Obrona przed ptasią grypą
Treść
Ptasia grypa jeszcze nie dotarła do Polski, ale lepiej dmuchać na zimne. Powiatowy lekarz weterynarii w Radomiu przesłał pisma do miejscowych właścicieli ferm drobiowych z zaleceniami, w jaki sposób zminimalizować wystąpienie tej groźnej i zabójczej dla ptactwa choroby. Hodowcy się do nich stosują, gdyż wiedzą, że tylko w ten sposób mogą obronić swój majątek i miejsce pracy.
Na terenie powiatu radomskiego znajduje się 28 ferm kurzych, 19 gęsich i trzy strusie. Obiekty te będą poddane szczególnej kontroli weterynaryjnej, w przypadku przedostania się do naszego kraju ptasiej grypy. Dodatkowo Aleksander Socha, powiatowy lekarz weterynarii w Radomiu, poinstruował właścicieli ferm, co mają robić, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia choroby. - Przede wszystkim należy przepędzać dzikie ptaki, bo to one przenoszą grypę na ptactwo domowe - podkreślił Socha. Dodał, że trzeba również pilnować, aby dzikie ptaki nie miały np. dostępu do paszy. Ostrzeżenia są jak najbardziej na miejscu, bo trwa właśnie okres wzmożonej migracji ptaków. Jedne wylatują z Polski, a inne do nas przylatują, aby tu przezimować. Niektóre ptaki mogą pochodzić z rejonów, gdzie ptasia grypa już występuje.
Lekarze weterynarii apelują też do osób hodujących kury w przydomowych kurnikach, aby postępowały tak samo, jak właściciele wielkich ferm. Tutaj ryzyko jest nie mniejsze. Weterynarze ostrzegają, że jeśli stwierdzą w jakimś gospodarstwie przypadek ptasiej grypy, wybite zostanie całe stado kur i innych ptaków. O ile jednak zabicie kilkunastu kur u rolnika nie jest może wielką stratą, o tyle wybicie kilkutysięcznego stada na fermie może oznaczać dla właściciela bankructwo. Dlatego hodowcy stosują się do zaleceń weterynarzy. Wiedzą bowiem, że innego wyjścia nie ma, jeśli chcą uchronić ptactwo przed ptasią grypą.
Marek Kalita, Radom
"Nasz Dziennik" 2005-09-09
Autor: ab