Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nowa strategia energetyczna UE

Treść

Energią pozyskiwaną z wody, słońca albo wiatru już w 2020 r. będzie napędzana co piąta europejska pralka czy zmywarka. Takie plany przedstawiła wczoraj Komisja Europejska, ogłaszając strategię rozwoju wspólnotowej polityki energetycznej. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak, że więcej w niej o oszczędnościach energii, jakich szukać muszą wszyscy członkowie UE, oraz o konieczności poszukiwania dla niej źródeł alternatywnych aniżeli o solidarności energetycznej, na którą tak bardzo liczyła Polska.
"Prezent" w postaci braku dostaw ropy, jaki z okazji nowego roku otrzymały - oprócz Polski - Niemcy, Czechy, Węgry i Słowacja, niewątpliwie miał wpływ na zdecydowane jak nigdy dotąd stanowisko całej Unii wobec Rosji. Prawdopodobnie dlatego kwestia opracowania wspólnej strategii energetycznej nabrała w ostatnich dniach takiego przyspieszenia.
Jeszcze we wtorek szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso mówił, że przerwy w dostawach bez uprzedzenia są nie do zaakceptowania. Opinię tę potwierdził wczoraj, kiedy stwierdził, że to "poważny problem wiarygodności" Rosji. Choćby w oparciu o te słowa można się było spodziewać, że Bruksela postawi przede wszystkim na solidarność. Tym większe musi być rozczarowanie wczorajszymi decyzjami.
Ze słów szefa KE José Manuela Barroso oraz komisarza ds. energii Andrisa Piebalgsa można bowiem wnioskować, że dla Europy - mimo ostatnich wydarzeń - dużo ważniejsza jest ekonomia, wykorzystanie energii elektrycznej aniżeli solidarność 27 państw, leżąca u podstaw Unii Europejskiej. Wydaje się, że Unia postawiła raczej na szukanie jak największych możliwości oszczędzania energii i innych źródeł jej dostaw.
Przedstawiony wczoraj dokument śmiało można nazwać nową rewolucją przemysłową. Wynika z niego bowiem, że pragnieniem Brukseli jest, by w 2020 r. aż 1/5 zużywanej energii pochodziła ze źródeł odnawialnych, a 10 procent paliwa do samochodów z biopaliw. Także o 20 procent ma zostać zmniejszona emisja dwutlenku węgla i innych gazów będących przyczyną efektu cieplarnianego. UE chce także, by Europejczycy mieszkali w energooszczędnych domach, a rynek energii został całkowicie zliberalizowany.
Zdaniem prof. Jacka Zimnego, eksperta w dziedzinie energetyki, przedstawiona wczoraj w Brukseli strategia jest pewnym "planem minimum". - Możliwości są większe. Spokojnie można mówić o 30 procentach energii ze źródeł odnawialnych. Niestety, lobby energetyczne i atomowe ma ogromną siłę oddziaływania i jak tylko może, dusi odnawialne źródła energii - tłumaczy profesor. Dodaje, że dla Polski szczególnie ważne są geotermia, z której możemy mieć i ciepło, i prąd, oraz biomasa i biogaz.
W czasie gdy Bruksela debatowała nad ustaleniem pakietu energetycznego dla całej Europy, w Polsce starano się oszacować konsekwencje, jakie wywołało przerwanie dostaw surowca. Jak zwykle w tego typu sytuacjach obok scenariuszy optymistycznych pojawiały się te budzące niepokój. Wynikało z nich, że jeśli Rosja nie porozumie się z Białorusią, Polska zmuszona będzie sprowadzać ropę z Morza Północnego bądź państw arabskich. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym scenariuszu niczego niepokojącego. Gdy jednak przyjrzeć się mu bliżej, okazuje się, że jego realizacja mogłaby być szczególnie kłopotliwa dla kierowców. Sprowadzanie surowca z krajów arabskich wiązałoby się bowiem z transportem tankowcami do Gdańska. A to oznaczałoby, że wzrosłaby cena ropy, a tym samym i benzyny. - Działania te są podjęte. Pierwsze statki powinny być w Gdańsku w ciągu kilku dni - poinformował wczoraj na konferencji prasowej wiceminister gospodarki Piotr Naimski. Dodał, że Polska jest gotowa podzielić się pierwszymi dostawami surowca z Niemcami.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2007-01-11

Autor: wa