorąc pod uwagę te realia przemocy, ma tylko jedną możliwość - powiedzieć "powstrzymaj się". Jest moratorium na wykonywanie kary śmierci. To wcale nie znaczy, że jesteśmy za karą śmierci, ale że prosimy przynajmniej, by jej nie wykonywano. To jest wskazanie właściwego kierunku w sytuacji, kiedy nie mamy możliwości doprowadzenia prawa do pełnego etycznego poziomu. Jaki ksiądz kardynał był w relacjach codziennych, zwyczajnych? - Przede wszystkim był niezwykle koleżeński. Purpurat mógł sobie pozwolić na jakąś hierarchizację relacji międzyludzkich, ale ks. kard. Trujillo nigdy tego nie robił. Bardzo się troszczył, by przy każdym spotkaniu każdą grupę zauważyć. Spotkania przy stole to był zawsze jeden z głównych punktów w obradach. Zawsze wybierał konkretną grupę i po kolei zapraszał. Znając doskonale języki zachodnie, z każdym mógł chwilę porozmawiać. Zapraszał także wielu gości do swojego mieszkania, zresztą pięknie urządzonego, bo ksiądz kardynał był koneserem sztuki. Gdy przyjeżdżał do Warszawy, to zaczynał od spaceru po Starówce. Bardzo szanował historię i dzieła sztuki. Był człowiekiem o ogromnej prostocie, podróże odbywał zazwyczaj sam albo ze swoim sekretarzem, którego traktował merytorycznie, więc gdy trzeba było walizkę ciągnąć na kółkach, dawał sobie z nią świetnie radę. Bardzo dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-23

Autor: wa