Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nord Stream nie potwierdza słów Sikorskiego

Treść

Ogłaszając we wtorek, że Niemcy wkopią Gazociąg Północny w dno Bałtyku w miejscach newralgicznych dla Polski, szef polskiego resortu spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie miał ku temu podstaw. Rzecznik prasowy konsorcjum Nord Stream Steffen Ebert słów ministra nie chciał potwierdzić. Rozstrzygnięcie jutro.
Wprawdzie Steffen Ebert w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" przyznał, że odbyły się polsko-niemieckie konsultacje na temat Gazociągu Północnego, to jednak odmówił komentarza do słów ministra Sikorskiego, który zapewniał, że Niemcy zgodziły się na 20-kilometrowym odcinku wkopać rurę w dno Morza Bałtyckiego. - Nie potwierdzam tych informacji ani im nie zaprzeczam - powiedział Ebert. Jak dodał, Nord Stream swoje oficjalne stanowisko w tej sprawie przedstawi jutro w Berlinie.
- Dzisiaj wiemy, że 1 kwietnia rozpoczynamy prace na ziemi, a 15 kwietnia w wodzie - podkreślił rzecznik.
Tymczasem niemieckie organizacje ekologiczne (WWF oraz BUND - Związek na rzecz Środowiska i Ochrony Przyrody Niemiec) czekają na rozpatrzenie skargi, którą w ubiegłym miesiącu złożyły w Wyższym Sądzie Administracyjnym w Greifswaldzie (Meklemburgia-Pomorze Przednie), na decyzję zezwalającą na budowę Gazociągu Północnego w niemieckiej strefie ekonomicznej na Bałtyku.
Argumentują, że Urząd Górniczy w Stralsundzie, który wydał to zezwolenie, zlekceważył rozmiary zagrożenia, jakie spowoduje budowa rurociągu. Wskazują, że podczas planowanych prac do wód Bałtyku dostanie się masa trujących i szkodliwych substancji chemicznych.
Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", wraz ze skargą na urząd ekolodzy złożyli także wniosek do sądu, aby w trybie pilnym nakazał wstrzymanie budowy gazociągu - do czasu podjęcia konkretnych decyzji co do dalszego postępowania w tej sprawie.
Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury mają się zaczynać w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończyć w okolicach niemieckiego Greiswaldu. Według planów, pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 r., a druga - w 2012 roku. Koszt projektu jest szacowany na 7,5 mld euro. Akcjonariuszami budującego rurę konsorcjum Nord Stream są: rosyjski Gazprom (51 proc.), niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.).
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-03-04

Autor: jc