Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Obama przerobi konstytucję na podręcznik dla socjalistów

Treść

Z Peterem Redpathem, profesorem filozofii w St. John's University New York, rozmawia Anna Wiejak

Demokraci mają prezydenta i większość w Kongresie. Co to oznacza?
- Barack Obama i wszyscy, którzy go wspierają, są najzagorzalszymi lewakami. Moim prywatnym zdaniem, Obama oprze swą polityczną grę oraz polityczne decyzje na książce anarchisty Saula Alinsky'ego "Reveille for Radicals" (Przebudzenie radykałów). Jego prezydentura oznacza podkopanie tego, co jeszcze ocalało z amerykańskiej konstytucji i przerobienie na podręcznik dla socjalistów.

Dlaczego amerykańscy wyborcy zdecydowali się poprzeć Baracka Obamę?
- Kryzys ekonomiczny miał duży wpływ na wynik głosowania, jednakże czynników, które zadecydowały o tym, iż to Obama, a nie McCain zdobył najwięcej głosów, jest wiele. Amerykańskie media pozostają pod kontrolą środowisk lewicowych. Te lewackie media przez lata bezlitośnie atakowały administrację Busha, a później prowadziły intensywną kampanię propagandową przeciwko kandydaturze McCaina. Warto przypomnieć, że zarówno McCain, jak i Obama przysięgli nie wykorzystywać w prowadzonej przez siebie kampanii prywatnych funduszy, ale korzystać jedynie z kwot przysługujących im od państwa. Obama skłamał, składając tę obietnicę - kiedy już zabezpieczył sobie nominację z ramienia Partii Demokratów, wziął miliony od prywatnych donatorów z niemalże całego świata. Wiele ze źródeł, z których finansował kampanię, pozostaje niemożliwa do wyśledzenia. John McCain odmówił korzystania z prywatnych pieniędzy. Podobnie zresztą było w innych kwestiach - Obama miał pracowników, którzy jeździli po całym kraju, rejestrując nowych wyborców. Tymczasem wielu z owych nowych wyborców w zasadzie w ogóle nie była uprawniona do głosowania. Doszło do wielu oszustw. Niektórzy Amerykanie głosowali na Obamę, próbując złagodzić swoją winę za dawne akty dyskryminacji rasowej. Myślę jednak, że głównym problemem była różnica w funduszach na kampanię, bezlitosna antybushowska propaganda, jednocześnie faworyzująca Obamę. McCain miał za mało pieniędzy i prowadził słabszą kampanię. Myślę też, że niektórzy z członków Partii Republikanów celowo źle mu doradzali, aby skrępować go na wszelkie możliwe sposoby i nie dopuścić, by zwyciężył.

Ameryka przetrwa prezydenturę Obamy?
- Naprawa szkód, jakich dokona prezydentura Obamy, będzie trudna. Lewica była zdecydowana doprowadzić do zwycięstwa tego kandydata, ponieważ zorientowała się, że najprawdopodobniej to za jego kadencji zostanie wybranych wielu sędziów Sądu Najwyższego. Kiedy przyszło do głosowania w referendach, okazało się, iż Amerykanie skłaniają się do odrzucenia wielu proponowanych przez lewicę reform społecznych, w tym pełnego dostępu do aborcji, eutanazji i tzw. małżeństw homoseksualnych. W tej sytuacji jedynym sposobem, w jaki lewica może doprowadzić do przyjęcia swojego programu, jest przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym. Przejęła już kontrolę nad urzędem prezydenta i jest bardzo bliska zyskania całkowitej kontroli nad Kongresem. Wybór Baracka Obamy w bardzo krótkim czasie doprowadzi zapewne do zniszczenia podziału sił, który w praktyce stanowi fundament tradycyjnych amerykańskich rządów.
Warto przypomnieć, że ci ludzie, którzy znajdują się obecnie u władzy w Stanach Zjednoczonych, rekrutują się głównie spośród uczelnianych lewackich radykałów z lat 60., marksistów protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie.

