O jeden procent co rok
Treść
3,5 mld zł dodatkowych pieniędzy z budżetu państwa w przyszłym roku na służbę zdrowia obiecał premier Jarosław Kaczyński. Łączny wzrost nakładów wyniesie około 11 mld zł, głównie z powodu wzrostu wpływów Narodowego Funduszu Zdrowia. Dodatkowe środki mają pochodzić z przekazania części wpływów z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych na NFZ.
Minister zdrowia Zbigniew Religa ogłosił, że w jego resorcie jest już przygotowana ustawa, w myśl której połowa pieniędzy z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych będzie trafiać do Narodowego Funduszu Zdrowia. Rząd ma też plan corocznego podnoszenia wydatków na opiekę zdrowotną. Zdaniem ministra Religi, około 2011 roku nakłady na ochronę zdrowia wzrosną do 6 proc. PKB. Nie da się tego jednak osiągnąć bez stopniowej podwyżki składek na zdrowie. - Od 2009 roku składka będzie wzrastać o 1 proc. rocznie do 13 proc. dochodów - zapowiedział minister.
Zdaniem prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej Konstantego Radziwiłła, to bardzo dobrze, że ministerstwo zapowiada działania, których środowisko lekarskie domagało się już od dawna. - Wzrost składki, dojście do 6 proc. PKB na ochronę zdrowia to postulaty lekarzy niezbędne dla uzdrowienia systemu opieki zdrowotnej - powiedział Radziwiłł. Zaznaczył także, iż idealna byłaby taka sytuacja, gdyby po wyborach - niezależnie kto je wygra - nowy rząd nie odszedł od tych rozwiązań.
Konstanty Radziwiłł zauważył, że bogate kraje zachodnie przeznaczają na ochronę zdrowia ze środków publicznych już w tej chwili powyżej
9 proc. PKB. - Mam nadzieję, że nie jest to chwyt wyborczy, ponieważ wszyscy inni, którzy kandydują do parlamentu, będą mówić to samo - stwierdził Radziwiłł. - To jest po prostu potrzebne Polakom, polska ochrona zdrowia cierpi na różne problemy, ale tym podstawowym i największym jest jej skrajne niedofinansowanie. Mam nadzieję, że tak ostre postawienie tej sprawy w kampanii wyborczej spowoduje, że wszyscy inni będą ten pomysł realizować - dodał prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Niezbyt optymistycznie tę wiadomość przyjęła opozycja. - Niepokoi mnie moment, w którym te deklaracje zostały wypowiedziane, czyli kampania wyborcza. Całkiem inny wydźwięk tych słów byłby, gdyby były wypowiedziane przez premiera miesiąc lub dwa miesiące temu, kiedy pod jego urzędem stały pielęgniarki i lekarze. To podważa wiarygodność tych słów - stwierdził Przemysław Andriejuk (LPR) z sejmowej Komisji Zdrowia. - Tak naprawdę istotą kryzysu polskiej służby zdrowia jest zły system, więc nawet jeśli te pieniądze będą, a już wielokrotnie podobno były w poprzednich latach - to będzie to podtrzymywanie kolosa na glinianych nogach - chorego systemu, który wcześniej czy później i tak będzie musiał runąć. Tak więc nieważne, ile to będzie pieniędzy, one przy tym nieszczelnym i nieefektywnym systemie będą zmarnowane - zaznaczył.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2007-09-11
Autor: wa