Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowi ludzie Millera

Treść

Premier przedstawił nazwiska nowych ministrów w swoim rządzie. Szefem resortu środowiska ma zostać Czesław Śleziak z SLD, dotychczasowy wiceminister. Pewne zaskoczenie wywołała natomiast nominacja Adama Tańskiego, który pokieruje pracami resortu rolnictwa.
Jeszcze wczoraj rano jako kandydata na nowego ministra rolnictwa wymieniano szefa Partii Ludowo-Demokratycznej Romana Jagielińskiego. Sam zainteresowany był przekonany, że wieczorem odbierze z rąk prezydenta ministerialną tekę. Tak się jednak nie stało. Po południu premier ogłosił, że pracami tego resortu kierować będzie Adam Tański, wieloletni prezes Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, a wcześniej działacz "Solidarności" i minister w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego. Tański jest obok szefa SKL Artura Balazsa sygnatariuszem i uczestnikiem "Obywatelskiej Inicjatywy na rzecz Integracji Polski z UE", która powstała w grudniu ubiegłego roku po szczycie UE w Kopenhadze. Uczestniczą w niej działacze UW, PO i byłego AWS. Nowym ministrem środowiska będzie Czesław Śleziak z SLD, dotychczasowy wiceminister w tym resorcie.
Wiele wskazuje na to, że Miller nie będzie próbował konstruować nowej koalicji z udziałem małych kół poselskich, ale raczej zdecyduje się na ryzykowny wariant tworzenia doraźnych układów z Samoobroną i Platformą Obywatelską przy konkretnych inicjatywach ustawodawczych.
Prezes PSL Jarosław Kalinowski powiedział wczoraj, że Stronnictwo opuszcza zerwaną przez SLD koalicję "z podniesionym czołem i bez wstydu". Premier w swoim wczorajszym oświadczeniu nie omieszkał dodać, że to ludowcy, głosując przeciw ustawie winietowej, zdecydowali się odejść z rządu.
Tymczasem na najbliższym posiedzeniu Sejmu Klub Parlamentarny Liga Polskich Rodzin przedłoży projekt uchwały o samorozwiązaniu Izby. Uchwałę taką Sejm przyjmuje większością 2/3 głosów ustawowej liczby posłów.
Liga uważa, że państwo potrzebuje stabilnego rządu, który miałby większość w parlamencie.
W opinii polityków Ligi, nawet jeżeli Sejm nie zgodzi się na samorozwiązanie, to przedterminowe wybory i tak się odbędą - w marcu 2004 r., gdyż - ich zdaniem - budżet na przyszły rok nie zostanie uchwalony w terminie.
Maciej Walaszczyk

Adam Tański
W rządzie Tadeusza Mazowieckiego był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa, a w gabinecie Jana Krzysztofa Bieleckiego ministrem rolnictwa. Od stycznia 1992 r. do końca października 2002 r. pełnił funkcję prezesa Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Tański jest absolwentem Wydziału Ekonomiczno-Rolniczego Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, który ukończył w 1968 r. W latach 70. pracował w Ministerstwie Finansów. Były działacz "Solidarności". Na początku lat 90. uważany był za człowieka Leszka Balcerowicza, dziś jest raczej kojarzony z liderem SKL-RNP Arturem Balazsem.
MWA

Czesław Śleziak
Od momentu uformowania się rządu Leszka Millera pełnił funkcję wiceministra w resorcie ochrony środowiska. Śleziak jest absolwentem Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Z wykształcenia historyk. Od 1991 r. jest nieprzerwanie posłem. W Sejmie III kadencji przewodniczył Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. W latach 1972-90 należał do PZPR. Jest jednym z założycieli Socjaldemokracji RP oraz SLD, członkiem Rady Krajowej i Wojewódzkiej SLD w Katowicach. W latach 1993-97 zasiadał w Radzie Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz funduszy wojewódzkich w Krakowie, a później w Katowicach.
MWA, PAP



Kończ waść, wstydu oszczędź
"Rząd mając małe poparcie społeczne nie będzie w stanie sprawnie kierować państwem. Dlatego powinien powstrzymać się od podejmowania strategicznych decyzji gospodarczych i społecznych" - tak 6 czerwca 2000 r. szef SLD Leszek Miller skomentował powstanie rządu mniejszościowego Jerzego Buzka po odejściu z koalicji Unii Wolności. Dziś nie zamierza jednak odnosić tych słów do sytuacji SLD. To, co stało się z rządem Jerzego Buzka po trzech latach istnienia, gabinet Leszka Millera spotkało już po półtora roku sprawowania władzy. Zbiegło się to w czasie z drastycznym spadkiem poparcia w społeczeństwie. Dość powiedzieć, że według lutowego sondażu OBOP-u rząd SLD - UP - PSL nie otrzymał ani jednej oceny bardzo dobrej. Warto przypomnieć w tym miejscu słowa Millera sprzed wyborów, gdy ekipę Buzka oceniał jako C-klasową, dla siebie rezerwując "ekstraklasę".
Nic wspólnego z klasą nie miało też rozstanie Millera z PSL. Człowiek, którego umiejętności politycznego rozgrywania oceniano wysoko - szkolił się przecież u tuzów PZPR - tym razem pokazał, że sytuacja go przerosła. Gdy pierwszy raz zdarzyło się, że PSL - samo kreujące się na obrońcę interesów narodowych przed zakusami SLD - UP - zagłosowało przeciw projektowi rządowemu, "kanclerzowi" puściły nerwy. Z pewnością zdawał sobie sprawę, że ludowcy, zwolnieni z "obowiązków" rządowych, z chęcią zasilą szeregi stanowiących coraz większą siłę krytyków ekipy Millera. Premier postawił na swoim i doprowadził do sytuacji, w której referendum unijne będzie de facto głosowaniem nad wotum zaufania dla SLD - UP. Gdy Miller wygra - odtrąbi sukces lewicy, gdy przegra - odium winy spadnie na brak wsparcia w Sejmie ze strony prounijnych PO i PiS oraz na nielojalne PSL, które najpierw negocjowało warunki akcesji, a potem je krytykowało.
Jak długo przetrwa rząd Millera bez PSL? W tym przypadku porównywanie go z rządem Buzka jest chybione. Przypomnijmy, że w zamian za nominację Leszka Balcerowicza na stanowisko prezesa NBP Unia Wolności poparła budżet rządu mniejszościowego. Tymczasem gabinet Millera ma przed sobą, do końca kadencji, jeszcze dwa budżety. Konstruktywne wotum nieufności chroni rząd mniejszościowy "od budżetu do budżetu". Nie chroni jego ministrów, co może skutkować kolejnymi wnioskami opozycji o ich odwołanie. Tylko patrzeć, jak pojawią się w Sejmie wnioski o dymisję Krystyny Łybackiej czy Marka Pola, najbardziej krytykowanych obecnie postaci tego gabinetu. W takiej zaś sytuacji nie dziwią głosy opozycji, by rząd Millera podał się do dymisji. Wszak prawdziwego mężczyznę poznać po tym, jak kończy a nie zaczyna, Panie Premierze.
Mikołaj Wójcik
Nasz Dziennik 4-03-2003

Autor: DW