Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowi święci

Treść

Ojciec Święty Benedykt XVI kreował w sobotę 22 nowych kardynałów i wydał decyzje w sprawie kanonizacji 7 błogosławionych. Wśród nich są zarówno osoby świeckie, jak i duchowne. Radości z tego wydarzenia nie kryją mieszkańcy Madagaskaru, Filipin, a także rdzenna ludność Kanady, której poczet świętych dopiero zaczyna się zapełniać.

Wkrótce Kościół zyska siedmiu nowych świętych. Są wśród nich dwaj męczennicy: 18-letni katechista z Filipin Pedro Calungsod oraz francuski misjonarz Jacques Berthieu SJ zamordowany na Madagaskarze; dwoje założycieli zgromadzeń zakonnych: włoski kapłan ks. Giovanni Battista Piamarta oraz hiszpańska zakonnica s. Maria z Góry Karmel; amerykańska zakonnica niemieckiego pochodzenia s. Maria Anna Cope; a także dwie świeckie kobiety: mistyczka Anna Schäffer oraz kanadyjska Indianka Kateri Tekakwitha.
Pierwszy z wymienionych kandydatów do grona świętych oddał życie za chrzest święty. Błogosławiony Pedro Calungsod (1654-1672), bo o nim mowa, swoje krótkie życie całkowicie poświęcił służbie Bogu i głoszeniu Ewangelii. Jako młody katechista razem z bł. o. Diegiem San Vitoresem SJ posługiwał wśród mieszkańców Czamorro. Ludzie bardzo cenili sobie ich posługę, ale do czasu. Pewnego dnia jakiś chiński kupiec puścił w obieg plotkę, jakoby woda używana przez nich do chrzczenia dzieci była zatruta. Odtąd ludzie zaczęli traktować ich z wrogością, wręcz nienawiścią. Ostatecznie obu zadano śmierć po tym, jak na prośbę matki ochrzcili małą dziewczynkę. Kanonizacja bł. Pedra Calungsoda jest niesamowitą radością dla Filipińczyków, bo po św. Lorenzie Ruizie jest on dopiero drugim kanonizowanym Filipińczykiem.
Radość przeżywają też mieszkańcy Madagaskaru. Cieszą się, że wkrótce zostanie ogłoszony świętym męczennik - o. Jacques Berthieu SJ (1838-1896), z pochodzenia Francuz. W czasie kiedy jezuita przebywał na wyspie, podobnie jak dziś, dochodziło tam do ciągłych walk i rebelii. Jej mieszkańcy chcieli pozbyć się nie tylko Europejczyków, ale i katolickiej wiary. Ojciec Berthieu wpadł w ręce rozwścieczonych powstańców, którzy bezlitośnie go skatowali i postawili mu warunek: "Zostawimy cię przy życiu, ba, nawet uczynimy cię naszym przywódcą, ale musisz zaprzeć się swojej wiary". Misjonarz upadł na kolana i bez namysłu powiedział: "Nie mogę na to przystać. Wolę umrzeć". Chwilę później, gdy modlił się za swoich oprawców, ci zastrzelili go, a jego ciało wrzucili do rzeki. Był 8 czerwca 1896 roku. Niespełna 70 lat później Kościół uznał jego męczeństwo i włączył go do grona błogosławionych. Tym samym o. Berthieu stał się pierwszym błogosławionym malgaskiej ziemi.
Kolejnym świętym zostanie również kapłan - bł. ks. Giovanni Battista Piamarta (1841-1913), założyciel Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu i Zgromadzenia Pokornych Służebnic Pańskich. Złotą zasadą, na której opierał swoje życie, była codzienna modlitwa: "dwie albo trzy godziny modlitwy każdego ranka przed rozpoczęciem pracy". Bo praca - jak uczył chłopców, dla których założył specjalny instytut rzemieślniczy - aby przynosiła efekty, musi być uświęcona modlitwą.
