Obama zawiódł Polskę, a Rosja Obamę
Treść
Doniesienia o rzekomej propozycji prezydenta Baracka Obamy "nowej tarczy antyrakietowej" dla krajów Europy Środkowej, wynikają prawdopodobnie z nerwowych działań Białego Domu, będących odpowiedzią na krytykę amerykańskiej prasy. Media podkreślają, że USA zrezygnowały z prawie dopiętej umowy, porzucając swoich partnerów w zamian za nie do końca jasne profity. Komentatorzy podkreślają, że Rosja nie zmieniła stanowiska w żadnej z kluczowych kwestii, natomiast kraje, takie jak Polska czy Czechy mają pełne prawo czuć się oszukane.
Do Polski przyjedzie Joe Biden, ale czy Amerykanie zaproponują w zamian za poprzednią tarczę system SM-3, to czyste spekulacje. - Wszystko w dalszym ciągu zależy od propozycji amerykańskiej. Najsensowniej będzie poczekać na tę wizytę, która jest od pewnego czasu zapowiadana, przyjrzeć się, jaki będzie jej przebieg, jakie będą propozycje, ocenić je i wówczas wydawać wyrok - stwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" europoseł PiS Paweł Kowal. Zaznacza, że tak nagle pojawiające się pomysły mogą być zarówno przyczyną wewnętrznej sytuacji w USA, jak i częścią szerszej strategii tego kraju.
- Jeśli do Polski przyjedzie Joe Biden, oznaczałoby to, że administracji prezydenta Obamy zależy na nadaniu powagi ich nowym pomysłom w sprawie architektury amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie. Pewne znaczenie miałaby zapewne także chęć częściowego choćby zatarcia fatalnego wrażenia, jakie wywołał tryb powiadomienia polskich władz o zmianach założeń tego projektu, gdy delegacja urzędników amerykańskich ścigała się z krążącymi już po obu stronach Atlantyku dziennikarskimi doniesieniami w sprawie przyszłości tarczy, co nie świadczyło zbyt dobrze o profesjonalizmie po stronie amerykańskiej - uważa Bartosz Wiśniewski, ekspert od polityki zewnętrznej i wewnętrznej USA z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Swoje zrobiła także niefortunna data 17 września i domysły w sprawie korzyści, jakich Amerykanie mieliby się spodziewać ze strony Rosji. Tyle w sferze wizerunkowej stosunków polsko-amerykańskich - zaznacza Wiśniewski.
Jego zdaniem, administracja Obamy zainwestowała w minionych dwóch tygodniach dużo wysiłku w przekonywanie opinii publicznej - zarówno krajowej, jak i międzynarodowej - do zalet nowego systemu. Podkreśla się jego elastyczność - zdolność do dostosowywania się do zagrożeń w miarę ich uprawdopodobniania - oraz fakt, że będzie polegał na skuteczniejszej i tańszej technologii. - Amerykanie twierdzą, że widzą możliwość dalszej współpracy z Polską i to nawet na podstawie umowy w sprawie "starej" tarczy, podpisanej w sierpniu ubiegłego roku. Do tych deklaracji trzeba jednak podchodzić bez emocji. Nowa konfiguracja oznacza odejście od bazy stacjonarnej na rzecz systemu mobilnego, co sugerowałoby, że ponownie należałoby się przyjrzeć tej umowie - mówi Bartosz Wiśniewski. - Frapujący może być także fakt, że budowę "nowej" tarczy Amerykanie chcieliby zacząć od tej części Europy, która obecnie miałaby być, jak twierdzi amerykański wywiad, mniej zagrożona irańskim atakiem rakietowym. Warto byłoby więc poznać bardziej szczegółowy kalendarz strony amerykańskiej, która wszak na każdym kroku daje dowód swojego pragmatyzmu. Wypada mieć nadzieję, że ewentualnym nowym propozycjom Stanów Zjednoczonych będą towarzyszyć odpowiedzi na tego typu pytania - podsumowuje Wiśniewski.
"Zróbmy zestawienie. W zamian za sprzedanie Polski i Republiki Czeskiej poprzez dosłowne porzucenie zaangażowania w system obrony antyrakietowej, którego to porzucenia domagała się Rosja, dostaliśmy od Rosji... co? Wymijające napomknięcia o możliwym wsparciu dla niesprecyzowanych sankcji, złożone niechętnie przez bardzo podejrzane władze" - pisze komentator dziennika "Chicago Tribune". Zdaniem gazety administracja Obamy jest obecnie zagubiona i miota się pomiędzy próbami pokazania jedności swoim aliantom a chęcią pokazania świętego oburzenia programem nuklearnym Iranu. Jak widać, zabiegi ugłaskania Rosji nic w tej materii nie pomogły, a Kreml zapowiedział już kontynuowanie pomocy dla Teheranu w rozwoju programu atomowego. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow podkreślił, że rosyjskie plany pomocy we wzbogacaniu uranu dla irańskich reaktorów muszą zostać jedynie sfinalizowane już na najwyższych szczeblach władzy.
Największy chicagowski dziennik twierdzi, że krok Waszyngtonu przypomina czasy "zimnej wojny", kiedy to Polska została pozbawiona jakiejkolwiek pomocy i pozostawiona na pastwę Moskwy. Jak podkreśla gazeta, ludzie Obamy twierdzą, że nie porzucił on wcale planów obrony przed zagrożeniem terrorystycznym, ale jedynie zmienia je w związku z nowymi uwarunkowaniami, w jakich znalazł się m.in. Iran, oraz z wyrażoną przez Koreę Północną chęcią głębszej kooperacji w kwestii rozbrojenia.
Także "New York Times" wytyka amerykańskiej administracji krótkowzroczność decyzji. "Nie tyle z powodu logiki stojącej za tą decyzją, ile z powodu arogancji, z jaką została ona przedstawiona światu, depcząc wszelkie wcześniejsze umowy. Wiarygodność polityki zagranicznej USA została poważnie zachwiana" - czytamy w nowojorskim dzienniku. Gazeta podkreśla, że zarówno Polska, jak i Czechy były wyjątkowo solidnymi partnerami dla Stanów Zjednoczonych, tak w ich operacjach w Afganistanie, jak w Iraku. Miały więc pełne prawo oczekiwać wypełnienia złożonych gwarancji. Zamiast tego jedyne, co mogą obecnie czuć, to rozgoryczenie.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-10-07
Autor: wa