Obama przemilcza niewygodne tematy
Treść
Odbywający podróż po Azji prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama rozpoczął wczoraj chińską część swojej wizyty. Szef Białego Domu spędzi w Państwie Środka trzy dni. Na wstępie spotkał się z chińskimi studentami, którym mówił o wadze wolności słowa i problemach, jakie napotykają te dwie potęgi gospodarcze świata we wzajemnych relacjach.
Obama powtórzył tezę zaprezentowaną wcześniej w Singapurze na szczycie państw APEC, iż nie obawia się ogromnego tempa wzrostu Chin i że Waszyngton nie będzie chciał za wszelką cenę rywalizować w tej dziedzinie z Pekinem. Jeszcze przed wizytą amerykański prezydent wezwał Chiny, aby podniosły nieco wartość swojej waluty - juana, co miałoby na celu złagodzenie dysproporcji, które pojawiły się obecnie w globalnej ekonomii. Chiński rząd odrzucił jednak apele Białego Domu, co - jak się obawiano - może być przyczyną zgrzytów w czasie obecnego spotkania.
Do takich sytuacji nie doszło jednak w trakcie spotkania ze studentami w Szanghaju. Jak podkreślają media, atmosfera była wręcz towarzyska, a wszelkie pytania kierowane do prezydenta Obamy w najmniejszym stopniu nie dotykały żadnych palących problemów. Jednym z najciekawszych było to dotyczące wolności internetu i praw człowieka. Obama stwierdził, że jego kraj popiera prawo do szerokiego dostępu do informacji dla każdego obywatela. - Wolność do wyrażania własnych myśli, dostęp do informacji i udział w życiu politycznym, wierzymy, iż są to prawa powszechne, osiągalne dla wszystkich ludzi - podkreślił. - Jestem wielkim zwolennikiem nieograniczonego dostępu do internetu. Im bardziej jesteśmy otwarci, tym lepiej możemy się komunikować, i wspólnie nakreślać obraz świata - dodał. Jednocześnie Obama przemilczał kwestie np. Tybetu i inne, mogące popsuć atmosferę przed spotkaniami z chińskimi oficjelami.
Po wizycie w Szanghaju Obama uda się na spotkanie z prezydentem Chin Hu Jintao do Pekinu. Rozmawiać będą przede wszystkim o wzajemnym handlu, problemach z chińską walutą, polityce ekonomicznej, walce ze zmianami klimatu, a także o wznowieniu rozmów sześciostronnych na temat denuklearyzacji Korei Północnej.
Wczoraj Obama mówił także, iż wciąż największym zagrożeniem dla USA pozostaje Al-Kaida i jej oddziały w Afganistanie i Pakistanie. Jak podkreślił, jest już bliski podjęcia decyzji o wysłaniu dodatkowych 40 tys. żołnierzy na teren Afganistanu, aby w końcu przechylić szalę zwycięstwa na stronę Zachodu w tej trwającej już niemal osiem lat wojnie.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-11-17
Autor: wa