O ministerialny włos
Treść
Sejm ma nowego marszałka. Rano bez kłopotów odwołał Józefa Oleksego, kilka godzin później rywalizację z Józefem Zychem o włos wygrał Włodzimierz Cimoszewicz. Dwie godziny później prezydent przyjął jego dymisję z funkcji ministra spraw zagranicznych. Nowym szefem dyplomacji został dotychczasowy wiceminister, profesor Adam Rotfeld.
Józef Oleksy, ustępując ze stanowiska marszałka Sejmu, wygłosił przemówienie bardzo podobne do tego z 1995 r., gdy ustępował ze stanowiska premiera. - Robię to, nie poczuwając się do żadnej winy. Podzielam jednak opinię, że osoba publiczna nie powinna być obciążona żadnymi podejrzeniami czy oskarżeniem i ta zasada musi zawsze obowiązywać - mówił Oleksy. - Zamykam kolejny etap mojej pracy dla Polski, której poświęciłem całe moje dotychczasowe życie i wszystkie siły, czerpiąc z tego zarówno poczucie dumy, jak i doświadczając gorzkich rozczarowań - dodał.
Z jego odwołaniem nie było żadnych kłopotów, choć 17 posłów nie chciało się pogodzić z tą decyzją, m.in. oskarżony w aferze starachowickiej były poseł SLD Andrzej Jagiełło. - Gdyby pozwolić głosować Andrzejowi Pęczakowi, to też na pewno wsparłby swojego "Józia" - żartowali w kuluarach posłowie opozycji.
Jako kontrkandydat Włodzimierza Cimoszewicza (SLD) zgłoszony został Józef Zych (PSL).
W nieformalnej debacie przed głosowaniem Andrzej Lepper zapowiedział, że Samoobrona poprze Zycha. To znacznie zwiększyło jego szanse, ale ostatecznie to Cimoszewicz uzyskał bezwzględną większość głosów (223 - dokładnie tyle ile było wymagane przy obecności na sali 444 posłów). Zych dostał jedynie 4 głosy mniej.
Jeszcze przed głosowaniem przepytywany wśród kandydatów był głównie Cimoszewicz. Janusz Dobrosz (LPR) pytał, jak ma zamiar być dobrym marszałkiem, skoro jako minister zlekceważył uchwałę Sejmu w sprawie reparacji wojennych wobec Niemiec. Antoni Stryjewski (RKN) przypomniał, że w czasie jednej z debat minister z ławy rządowej określił grupę posłów mianem "bydlaków". Roberta Strąka (LPR) interesowała rola Cimoszewicza w aferze fabryki osocza. - Żeby się nie okazało, że Sejm powoła pana na marszałka, a potem znów będzie musiał odwoływać, bo będzie pan w charakterze podejrzanego - mówił. Później debata dotyczyła już głównie powodzi z 1997 r. - Cimoszewicz był wówczas premierem.
Niestety, przyszły marszałek nie powiedział nic na temat planowanych przez siebie zmian w pracach Sejmu. Po wyborze przyznał tylko, że z ponad 250 ustaw, nad którymi pracuje w tej chwili Sejm, z pewnością części nie uda się przyjąć przed zaplanowanymi na czerwiec wyborami. W związku z tym zarówno rząd, jak i posłowie będą musieli podjąć działania zmierzające do ustalenia, które akty prawne są najważniejsze. Zapowiedział również, że nie dopuści, by sala sejmowa stała się miejscem kampanii wyborczej.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-01-06
Autor: kl