Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O drzewie

Treść

Jeszcze raz zajrzyjmy do klasztoru w Clerlande. Tym razem zerknijmy do wnętrza kaplicy, a dokładniej – na zakończenia (rzec by się chciało „kapitele”, ale to byłoby zbyt wiele) filarów wspierających dach. Tworzą one konstrukcję przypominającą koronę drzewa. Cztery, przymocowane śrubami segmenty rozchodzą się promieniście od trzonu filaru, aby wesprzeć dach w czterech rozmaitych punktach. Segmenty te mają pewną długość i grubość. Są niczym gałęzie wyrastające z pnia, których zwieńczeniem jest korona dachu. Jednocześnie mają też w sobie kruchość i moc. Kruchość – bo są tylko cztery. Moc – bo swym zasięgiem próbują objąć jak największą powierzchnię.

Te filary w oczywisty sposób nawiązują do lasu, który otacza klasztor. Struktura i logika drzewa zostaje przeniesiona do wnętrza klasztornego zabudowania – do kaplicy. W ten sposób przestrzeń spotkania z Bogiem w Eucharystii jest rozpięta na drzewach. Drzewa ją podtrzymują, ale i chronią.

Można by w tym miejscu przypomnieć całą bogatą teologiczną symbolikę drzewa (rajskiego i Krzyża). Istnieje jednak bogata literatura na ten temat. Skupmy się więc jedynie na dość oryginalnej idei posłużenia się analogią drzewa w architektonicznej konstrukcji wnętrza. Zazwyczaj drzewa rosną swobodnie i jest to możliwe, ponieważ z góry nic je nie ogranicza. W opisywanej kaplicy drzewa te są wpisane w przestrzeń je obejmującą i, na swój sposób, ograniczającą.

Taki właśnie obraz może być wymowną metaforą pewnego niewielkiego, lecz istotnego fragmentu Reguły św. Benedykta pochodzącego z jej 21. rozdziału. Mowa w nim o Dziekanach klasztornych, czyli pomocnikach opata w zarządzaniu wspólnotą. Św. Benedykt pisze: Dziekani powinni być tak wybierani, aby opat mógł na nich bezpiecznie złożyć część swoich obciążeń (RB 21, 3).

Zdanie to oddaje istotę ważnego zjawiska w zarządzaniu jakim jest delegowanie. Żaden zarządzający nie jest w stanie dopilnować wszystkiego. Dlatego dobiera sobie współpracowników, aby im powierzyć część swoich zadań. W ten sposób na nich spada część jego obciążeń i odpowiedzialności. Cała operacja ma być bezpieczna – wymaga więc od delegowanych odpowiednich kwalifikacji.

Delegowanie samo w sobie wiąże się z ryzykiem. Może być ono problematyczne z dwóch powodów:

a) braku zaufania przełożonego;

b) braku zaangażowania osób delegowanych.

W tym pierwszym przypadku dla wszystkich wygodny okazuje się model autorytarny zostawiający przełożonemu pełnię władzy przy całkowitej bierności podwładnych. W przypadku drugim władza ta w pewnym stopniu zostaje oddana drugim, co jednak jest możliwe i sensowne jedynie wtedy, gdy są oni odpowiedzialni i lojalni.

Zaangażowanie we wspólnotę poszczególnych członków jest dzisiaj może bardziej aktualne niż kiedyś. Między innymi tu właśnie może się spotkać tradycja benedyktyńska ze współczesnymi teoriami zarządzania.

W obu rzeczywistościach jednakże rządzą uniwersalne, psychologiczne zasady bycia w grupie. Właśnie one mogą być świetnie zilustrowane owym filarem, który swymi czterema, wzmocnionymi śrubami wypustkami, próbuje jakby rozpaczliwie wesprzeć dach. Jak to kiedyś ujął wizytator jednego z benedyktyńskich klasztorów: zbyt wiele spoczywa na zbyt niewielu.

Zastanawiające jest to, że – jak pokazuje praktyka zarządzania (sformułowana pod postacią tzw. zasady Pareto) – zazwyczaj 20% danej grupy utrzymuje pozostałe 80%. Znaczy to, że z natury nie wszyscy jednakowo się angażują. Ci zaangażowani bardziej pchają (albo ciągną) całą wspólnotę czyli, w praktyce, jej niezaangażowaną większość.

Święty Benedykt był tego świadomy, pisząc o należnej każdemu właściwej mierze. Trudno jednak przyjąć ten fakt, będąc samemu tym zaangażowanym we wspólnocie – i widząc brak zaangażowania innych. Pojawiają się bowiem pytania: jak rozumieć, egzekwować i pobudzać odpowiedzialność? Jak darzyć wszystkich jednakowym szacunkiem? Okazuje się, że granica między niemożnością a lenistwem jest bardzo płynna. Podobnie jak ta między byciem w potrzebie a wykorzystywaniem usłużności i dobroci innych.

Tu wraca obraz drzewa, które – jako rosnące swobodnie może być metaforą przyjętej świadomie i w sposób wolny odpowiedzialności. Owszem, drzewo może walczyć o światło słońca, glebę czy wodę – zwłaszcza na początku swego życia. Zasadniczo jednak, jak już wyrośnie, śmiało pnie się do góry dając przez to wiele dobrego swemu środowisku. Można na nim „polegać”. A i ono „nie ogląda się” na swoich sąsiadów. Ma swoje miejsce, i związane z tym zadanie w ekosystemie. Jeśli zechcemy zinterpretować wpisanie tak rozumianego drzewo w przestrzeń naszej kaplicy, która wspiera, otwiera się nam ciekawa perspektywa. Kiedyś, jeden z nieżyjących już mnichów zapytany przez odwiedzającą jego klasztor młodzież o definicję mnicha odpowiedział, że mnich jest jak drzewo. Rośnie, daje cień owoce, tlen – czyniąc to nieraz w tak oczywisty sposób, że… nikt tego nie zauważa. Jest w tym jakaś podstawowa odpowiedzialność. Bo gdyby nie drzewa, to czy moglibyśmy żyć? Jak te filary w Clerlande osoby odpowiedzialne, tacy mnisi-drzewa, podtrzymują przestrzeń naszego życia i modlitwy.

„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.

Źródło: ps-po.pl, 6 września 2017

Autor: mj

Tagi: O drzewie