Wybór Obamy świadczy o tym, że Amerykanie odwrócili się od tradycyjnych wartości?
- W pewnym zakresie tak. Większość Amerykanów wydaje się mieć sposób myślenia protestanckich fundamentalistów. Zasadniczo fundamentaliści są sceptykami. Wydaje się, że w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, jak powinno się pojmować moralność. Uważają, że należy ją rozpatrywać w kategoriach "szczerości uczuć", intencji, nie zaś w kategoriach czynienia dobra lub zła. Sądzą, że to religia jest źródłem moralności, nie zaś że moralność jest źródłem religii. Stąd większość Amerykanów w sposób naiwny przyjmuje koncepcję, iż publiczna moralność istnieje i wywodzi się z publicznej, świeckiej religii. Większość Amerykanów mierzy prawdę za pomocą emocji, przeliczając wszystko na szczerość uczuć, nie zaś myśląc kategoriami trzeźwego osądu. Dotyczy to świeckiej lewicy, jak również przeciętnych mieszkańców Ameryki. Amerykańska lewica oddaje cześć kunsztowi sztuk, który zdaje się identyfikować z oświeconymi uczuciami lewackiego ducha. Dla lewicy ludzkość to bóg (duch społeczny cechujący prawdziwych socjalistów), który rozwija się poprzez wyrafinowane uczucia artystów. Stąd też m.in. bliskie związki amerykańskiej lewicy z Hollywood.
Aby forsować socjalistyczne cele, amerykański socjalizm zastępuje klasyczną ideę sprawiedliwości socjalistyczną ideą nieograniczonej tolerancji. W tym sensie "tolerancja" lub "współczucie" oznacza ślepe przyjmowanie wszystkiego, cokolwiek społeczny program lewicy zamierza promować i realizować w ramach przyjętego przez siebie politycznego planu działania. Obecnie pojmują oni tolerancję jako poprawnościowo polityczne postrzeganie dziejów, kierowanie się poprawnościowo politycznymi uczuciami i udzielenie pomocy w tworzeniu ich politycznego projektu: globalnego, ateistycznego, totalitarnego, socjalistycznego państwa.
W Ameryce współczesny socjalizm wydaje się określać Demokratów i ludzi, którzy ich popierają, jako "niewinnych" i "dobrych", natomiast Republikanów i ich zwolenników jako "winnych" i "złych".

Jest możliwe, że np. po czterech latach prezydentury Obamy kolejna kadencja będzie należała do Republikanów?
- To nie jest wykluczone. Jednakże, nawet jeśli rzeczywiście tak się stanie, to nie zmieni nam sytuacji, ponieważ wszystko wskazuje na to, iż obie amerykańskie partie polityczne są kontrolowane przez grupy dominujące w sektorze bankowym. Amerykańscy politycy są zasadniczo plutokracyjni. Wyobrażenie, że Demokraci są partią biedaków, natomiast Republikanie - partią bogaczy, zakrawa na dowcip. Obydwie partie reprezentują różne, posiadające międzynarodowe powiązania grupy wielkich interesów, które starają się zdominować scenę polityczną Ameryki. Owe grupy wielkich interesów zgadzają się dążyć do promowania jednego porządku światowego - świeckiego, ateistycznego państwa. Starają się forsować ów nowy porządek poprzez podkopywanie tradycyjnego modelu rodziny, narodowych konstytucji oraz tradycji w ogóle.

Kto byłby Pana zdaniem najlepszym kandydatem na przywódcę Republikanów i kontrkandydata Obamy?
- W chwili obecnej największe nadzieje w doprowadzeniu do odrodzenia się amerykańskiej polityki pokładałbym w gubernatorze Luizjany Bobbym Jindalu oraz gubernator Alaski Sarah Palin. Amerykańska lewica uważa się za z natury naukową i oświeconą intelektualnie, czyli stojącą w opozycji do z natury zacofanych. Stąd musi przedstawiać ludzi takich jak Palin, która akurat jest dosyć bystra, jako nienależących do "elyty". Należy podkreślić, że spośród Republikanów, to właśnie Palin śmiertelnie przeraża lewicę.

