Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O pół roku za późno

Treść

Elektrownia Kozienice powinna być znowu samodzielnym przedsiębiorstwem i dlatego należy ją wyłączyć z koncernu Enea - tak przynajmniej uważają związki zawodowe i wysłały w tej sprawie list do ministra skarbu Aleksandra Grada oraz zarządu Enei. Ale resort skarbu twierdzi, że to niemożliwe, bo Enea ma wkrótce trafić na giełdę. Niewykluczone jednak, iż pracownikom chodzi nie tyle o zablokowanie konsolidacji, ile o wymuszenie przyspieszenia wypłaty ekwiwalentów obiecanych załodze rok temu w momencie łączenia obu firm. Trzy związki zawodowe ("Solidarność" i dwa branżowe) zgodnie domagają się usamodzielnienia elektrowni, bo uważają, że będzie to dla zakładu i pracowników korzystniejsze. Do włączenia kozienickiego zakładu do Enei doszło prawie rok temu, ale już wtedy nie obyło się bez zgrzytów. Z konsolidacji wyłączono wówczas, na skutek protestów górników, kopalnię "Bogdanka" koło Lublina. Także w Kozienicach nie było spokojnie, bo związkowcom nie podobały się warunki finansowe połączenia zaproponowane załodze przez poprzedni rząd. Wreszcie ustalono, że będą wypłacane ekwiwalenty po 140 tys. zł brutto na jednego zatrudnionego lub akcje Enei. Do połączenia w końcu doszło, ale teraz związki zawodowe chciałyby przywrócenia stanu poprzedniego. Pracownicy przede wszystkim twierdzą, że Elektrownia Kozienice poradzi sobie jako samodzielne przedsiębiorstwo. W liście do ministra skarbu tłumaczą, iż nie jest im potrzebne wchodzenie do spółki zajmującej się dystrybucją prądu, a tym przede wszystkim dotąd zajmowała się Enea. Poznańska firma odpowiada bowiem za rozsyłanie prądu na terenie Wielkopolski, województwa lubuskiego, zachodniopomorskiego i częściowo kujawsko-pomorskiego. W ten sposób kontroluje 14 proc. rynku. Poszerzenie grupy kapitałowej miało wzmocnić Eneę i kozienicką elektrownię. Jednak teraz, jak tłumaczą związkowcy z Kozienic, warunki gospodarcze są zupełnie inne. Jeszcze rok temu mieliśmy nadprodukcję energii, a obecnie coraz częściej mówi się o jej deficycie. Dlatego przed elektrownią rysują się bardzo dobre perspektywy i przez wiele lat nie będzie ona miała problemów ze sprzedażą prądu. Nie potrzebuje więc pomocy silniejszego partnera. To, co dla związkowców jest atutem, resort skarbu ocenia zupełnie inaczej. Maciej Wiewiór, rzecznik prasowy ministerstwa skarbu, podkreśla, że trzeba myśleć perspektywicznie, a nie na kilka lat. Zaś dzięki połączeniu możliwe będzie realizowanie w Kozienicach dużych inwestycji. - Enea planuje budowę nowego bloku energetycznego o mocy 1000 MW, z czym sama elektrownia by sobie na pewno nie poradziła - mówi rzecznik Maciej Wiewiór. Przypomnijmy, że już teraz Kozienice z mocą prawie 2900 MW są największą elektrownią na węgiel kamienny w kraju. Jednak przeciwko odłączeniu elektrowni przemawiają przede wszystkim względy prawne. Na taki krok jest już za późno, bo Enea szykuje się do debiutu na giełdzie w Warszawie. Gotowy jest prospekt emisyjny, który w przyszłym tygodniu zostanie przekazany do Komisji Nadzoru Finansowego. Po wydaniu opinii przez KNF nie będzie już formalnych przeszkód w sprzedaży akcji (Skarb Państwa zachowa większościowy pakiet), co może nastąpić nawet jeszcze w tym roku lub na początku przyszłego. A w prospekcie, gdzie przecież zawarta jest wycena koncernu, jego majątek, przychody, zyski, kredyty i prowadzone oraz projektowane inwestycje, zapisano także dane dotyczące Elektrowni Kozienice. Stanowi ona kilkanaście procent wartości całej Enei. Pracownicy ministerstwa skarbu przyznają nieoficjalnie, że być może wniosek związków zawodowych byłby rozpatrywany przez ministra, gdyby wpłynął przynajmniej pół roku wcześniej, bo wówczas ewentualnie można było jeszcze korygować plany konsolidacji i prywatyzacji grupy Enea. Teraz jest po prostu niemożliwy do spełnienia. Z drugiej strony, niewykluczone, że list związkowców jest tak naprawdę nie tyle próbą zablokowania konsolidacji, ile elementem nacisku na Skarb Państwa i Eneę w sprawie szybszego uregulowania wypłaty ekwiwalentu pracownikom. Razem z byłymi pracownikami (głównie emerytami) na świadczenia czeka około 3,5 tys. osób. Chciałyby one dostać pieniądze jak najszybciej, a tymczasem z analiz prawnych, którymi dysponują związki zawodowe, wynika, że może się to stać nawet dopiero za półtora roku, po umorzeniu części akcji Enei. - Niezadowolenie wśród załogi jest bardzo duże - nie kryje Andrzej Boński, przewodniczący zakładowej "Solidarności". - Ministerstwo szuka rozwiązania, aby jak najszybciej załatwić sprawę ekwiwalentów - odpowiada Maciej Wiewiór. Jeśli jednak takie rozwiązanie szybko się nie znajdzie, wówczas w Kozienicach może dojść do strajku. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-05-29

Autor: wa