Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O "łowcach skór" wiedzieli wszyscy?

Treść

O handlu informacjami nt. zgonów wiedzieli wszyscy, począwszy od dyrekcji łódzkiego pogotowia, a skończywszy na prokuraturze - te szokujące informacje podał zeznający wczoraj w procesie tzw. łowców skór były dyrektor pogotowia, a obecnie dyrektor ds. lecznictwa łódzkiego oddziału NFZ. W procesie zeznawał on jako świadek. To kolejne niezwykle bulwersujące informacje, niedawno bowiem jeden ze świadków potwierdził, że proceder handlu jest kontynuowany.
- O tym, że w pogotowiu sprzedawano informacje o zgonach pacjentów, prokuratura i łódzcy urzędnicy miejscy wiedzieli od 1992 roku - zeznał wczoraj przed łódzkim sądem były dyrektor pogotowia Ryszard Lewandowski. Według niego, procederem tym zajmowało się nie tylko pogotowie, ale też szpitale i policja. Lewandowski twierdzi, że o wszystkim zawiadamiał odpowiednie służby. - Najpierw UOP, potem ABW, a nawet urząd skarbowy, ale bez skutku, przez tyle lat pracy w pogotowiu nie mogłem sobie z tym poradzić, bo nie miałem wsparcia w organach ścigania - mówi Lewandowski. Teraz prokuratura musi sprawdzić, czy rzeczywiście od dyrekcji pogotowia wpływały zawiadomienia o popełnianych przez jego podwładnych przestępstwach. Czy dyrektor wiedział, że w celu zarobienia jak największych pieniędzy jego pracownicy uśmiercali pacjentów? Z jego zeznań wynika, że o zabijaniu ludzi dowiedział się dopiero po ujawnieniu całej afery.
Ryszard Lewandowski był dyrektorem pogotowia przez 12 lat, do października 2001 r. Potem przez kilka lat kierował jedną z łódzkich przychodni. Od niedawna jest dyrektorem ds. lecznictwa łódzkiego oddziału NFZ.
W procesie "łowców skór" oskarżeni są dwaj byli sanitariusze i dwaj byli lekarze łódzkiego pogotowia. Andrzej N. i Karol B. - byli sanitariusze - są oskarżeni o zabójstwo pięciu pacjentów. Według prokuratury, mieli im podać pavulon (lek zwiotczający mięśnie). Przed sądem żaden nie przyznał się do popełnienia zbrodni (N. przyznał się do nich w trakcie śledztwa). Przyznali się jedynie do przyjmowania pieniędzy od firm pogrzebowych za informacje o zgonach oraz do fałszowania recept. Do winy nie przyznają się również dwaj lekarze: Janusz K. i Paweł W., których prokuratura oskarżyła o narażenie w sumie czternaściorga pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych. Byłym sanitariuszom grozi dożywocie; lekarzom, którzy odpowiadają z wolnej stopy - do 10 lat więzienia.
Anna Skopinska, Łódź

"Nasz Dziennik" 2005-11-22

Autor: ab