Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowe państwo na gruzach państw Europy

Treść

W państwach Unii Europejskiej wchodzi dzisiaj w życie traktat z Lizbony. Dokument nadaje osobowość prawną Wspólnocie i ogranicza rolę mniejszych krajów na korzyść największej "czwórki".
- Państwo europejskie już istnieje - grzmiał w Parlamencie Europejskim Brytyjczyk Nigel Farage, współprzewodniczący ugrupowania Europa Wolności i Demokracji. - Potrzebowaliście osiem i pół roku zastraszania, kłamania i ignorowania demokratycznych referendów. Osiem i pół roku zajęło wam przepchnięcie tego traktatu - dodał. Farage, używając mocnych słów, zarzucił przywódcom krajów europejskich "zdradę demokracji narodowych".
Najwięcej kontrowersji wzbudza system głosowania podwójną większością w Radzie Unii Europejskiej, który na razie nie zastąpił jeszcze obowiązującego systemu większością kwalifikowaną. Ma on przyspieszyć podejmowanie decyzji unijnych, co oznacza, że niektóre państwa członkowskie mogą być omijane. Zdaniem przeciwników, oznacza to, że Europą będą rządzić cztery największe państwa: Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania.
Jak poinformował Konrad Szymański, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości (Grupa Europejskich Konserwatystów Reformatorów), traktat stwarza nowe problemy przed państwami członkowskimi. - Polska i Hiszpania na tym nowym systemie ważenia głosów niewątpliwie tracą. Dla nas to zagrożenie szczególnie w zakresie ochrony środowiska, regulacji wspólnego rynku czy polityki energetycznej. Nasze interesy rozwojowo-gospodarcze są często w tych kwestiach rozbieżne z interesami innych państw - zauważył europoseł. Przypomniał, że zasada podejmowania decyzji większością kwalifikowaną w miejsce jednomyślności jest rozszerzona zwłaszcza w obszarze spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. - Jest to olbrzymie wyzwanie dla Polski i tylko od rozwoju sytuacji politycznej wewnątrz Unii zależy, czy ta strata będzie odczuwalna dla naszych interesów jako kraju członkowskiego - zaznaczył Szymański. Jego zdaniem, nasza dyplomacja będzie musiała często odwoływać się do innych państw członkowskich, by zbudować silny obóz popierający własne stanowisko. Jeśli zdołamy stworzyć trwały obóz polityczny, który będzie działał zgodnie z naszym interesem politycznym, to ten czarny scenariusz niekoniecznie się sprawdzi. - Jest to bardzo wielkie wyzwanie, dlatego musimy mieć silny rząd w Warszawie, rząd zdeterminowany do tego, by prowadzić bardzo trudne negocjacje, w przeciwnym wypadku pozycja polityczna Polski może się bardzo osłabić - przestrzegł europoseł.
Prawnicy potwierdzają obawy posła i zauważają, że wprowadzenie traktatu z Lizbony oznacza, że cztery państwa będą przewodniczyć Europie, a praktycznie skończy się na tym, że władza będzie należeć do Francji i Niemiec. Przykładem ich dominacji jest nominacja stałego przewodniczącego Rady Europy Hermana Van Rompuya i szefowej unijnej dyplomacji Cathy Ashton, którzy nie mogą przyćmić postaci niemieckiej kanclerz Angeli Merkel czy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego.
Nowe stanowiska w UE skomentował również Nigel Farage, nazywając mianowanych "politycznymi pigmejami". Zarzucił Cathy Ashton, że "jest prawdziwą reprezentacją dzisiejszej klasy politycznej". - W pewien sposób jest idealna. Nigdy nie miała właściwej pracy i nigdy w życiu do niczego nie została wybrana, więc - jak przypuszczam - jest idealna dla Unii Europejskiej - powiedział Brytyjczyk. Farage zarzucił, że prezydent UE i szefowa dyplomacji obejmują "nadzwyczaj potężne" stanowiska, a narody Europy "nie mają uprawnień do jej rozliczenia i usunięcia". - To jest właśnie fundamentalnie złe w tej całej Unii Europejskiej - powiedział europoseł. - Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że musimy mieć pełne, wolne i uczciwe referendum w Wielkiej Brytanii dotyczące tego, czy pozostaniemy częścią Unii. Mam nadzieję (i modlę się o to), że będziemy głosować za jej opuszczeniem, ale cokolwiek miałoby się stać, ludzie muszą zostać o to zapytani - podkreślił.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-12-01

Autor: wa