O co sąd zapyta Tuska?
Treść
Choć od katastrofy samoloty Tu-154M minęło już ponad półtora roku,  Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie przekazała dotąd precyzyjnej  informacji o tym, jakie działania zostały podjęte przez rząd po 10  kwietnia 2010 roku. I na jakich rozwiązaniach prawnych oparte były  podejmowane decyzje dotyczące sposobu badania katastrofy. Powód?  Wszystkie ustalenia były w formie ustnej i dlatego nie zawarto ich w  żadnym dokumencie.
Jak zauważył mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik  kilku poszkodowanych rodzin, który od kilku miesięcy próbuje z  kancelarii premiera uzyskać informacje na temat trybu procedowania rządu  po 10 kwietnia 2010 roku, ustalenia ustne, owszem, mogły mieć miejsce.  Ale Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie wskazała, co z owych ustaleń  wynikało, jakie przyjęto rozwiązania i jakie pole do interwencji  pozostawił sobie polski rząd. A tego m.in. dotyczyło wystąpienie  pełnomocnika do kancelarii premiera. 
Nie ma zatem odpowiedzi na  pytania o to, kto podejmował ustne umowy, kto i w jaki sposób uprawnił  do tego ową osobę, co faktycznie ustalono z Rosjanami, czy zawarto umowy  międzynarodowe, a może były to tylko uzgodnienia, na działanie, według  dokładnie jakich regulacji prawnych strona polska wyraziła zgodę i w  końcu, czy owe regulacje wyznaczały, jak wyglądać ma procedura  rozstrzygania sporów. Tymczasem tego rodzaju szczegóły są istotne z  punktu widzenia praw, jakie mają poszkodowani, chociażby w dochodzeniu  zmiany treści raportu sporządzonego przez rosyjski Międzypaństwowy  Komitet Lotniczy (MAK).
Wobec postawy KPRM mec. Rogalski złożył  skargę na bezczynność kancelarii do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego  w Warszawie. Pełnomocnik ufa, że z jego pomocą uda się ujawnić  wszystkie dokumenty i zawarte w nich szczegóły związane z procesem  przyjmowania podstaw prawnych badania katastrofy. 
W sierpniu tego  roku w przesłanym do mec. Rogalskiego stanowisku KPRM zaznaczyła: "Zgoda  na zastosowany przez Federację Rosyjską reżim prawny została udzielona w  formie konkludentnej. Nie było odrębnej decyzji Prezesa Rady Ministrów i  Rady Ministrów w tej sprawie. Konsultacje w tym zakresie były  dokonywane na bieżąco i roboczo, w czasie umożliwiającym natychmiastowe  podjęcie badania przyczyn katastrofy, dlatego nie miały formy dokumentów  w rozumieniu art. 6 ust. 2 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie  do informacji publicznej". Jak dodano, decyzje podejmowane były po  konsultacjach prowadzonych z kierownictwem Rządowego Centrum Legislacji,  Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. KPRM  przyznała też, że z racji ustnej formy ustaleń nie zostały one  zarejestrowane w Sekretariacie ONZ w formie umowy międzynarodowej  regulującej sposób prowadzenia badań. 
Deklaracja kancelarii  dotycząca ustnego zawierania umów z Rosjanami intryguje także z  perspektywy deklaracji, jakie tuż po katastrofie samolotu Tu-154M  składał Dmitrij Miedwiediew. Prezydent Federacji Rosyjskiej wyraźnie  wówczas zapewniał, że "śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w  Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i  rosyjskich". Warto przypomnieć, że pojawiały się wtedy oceny, iż ta  ustna deklaracja Miedwiediewa nie była wiążąca. W praktyce okazało się,  że taka współpraca miała miejsce, ale tylko przez pierwsze trzy dni po  katastrofie. Potem główny ciężar badań - i jak się okazało, na mocy  ustnych ustaleń - został scedowany na MAK, a strona polska mogła liczyć  wyłącznie na efekty prac polskiego akredytowanego przy MAK oraz  instytucję międzynarodowej pomocy prawnej, na mocy której polscy  prokuratorzy współpracują do dziś z rosyjskimi śledczymi.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik Poniedziałek, 5 grudnia 2011, Nr 282 (4213)
Autor: jc