Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Obama rozczarował Palestyńczyków

Treść

Praktycznie do zera zmalały szanse Palestyńczyków na uznanie ich państwa przez ONZ. Prezydent Barack Obama podczas przemówienia podkreślił, że wniosek Palestyny powinny poprzedzić negocjacje izraelsko-palestyńskie, czym całkowicie odwrócił swoje dotychczasowe stanowisko.

- Żadna droga na skróty nie rozwiąże trwającego od dziesięcioleci konfliktu bliskowschodniego, a pokój w regionie może być zawarty wyłącznie na podstawie negocjacji i porozumienia palestyńsko-izraelskiego - oznajmił Obama podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Słowa amerykańskiego prezydenta z ulgą i zadowoleniem przyjęli Izraelczycy. Oznacza to bowiem, że należy się spodziewać, iż podczas głosowania nad wnioskiem Palestyńczyków Stany Zjednoczone wykorzystają przysługujące im prawo weta. Za te słowa natychmiast podziękował osobiście premier Izraela Benjamin Netanjahu.
Izraelczycy uznali tym samym, że Obama wycofał się ze złożonej w maju deklaracji, w której mówił, że państwo palestyńskie powinno powstać w granicach sprzed wojny sześciodniowej, z możliwością wynegocjowanej wymiany terytoriów. Media izraelskie zauważają, że w przemówieniu Obamy nie tylko nie znalazły się nawiązania do jego poprzednich deklaracji, ale też nie było w nim żadnych elementów krytyki pod adresem państwa żydowskiego. Tymczasem w głośnym przemówieniu wygłoszonym w 2009 roku w Kairze mówił, że "sytuacja Palestyńczyków jest nie do zaakceptowania". Porównał ją do walki czarnoskórych mieszkańców USA o równouprawnienie. Żądał też wówczas od Izraela przerwania żydowskiego osadnictwa na terytoriach uznawanych za palestyńskie.
Dlatego nie może dziwić olbrzymie rozczarowanie Palestyńczyków wynikające z tak nagłej zmiany stanowiska amerykańskiej głowy państwa. Jak podkreślają, są wstrząśnięci i zdruzgotani tym, co usłyszeli. Zwłaszcza że do momentu przemówienia Obamy 8 członków Rady Bezpieczeństwa ONZ zadeklarowało już ewentualne poparcie ich wniosku (podczas gdy potrzebnych jest 9 głosów), co dało Palestyńczykom wielkie nadzieje. - Nie mogłam uwierzyć własnym uszom - powiedziała Hanan Aszrawi, członkini palestyńskiej delegacji uczestniczącej w sesji Zgromadzenia. - To brzmiało tak, jakby to Palestyńczycy okupowali Izrael. Nie było choćby jednego słowa empatii dla Palestyńczyków. Mówił tylko o Izraelczykach - dodała. Dziesiątki Palestyńczyków protestowały w Ramalli na Zachodnim Brzegu przeciwko wystąpieniu prezydenta USA w ONZ. "Obama, ty hipokryto" - głosiły transparenty; demonstranci palili też i deptali zdjęcia Baracka Obamy. Według uczestników manifestacji, prezydent Stanów Zjednoczonych bierze "stronę morderców przeciwko ofiarom". Zarówno palestyńscy liderzy, jak i wielu komentatorów jest zdania, że Obama wygłosił proizraelskie przemówienie po to, by zyskać sympatię lobby żydowskiego w USA przed nadchodzącymi wyborami.
Również prezydent Bronisław Komorowski przyjechał do Nowego Jorku, aby zabrać głos na 66. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, podczas której dojdzie do głosowania nad uznaniem Autonomii Palestyńskiej jako państwa. - Mamy przygotowaną koncepcję, jak się zachować. Dzisiaj byłoby przedwcześnie mówić, co zrobimy, bo nie wiemy, czy rozstrzygnie kwestię Rada Bezpieczeństwa, czy głosowanie z udziałem Polski na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Nie wiemy również, jaka będzie treść deklaracji. Polska stawia na to, żeby zachęcić obie strony konfliktu do powrotu do stołu negocjacji, do rozmawiania i szukania kompromisowego rozwiązania - oświadczył prezydent. Jak dodał, Palestyńczycy mają prawo do własnego państwa i "słuszne są ich oczekiwania, że świat to zrozumie i doceni". - Chcielibyśmy, żeby to się stało nie w wyniku narastania konfliktu na Bliskim Wschodzie i kosztem poczucia bezpieczeństwa Izraela - stwierdził Bronisław Komorowski w rozmowie z dziennikarzami.

Zapłaćcie za kolonializm
Do planu prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, by wystąpić z wnioskiem do Rady Bezpieczeństwa ONZ o uznanie państwa palestyńskiego jako pełnoprawnego członka Narodów Zjednoczonych, w żaden sposób nie odniósł się na forum ONZ prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad. Za to jego wystąpienie spowodowało, że dyplomaci Stanów Zjednoczonych i innych państw zachodnich wyszli wczoraj z sali obrad. Zdecydowali się na ten krok po tym, jak Ahmadineżad oświadczył, że "tajemnicze" zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 r. były pretekstem do ataku USA na Irak i Afganistan. Irański przywódca zarzucił "aroganckim mocarstwom", że grożą sankcjami albo działaniami militarnymi każdemu, kto kwestionuje holokaust i zamachy z 11 września. Ze swej strony zgłosił postulat, żeby państwa Zachodu wypłaciły odszkodowania za kolonializm i niewolnictwo.

Marta Ziarnik, Amb, PAP

Nasz Dziennik 2011-09-23

Autor: au