Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O Iraku i Unii

Treść

O stabilizacji w Iraku i przyszłości Unii Europejskiej rozmawiali w sobotę w Berlinie kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, prezydent Francji Jacques Chirac i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Choć nie udało im się uzgodnić wspólnego stanowiska w sprawie planów stabilizacji w Iraku, wielu obserwatorów zaniepokoiła próba wpływania na przyszłość Unii Europejskiej jedynie przez trzy państwa.
Przywódcom państw biorących udział w szczycie nie udało się dojść do porozumienia w sprawie, która zdominowała ich rozmowy - konfliktu w Iraku. Pomimo zapewnień Schroedera, iż zrobiono w tym kierunku znaczące kroki, rozbieżności pozostały zbyt duże. Wielka Brytania jest wciąż uczestnikiem wojny, a Francja i Niemcy są jej przeciwnikami.
Udało się jedynie ogólnie porozumieć w kwestii stopniowego zwiększenia roli ONZ w procesie stabilizacyjnym w Iraku. Lecz już w kwestii metod, jakimi należy się posłużyć, a także kształtu nowej rezolucji Rady Bezpieczeństwa - nie jesteśmy jednomyślni - przyznali niemiecki kanclerz i francuski prezydent.
Francja i Niemcy opowiadają się za szybkim oddaniem władzy w tym państwie samym Irakijczykom. Chirac uznał, iż powinno się tego dokonać w ciągu najbliższych tygodni, najwyżej miesięcy. Natomiast Wielka Brytania (podobnie jak USA) mówi w tym wypadku o długim i żmudnym procesie. Uczestnicy szczytu berlińskiego zapewnili, iż pomimo obecnych rozbieżności, rozmowy na temat kształtu nowej rezolucji będą w dalszym ciągu prowadzone w Waszyngtonie, gdzie przywódcy trzech państw zamierzają spotkać się z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Niemieckie agencje dostrzegły też pewne sukcesy szczytu. Nieoczekiwanie Tony Blair poparł niemiecko-francuską inicjatywę utworzenia europejskiego systemu obrony. Do tej pory Blair zdecydowanie sprzeciwiał się temu pomysłowi, uznając, iż jest to zagrożenie dla NATO. Schroeder ponownie zapewniał, że obawy, iż siły te będą skierowane przeciwko, są absurdalne. Zdaniem Schroedera, optymalnym wyjściem przy tworzeniu europejskiego korpusu, byłaby współpraca wszystkich 25 członków Unii, ale jeżeli okaże się to niemożliwe, należy skorzystać z kooperacji w węższym gronie państw.
Premier Wielkiej Brytanii nie sprzeciwił się również niemiecko-francuskiej inicjatywie pobudzenia gospodarczego w Unii Europejskiej poprzez wielomiliardowe inwestycje, które mają pobudzić europejską gospodarkę. Uczestnicy szczytu wystosowali list do Romano Prodiego, premiera Włoch (przewodzących w tym półroczu UE), o stworzenie lepszych warunków dla inwestycji dla europejskich przedsiębiorców.
Media niemieckie - komentując szczyt berliński - piszą o płynącej z Madrytu i Rzymu coraz głośniejszej krytyce w stosunku do przywódców Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji. We Włoszech i Hiszpanii istnieją poważne obawy (państwa te nie zostały zaproszone na szczyt), że wymienione trzy kraje UE będą podejmowały najważniejsze decyzje w imieniu całej Unii, podobnie jak to było ostatnio w wykonaniu Niemiec i Francji.
Również niemiecka opozycja ostrzega rząd Schroedera przed wkroczeniem na niebezpieczną drogę podejmowania decyzji w gronie tylko trzech największych państw Unii. Przewodniczący Komisji Europejskiej w Bundestagu Matthias Wissmann (CDU) stwierdził na łamach "Berliner Zeitung", iż jest zdziwiony, że na szczyt berliński nie poroszono na przykład ani szefów polskiego, ani hiszpańskiego rządu.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 22-09-2003

Autor: DW