O stoczniach z Gradem i Bonim
Treść
Przedstawiciele związków zawodowych ze Stoczni Gdynia oraz Stoczni Szczecińskiej Nowa spotkają się dzisiaj z ministrem z kancelarii premiera Michałem Bonim i ministrem skarbu Aleksandrem Gradem, którzy mają przedstawić im plany dotyczące przyszłości ich firm. To pierwsze spotkanie pracowników i reprezentantów rządu od czasu podjęcia decyzji w sprawie przyszłości stoczni przez Komisję Europejską. W czasie spotkania związkowcy mają usłyszeć o projektach i pomysłach rządowych na obie stocznie oraz o założeniach do specjalnej ustawy, która ma pomóc w ich sprzedaży. Rozmowy zostały zainicjowane przez stoczniowców ze Szczecina, którzy wysłali w zeszłym tygodniu list do premiera Donalda Tuska z prośbą o pilne spotkanie w związku z brakiem dialogu na temat losów ich przedsiębiorstw. - Minister Boni zaprosił nas na spotkanie w dniu 13 listopada do MSP - zaznacza Krzysztof Fidura, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" SSN. W liście, poza terminem spotkania, Boni informuje stoczniowców, iż rząd nie zamierza przeprowadzać spraw stoczni bez porozumienia ze stroną społeczną. - Jeśli to się tak odbędzie, jak jest napisane, to będzie dobrze. Bardzo interesuje nas zabezpieczenie losu pracowników. Chcemy zapytać rząd, czy ma koncepcję na prywatyzację i na utrzymanie stoczni do końca terminu wyznaczonego przez KE, czyli do końca maja 2009 r. - podkreśla Fidura. Stoczniowcom zależy na utrzymaniu produkcji okrętowej, ale nie sprzeciwiają się wprowadzeniu dodatkowej działalności, np. wytwarzania konstrukcji stalowych. Z kolei 17 listopada odbędzie się wiec na terenie stoczni w Gdyni, w czasie którego pracownicy zostaną poinformowani o rezultatach dzisiejszych rozmów. Komisja Europejska wydała w ubiegłym tygodniu decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie i uznała udzieloną im pomoc publiczną za nielegalną. Jednocześnie dała polskiemu rządowi czas do końca maja 2009 r. na przeprowadzenie restrukturyzacji, która ma uchronić obie firmy przed upadłością. KE oczekuje, iż stocznie zostaną sprzedane w drodze "otwartego, przejrzystego, niedyskryminującego i bezwarunkowego przetargu". W przeciwnym wypadku KE nakaże zakładom zwrot pomocy publicznej. Przy sprzedaży stoczni pominięty ma być warunek utrzymania dotychczasowego poziomu zatrudnienia oraz niedomaganie się od nowego inwestora przejęcia zawartych już kontraktów. Zdaniem unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, takie warunki gwarantują zachowanie miejsc pracy w zakładach, które powstaną w miejsce stoczni. Dla związkowców takie rozwiązanie jest gorsze niż upadłość, ponieważ wyklucza zachowanie produkcji stoczniowej. Paweł Tunia "Nasz Dziennik" 2008-11-13
Autor: wa