Obchody w cieniu strachu przed Moskwą
Treść
Dokładnie 3 lata temu upadł reżim byłego prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadzego. Choć to ważna dla Gruzinów data, istnieją uzasadnione obawy, że tegoroczne uroczystości przyćmi zaostrzający się konflikt z Rosją. W obchodach 3. rocznicy "rewolucji róż" miał wziąć udział Lech Kaczyński. Jednak w związku z wtorkową tragedią w kopalni "Halemba", prezydenta zastąpi marszałek Sejmu Marek Jurek.
22 listopada 2003 roku walcząca ze sprawującym władzę wówczas 75-letnim politykiem opozycja, w imię sprzeciwu wobec sfałszowania wyników wyborów parlamentarnych z początku miesiąca, "uzbrojona" w róże, zdobyła gmach parlamentu w Tbilisi i uniemożliwiła tym samym inaugurację sesji nowego składu izby. Członkowie bezkrwawej "rewolucji róż", nazywanej tak od głównego symbolu użytego przez demonstrantów, zmusili Szewardnadzego najpierw do ucieczki, a następnie do ustąpienia po ośmiu latach sprawowania władzy. W konsekwencji obalili system oligarchiczny, wierząc w obywatelską i nowoczesną demokrację oraz w poprawę bytu przeciętnego obywatela.
Kara Rosji
Czy jednak ich marzenia znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości? Gruzini liczyli na to, że po obaleniu rządów Szewardnadzego, który - zacieśniając więzy polityczne ze Stanami Zjednoczonymi - naraził na szwank kontakty gospodarcze z Rosją, poprawi się sytuacja obywateli. Tymczasem szczególnie bieżący rok okazał się feralny. Najpierw wiosną Moskwa zakazała importu gruzińskich win i wód mineralnych. Następnie w odpowiedzi na zatrzymanie przez Gruzinów pod koniec września czterech rosyjskich oficerów, których podejrzewano o szpiegostwo, zablokowała połączenia komunikacyjne z Gruzją, wstrzymała wydawanie wiz jej obywatelom i deportowała wielu Gruzinów.
Jeśli dodać do tego szantaż energetyczny (przypomnijmy, że w zeszłym roku w środku zimy nastąpił wybuch rurociągu doprowadzającego gaz z Rosji, na co strona rosyjska nie zareagowała), konflikt - zgodnie z obawami gruzińskich władz - może zakończyć się rozlewem krwi.
Dwaj outsiderzy
Okazuje się, że polityczne zmiany w Gruzji odbiły się także szerokim echem w Polsce. Od 2004 roku mamy do czynienia ze znacznym ożywieniem obrotów handlowych między obu krajami. Dwa lata temu były one na poziomie 13,2 mln USD, zaś już w 2005 r. wzrosły do 114,93 mln USD. Polska eksportuje do Gruzji przede wszystkim leki, meble i materiały budowlane. Z kolei importuje głównie tranzystory oraz artykuły rolno-spożywcze (wino, herbatę i wody mineralne).
Nade wszystko jednak Polskę i Gruzję łączy kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Oba kraje są obecnie poważnie uzależnione od dostaw nośników energii z Rosji i oba intensywnie szukają alternatywnych źródeł energii.
Ponadto zarówno Warszawa, jak i Tbilisi są - śmiało można powiedzieć - outsiderami w swoich regionach, w oczach świata strzelającymi do własnych bramek. Gruzja - choć obawia się wywołania konfliktu zbrojnego przez Rosję - odważnie mówi: zablokujemy przystąpienie Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO), jeśli Moskwa nie zaprzestanie handlu z separatystyczną Osetią Południową i Abchazją. Z kolei Polska stawia warunki nowemu porozumieniu Unii Europejskiej z Moskwą: albo Moskwa ustąpi w obszarze polityki energetycznej i zniesie embargo na polską żywność, albo zablokujemy porozumienie.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2006-11-23
Autor: wa