Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowe rozszerzenie Unii

Treść

1 stycznia Bułgaria i Rumunia staną się państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Z opublikowanego wczoraj sondażu przeprowadzonego na zlecenie dziennika "Die Welt" wynika, że ponad połowa Niemców, którzy tego samego dnia obejmą przewodnictwo w UE, jest przeciwna temu rozszerzeniu. Pojawiły się obawy, że także Polacy, zwłaszcza mieszkańcy tzw. ściany wschodniej, mogą negatywnie odczuć przyjęcie tych państw, które staną się najbiedniejszymi państwami Unii.
Zgodnie z tym, co pod koniec października powiedział minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn, Polska prawdopodobnie nie wprowadzi żadnych ograniczeń w dostępie pracowników z Bułgarii i Rumunii do rynku pracy po wejściu tych krajów do Unii Europejskiej w styczniu. Ponadto istnieją uzasadnione obawy, że wraz z 1 stycznia 2007 r. spadną dotacje dla naszych najbiedniejszych regionów. Bułgaria i Rumunia są bowiem biedniejsze niż 10 krajów, które w 2004 r. przystąpiły do Unii.
Przedstawiciele polskich władz nie obawiają się jednak, że Polska straci na przyjęciu tych państw do UE. - W moim przekonaniu te obawy są nieuzasadnione. Bowiem w momencie gdy była dyskutowana nowa struktura finansowa Unii, zakładano, że Bułgaria i Rumunia od 1 stycznia 2007 r. staną się państwami członkowskimi UE. Innymi słowy - poziom środków uwzględniał fakt rozszerzenia Unii - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Paweł Zalewski (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Jego zdaniem, wejście Bułgarii i Rumunii do UE jest istotnym dopełnieniem rozszerzenia z 2004 r., kiedy to m.in. Polska stała się członkiem struktur unijnych. - To rozszerzenie wzmacnia Unię. UE wychodzi także na Morze Czarne, co jest bardzo istotnym elementem w kontekście geopolitycznym i bardzo silnie stabilizuje sytuację na Bałkanach. Ponadto Unia wzbogaca się o dwa istotne rynki bałkańskie - tłumaczy.
Bułgaria, licząca 7,7 mln mieszkańców, od niemal 10 lat stara się wydostać z poważnego kryzysu gospodarczego. Obecnie wielkie nadzieje dotyczące rozwoju tego sektora wiąże właśnie z przystąpieniem do UE. Główne dziedziny gospodarki w tym kraju to przemysł rolno-spożywczy, turystyka i petrochemia. Bułgaria ma dobrze rozwinięty przemysł elektromaszynowy, metalurgiczny oraz środki transportu. Ważną rolę odgrywa tu także transport morski.
Jednak przeciętny Bułgar ma też pewne obawy związane z wejściem jego kraju do Wspólnoty Europejskiej. Największe budzą podwyżki cen. Mimo uspokajających zapewnień premiera Sergieja Staniszewa, w listopadzie żywność już zdrożała o 3,3 proc., a od początku jesieni ceny mięsa, cukru i mąki wzrosły o 10-15 procent. Członkostwo w Unii oznacza także droższą benzynę i akcyzę na prąd dla przedsiębiorstw, co pociągnie za sobą wzrost cen na ich wyroby. Podrożeją m.in. usługi, by zbliżyć się do poziomu unijnego.
Wchodząc do UE, Bułgaria musi ze względów bezpieczeństwa zamknąć dwa reaktory elektrowni atomowej w Kozłoduju, co już wywołuje rozgoryczenie i obawy przed deficytem energii. Z kolei zamknięcie reaktorów oznacza podwyżkę cen prądu, gdyż Bułgaria straci tym samym pozycję największego na Bałkanach i czwartego w Europie eksportera energii elektrycznej.
Najprawdopodobniej niższe koszty dostosowania do wymogów UE poniesie Rumunia. Najważniejszymi gałęziami gospodarki tego kraju są górnictwo (m.in. bogate złoża złota), hutnictwo i przemysł maszynowy. Nieźle rozwija się tu także turystyka.
Aneta Jezierska, PAP
"Nasz Dziennik" 2006-12-29

Autor: wa