Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nurkowie odnajdują ciała

Treść

Do sześciu wzrosła już liczba ofiar wypadku włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Nadal nie ma informacji o losie 16 pasażerów. Burmistrz wyspy Giglio, w pobliżu której statek utknął na mieliźnie, podkreśla jednak, że szanse znalezienia żywych ludzi we wraku są znikome.

Szóstą ofiarę śmiertelną piątkowego wypadku wycieczkowca Costa Concordia ratownicy wyłowili wczoraj rano. Ciało pasażera w kamizelce ratunkowej znaleziono na drugim pokładzie w zatopionej części statku. Włoskie media podkreślają, że nadal nie ma informacji o około dziesięciu pasażerach i sześciu członkach załogi. W rozmowie z dziennikarzami Sergio Ortelli, burmistrz wyspy Giglio, podkreśla jednak, że po blisko 70 godzinach od wypadku szanse na znalezienie żywych ludzi we wraku spadły do minimum. Podobnie coraz mniej nadziei mają ratownicy, którzy informują, że od niedzielnego popołudnia nie usłyszeli żadnego dźwięku mogącego sygnalizować obecność żywych ludzi na pokładzie. Obawiają się, że pozostali zaginieni mogą znajdować się na najniższych, całkowicie obecnie niedostępnych i zalanych poziomach olbrzymiego statku. Tymczasem służby meteorologiczne zapowiadają w najbliższych godzinach pogorszenie pogody w rejonie Morza Tyrreńskiego, co może dodatkowo utrudnić pracę ratowników.


Zawinił kapitan
Pracujący na miejscu katastrofy nurkowie odnaleźli w niedzielę czarną skrzynkę, która pozwoli ustalić okoliczności uderzenia statku o podmorską skałę. Zdaniem komentatorów, znajdujące się na niej nagranie raczej potwierdzi dotychczasowe spekulacje o winie kapitana Francesco Schettina. Ta została już niemal przesądzona po niedzielnym oświadczeniu włoskiego armatora Costa Crociere, do którego należał 300-metrowy wycieczkowiec Costa Concordia, a w którym w sposób jednoznaczny wskazane zostały błędy 52-letniego kapitana. "Wydaje się, że dowódca statku popełnił błędy, które miały poważne konsekwencje" - czytamy w cytowanym przez BBC oświadczeniu. Jak napisano dalej, chodzi o obranie kursu zbyt blisko brzegu, co było niezgodne z planem, i opuszczenie pokładu przed zakończeniem akcji ewakuacyjnej. Gazeta "Corriere della Sera" ujawnia zaś, że kapitan, łamiąc zasady bezpieczeństwa, zbliżył się do wyspy, by zrobić przyjemność znajomemu - szefowi pokładowej restauracji. Ponadto media z oburzeniem informują, że alarm dla pasażerów i załogi został ogłoszony dopiero po godzinie od uderzenia w skały, które spowodowało gigantyczną wyrwę w kadłubie, a kapitan nie poinformował o problemach statku za pomocą sygnału SOS. Z pierwszych ustaleń wynika, że to sztab operacyjny na lądzie jako pierwszy nawiązał łączność z Costa Concordią po sygnałach, jakie uzyskał od dzwoniących pasażerów.
Costa Concordia w piątek wieczorem przewrócił się u wybrzeży Toskanii po uderzeniu o skały. Łącznie na pokładzie olbrzymiego statku wycieczkowego, który wyruszył w rejs po Morzu Śródziemnym, były 4232 osoby z 62 krajów, w tym 12 Polaków (trzech z nich to członkowie załogi). Polskie służby konsularne w Rzymie informują, że wszyscy są cali i zdrowi, a niektórzy powrócili już do swych domów.

Marta Ziarnik

Nasz Dziennik Wtorek, 17 stycznia 2012, Nr 13 (4248)

Autor: au