Dlaczego?
- Obydwoje są młodzi, z umysłami silnie zakorzenionymi w rzeczywistości, nie zaś w utopijnych socjalistycznych mrzonkach. Mają charyzmę, aby pobudzić ludzi i uzyskać od nich wsparcie w tworzeniu ruchu politycznego.

Wydaje się mało prawdopodobne, aby McCain zdecydował się na ponowne ubieganie się o fotel prezydenta...
- McCain nie wystartuje ponownie w wyborach prezydenckich. Jest dżentelmenem i prawdziwym bohaterem. W trakcie swojej kampanii zdobył się na ogromny wysiłek stawienia czoła nierówności szans, która zresztą była nie do przezwyciężenia, włącznie z będącym kompletnie bez wyrazu wsparciem ze strony swojej własnej Partii Republikanów.

Co się stanie z amerykańską gospodarką? John McCain ostrzegał, że proponowany przez Obamę plan naprawy gospodarki doprowadzi do wzrostu bezrobocia i upadku klasy średniej...
- Miał rację. Polityka Obamy doprowadzi nie tylko do wzrostu bezrobocia, lecz również zniszczy wiele stanowych ekonomii.

Jest możliwe, że doprowadzono do wcześniejszego wybuchu kryzysu, aby pomóc Obamie odnieść zwycięstwo w wyborach?
- Należy zacząć od tego, że za gospodarczy bałagan w Stanach Zjednoczonych w głównej mierze odpowiadają amerykańskie media i Partia Demokratów. Przedstawiając taki, a nie inny pogląd na tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych, poprzez pryzmat drugiej kadencji prezydentury George'a W. Busha, amerykańskie media usiłowały podkopać wiarę Amerykanów w gospodarkę. To członkowie Kongresu z Partii Demokratów forsowali prawo zmuszające amerykańskie banki do udzielania kredytów hipotecznych osobom, które nie posiadały zdolności kredytowej. Popierane przez Demokratów grupy zbirów zastraszały kierowników banków, aby przyjmowali złe wierzytelności, nawet od ludzi, którzy nie mieli zatrudnienia. Aby zatuszować udzielanie złych pożyczek, bankierzy łączyli je w pakiet z innymi pożyczkami i sprzedawali międzynarodowym inwestorom, tym sposobem pomagając podkopać światową ekonomię. Amerykańskie media w większości przemilczały tę informację i usiłowały przypisać cały upadek gospodarki polityce Busha. Republikanie byli po części za to wszystko odpowiedzialni, ponieważ wielu z nich przymykało oczy na to, co się dzieje, i nie próbowało forsować żadnych ustaw, które uratowałyby sytuację.

Czego zatem należy się spodziewać?
- Obama wykorzysta internetową bazę swoich zwolenników i spróbuje przejąć kontrolę nad przyszłym amerykańskim elektoratem. Demokraci będą usiłowali uzyskać kontrolę w stanach, które głosowały w tych wyborach na Republikanów. Jak powiedział Lenin, nie jest ważne, kto głosuje, ale kto liczy głosy.
Obamę czekają teraz ciężkie chwile, skoro wygrał poparcie ze strony amerykańskiego biznesu. Nie ufa mu bowiem wielu amerykańskich liderów biznesu. Jeżeli zaś chodzi o podejście prezydenta elekta do spraw ekonomicznych, to jest ono naiwne. Zupełnie nie rozumie on zasad tworzenia dobrobytu. Stąd amerykańska gospodarka będzie jeszcze przez długi czas toczyła walkę. Oczekuję, że w przyszłym roku nastąpi nieznaczna poprawa, jednakże w ciągu dwóch lat doświadczymy drastycznego spadku.
Ze względu na trudną sytuację gospodarczą kraju Obama nie będzie w stanie w sposób natychmiastowy wprowadzić w życie niektórych punktów programu socjalistów. Oczekuję również, iż jego uwagę przyciągną wcześniej liczne konflikty międzynarodowe.
Lecz jak tylko nadarzy się sposobność, będzie promował ustawodawstwo wymierzone przeciwko życiu, a optujące za śmiercią. Nominuje także skrajnie lewicowych sędziów do Sądu Najwyższego. Sądzę też, iż kilku starszych lewicowych sędziów zrezygnuje z zasiadania w Sądzie Najwyższym przed upływem kadencji, aby można było wyznaczyć na to miejsce lewicowych sędziów pokroju Lawrence'a Tribe'a.

