Oaza ciszy i skupienia
Treść
Już po raz czwarty odbywa się w warszawskim Teatrze na Woli Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu. Rozpoczął się on wczoraj i potrwa do 29 bm. Honorowym gościem festiwalu jest jeden z najwybitniejszych mimów współczesnej doby, Marcel Marceau, który już parokrotnie gościł w naszym kraju, występując na polskich scenach w swoich francuskich spektaklach. Tym razem Marceau poprowadził w Teatrze na Woli trzydniowe otwarte warsztaty pantomimiczne poprzedzające festiwal. Wzięli w nich udział zarówno profesjonaliści związani z teatrem, jak i amatorzy. Na widowni zaś można było dojrzeć znanych polskich aktorów.
Mercel Marceau wyznaje, iż sztuka mimu nie może ograniczać się wyłącznie do umiejętności warsztatowych, choćby były one opanowane w sposób najbardziej perfekcyjny. Każdy aktor na scenie - wszystko jedno czy mówiący, czy też mim - powinien kierować się tym, co najistotniejsze. A tym, co tutaj się liczy, jest myśl, oko, serce i to, co wyrażamy poprzez ciało. Cisza właściwie nie istnieje - mówi artysta. Bo nawet kiedy na zewnątrz panuje cisza, to dla mnie jest ona muzyką wewnętrzną. Oddech idzie w parze z działaniem i to jest dla mnie muzyka.
Według Marceau, każda epoka stwarza własną gramatykę teatru, władny język sceny. Jednak bez względu na panujące trendy, jeżeli jest się artystą głębokim, prawdziwym, to nigdy nie wychodzi się z mody. Marcel Marceau postrzega bowiem teatr jako "chwilę prawdy". Wielka szkoda, że inni współcześni artyści nie mają o tym zielonego pojęcia i brną niejednokrotnie w niebezpieczne rejony, zakłamując siebie i teatr.
Ponad 80-letni Marcel Marceau współczesnej kultury nie ocenia najlepiej. Mówi, że prezentuje ona znacznie niższy poziom aniżeli kiedyś. Obwinia za to - jak się wyraził - złą telewizję. Zapytany na konferencji prasowej, kto miał największy wpływ na jego sztukę, odparł, że za swego absolutnego mistrza uważa Charlesa Chaplina, który pokazał światu, że posługując się odpowiednimi środkami wyrazu, można być zarazem komicznym i tragicznym.
Marcel Marceau stworzył słynną sceniczną postać Bipa, którą traktuje jako kontynuację dawnych postaci Arlekina i Pierrota. W 1978 r. założył w Paryżu pierwszą francuską szkołę pantomimy, bo - jak powiada - kiedy zestarzeli się i pomarli Pierroci, nie było żadnej szkoły, która kształciłaby ich następców. Obecnie ta międzynarodowa szkoła Marcela Marceau jest najsłynniejszym i najbardziej prestiżowym centrum kształcenia artystów tej sztuki. Wielokrotnie wykładał w niej znakomity polski mim, inicjator i dyrektor artystyczny festiwalu, Stefan Niedziałkowski, który w tym roku obchodzi 40-lecie pracy artystycznej. Właśnie spektakl Stefana Niedziałkowskiego "Przebudzenia", który zostanie pokazany na jubileusz artysty, zakończy tegoroczny festiwal w niedzielę, 29 sierpnia.
W repertuarze obecnej edycji festiwalu znalazło się sześć przedstawień, z tym że pierwsze zaprezentowane na inaugurację składa się z dwóch krótkich spektakli polskich i jednego niemieckiego. Ponadto obejrzymy przedstawienia z Łotwy, Anglii i Rosji. Oczywiście nie mogło zabraknąć Wrocławskiego Teatru Pantomimy, założonego przez nieżyjącego już wybitnego artystę mimu Henryka Tomaszewskiego.
Taki zestaw repertuarowy stwarza okazję do zapoznania się i porównania rozmaitych stylów i technik, jakimi posługują się dziś artyści pantomimiczni w różnych krajach.
Temida Staniewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik 25-08-2004
Autor: DW