W podobnym duchu kształciła swoje podopieczne bł. s. Maria z Góry Karmel (1848-1911). Całym sercem oddana Najświętszej Maryi Pannie pragnęła, aby "kształcenie dzieci i młodzieży wypływało z serca i tą drogą prowadziło do inteligencji". Również św. s. Maria Anna Cope (1838-1918) zajmowała się wychowaniem dzieci, zgodnie z charyzmatem swojego zgromadzenia. Jednak w miarę poszerzania działalności zakonu o prowadzenie szpitali otrzymywała szerszy zakres obowiązków. Jako jedyna z różnych 50 wspólnot, do których skierowano tę prośbę, zgodziła się wyjechać na Wyspy Hawajskie, by tam otoczyć opieką trędowatych. Spędziła na wyspach 30 lat w służbie tym najbiedniejszym. Dzięki jej zaangażowaniu tamtejszy rząd ustanowił prawa chroniące dzieci i uznano godność ludzi dotkniętych trądem. Cierpienie, z jakim się stykała, stało się jej powołaniem.
Tak też było w przypadku niemieckiej błogosławionej - Anny Schäffer (1882-1925). Kiedy miała 14 lat, sytuacja życiowa zmusiła ją do podjęcia służby. Doszło wówczas do zdarzenia, które zaważyło na całym jej życiu. Uległa straszliwym poparzeniom, wskutek czego do końca życia pozostała przykuta do łóżka. Kiedy ból nieco ustawał, Anna chwytała za igłę i szyła. Jej ukochanym motywem było Serce Jezusa. Poza tym wiele pisała. Odkryła swoje powołanie - zgodę na cierpienie i dzielenie go z ukrzyżowanym Panem. Doznała łaski widzenia swojego Anioła Stróża, który już do końca pozostał jej najwierniejszym przyjacielem. Za swojego mistrza duchowego Anna obrała św. Franciszka i podobnie jak jego Bóg naznaczył ją stygmatami. Anna prosiła o łaskę, by były one ukryte. Tak też się stało. Kiedy ból się nasilał, wówczas mówiła: "W takich chwilach wydaje mi się, że Ojciec w Niebie musi mnie szczególnie miłować". W 1914 r. uzyskała łaskę zaślubin duchowych z Chrystusem. Żywiła wyjątkowe nabożeństwo do Eucharystii. Dlatego też 74 lata po jej śmierci Jan Paweł II, wynosząc ją do chwały ołtarzy, podkreślił, że "Eucharystia była źródłem jej siły". Błogosławiona Anna mawiała: "Mam trzy klucze do raju: największy jest ten z czystego żelaza, bardzo ciężki - to moje cierpienie. Drugi to igła do szycia, a trzeci to pióro".
Nieco inne świadectwo złożyła swoim 24-letnim życiem św. Kateri Tekakwitha (1656-1680) - pierwsza beatyfikowana Indianka z Kanady. Już od najmłodszych lat napotykała trudności. Kiedy miała 4 lata, cała jej rodzina zachorowała na ospę. Ona jedna przeżyła, choć przebyta choroba uszkodziła jej wzrok. Wychowywana była przez ciotki, które z wrogością podchodziły do chrześcijaństwa. Dobrą Nowinę o Bogu usłyszała dopiero od przybyłych do sąsiedniej wioski jezuitów. Przyjęła chrzest i postanowiła żyć w celibacie, gdyż czuła się Oblubienicą Boga. Ale jej wiara ściągnęła na nią szyderstwo, kpinę, nawet pogróżki. W końcu Kateri zdecydowała się na ucieczkę na ksaweriańską misję w Quebecu. Tam uczyła dzieci katechezy, opiekowała się chorymi i starszymi, a ludzie nazywali ją świętą. Niestety, dość szybko zachorowała na gruźlicę i zmarła. Chwilę przed śmiercią zdążyła powiedzieć: "Jezu, kocham Cię!". Świadkowie jej śmierci mówili, że gdy tylko zamknęła oczy, z jej twarzy, która zajaśniała niespotykanym pięknem, znikły pozostałości po ospie. Od tamtego czasu odnotowano wiele uzdrowień przypisywanych jej wstawiennictwu.

Anna Bałaban

Nasz Dziennik Poniedziałek, 20 lutego 2012, Nr 42 (4277)

Autor: au