Wybór Obamy ujawnił potęgę mediów.
- Amerykańskie media są wyraźnie sofistyczne, stanowią machinę propagandy kreującą medialnych bohaterów. Obama jest wytworem tych mediów, osobą praktycznie bez żadnego doświadczenia zarówno w sferze międzynarodowej polityki, jak i ekonomii, który został wybrany z dużą starannością przez dzierżących rzeczywistą władzę jako pusty symbol, w którym amerykańskie masy mogą pokładać swoje nadzieje i marzenia.
Wszystko wskazuje na to, iż amerykańskie media mają pompatyczny, urojeniowy pogląd na siebie. Identyfikują się one z głosem sumienia, wolnym od grzechu pierworodnego. Wydaje się, że uważają się one za nieomylne magisterium. Jeżeli natomiast okaże się, iż się pomyliły, winą za to obarczą kogoś innego.

Powinniśmy się spodziewać globalnej ofensywy lewactwa?
- Ta ofensywa już się rozpoczęła.

Na Obamę głosowało wielu katolików. O czym to świadczy?
- Wydaje się, że amerykańscy katolicy mylą wiarę z poglądem. Zdaje się, iż myślą oni, że to, w co wierzą, jest najzwyczajniej ich własną opinią (prywatną prawdą, która może wchodzić w konflikt z prawdą publiczną lub prawdą prywatną innej osoby). Wydaje się również, że są oni za słabo ewangelizowani.

Obawia się Pan obniżenia rangi statusu człowieka?
- Absolutnie. Obama popiera nawet zabójstwa dzieci, którym udało się przeżyć aborcję. On zupełnie nie pojmuje natury moralności. Jego brak moralnej wrażliwości jest wprost przerażający.

Jakiego rozwoju wydarzeń należy się spodziewać na linii Waszyngton - Kreml?
- Rosjanie mają powód do zadowolenia. Amerykańskie lewactwo, które poparło Obamę, to najzagorzalsi socjaliści-internacjonaliści. Oczywiście należy zatem spodziewać się kroków w kierunku stworzenia nowego ładu światowego.

Jaki będzie ten ład?
- W zasadzie to spodziewałbym się nie tyle nowego światowego ładu, ile nowego światowego nieładu. Powinniśmy przygotować się na serie zamachów na narodowe konstytucje, rodziny, kultury i tradycje, na próbę podporządkowania Brukseli narodowego sądownictwa poszczególnych państw wchodzących w skład Unii Europejskiej, a także podporządkowania zachodnich sił militarnych Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Jaką politykę zagraniczną będzie prowadził nowy prezydent?
- Spodziewałbym się, że Obama podąży śladem polityki zagranicznej Billa Clintona. Clintonowie i Obama mają wspólnych przyjaciół wśród lewackich radykałów. Myślę też, że Clintonowie sami w sobie silniej wpisują się w makiawelizm. Tymczasem Obama wydaje się bardziej ideologiem-teoretykiem, utopistą-marzycielem, szarlatanem. Sądzę, iż to właśnie czyni go potencjalnie bardziej niebezpiecznym, niż byliby Clintonowie. W zasadzie jest on młodym prawnikiem bez żadnego rzeczywistego doświadczenia politycznego, sofistą. W kwestiach prowadzenia polityki zagranicznej i gospodarczej będzie zatem musiał słuchać swoich "mocodawców". W mojej ocenie, w skład jego ekipy wejdzie Richard Lugar.

A kim jest Michelle Obama?
- Nie wiem zbyt wiele na jej temat, może poza tym, iż podziela ona marksistowskie poglądy swojego męża.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-11-10

Autor: wa