Nocna zmiana w klubie PiS
Treść
Złamany regulamin klubu, brak kworum, ustawione głosowanie przeprowadzone pod nieobecność większości posłów i senatorów - tak wyglądało posiedzenie klubu PiS, na którym Marek Kuchciński doprowadził do odwołania z funkcji sekretarza klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Girzyńskiego. Młody parlamentarzysta wcześniej naraził mu się zdecydowanym poparciem dla lustracji i głosowaniem za zmianami w Konstytucji zwiększającymi prawną ochronę życia człowieka. Niespełna kilka miesięcy po rozłamie, do jakiego doszło w klubie parlamentarnym PiS przy okazji głosowania nad nowelizacją Konstytucji, rozpadzie, do którego doprowadziła konfliktowa działalność Marka Kuchcińskiego - wśród parlamentarzystów PiS znowu wrze. Posłowie czują się zmanipulowani, oszukani i ostrzegają - jeżeli Kaczyński nie usunie Kuchcińskiego, w klubie może dojść do buntu.
- Wie pan, ilu członków liczy klub PiS? Łącznie z senatorami około dwustu. A ilu było podczas głosowania w sprawie odwołania Girzyńskiego? Koło siedemdziesięciu. Całe głosowanie było ustawione - bulwersuje się jeden z wielkopolskich posłów PiS.
Wszyscy nasi rozmówcy - tak zwolennicy Marka Kuchcińskiego, jak i jego zdecydowani przeciwnicy (a ci w klubie PiS są w zdecydowanej większości), proszą o zachowanie anonimowości. Bo choć o samym Kuchcińskim zdanie mają wyrobione, to jednak - jak mówi jeden ze znanych posłów Prawa i Sprawiedliwości - jego atutem jest poparcie Jarosława Kaczyńskiego.
Wszelkie zmiany w kierownictwie klubu PiS powinny być przeprowadzane w głosowaniu tajnym, przy zwykłej większości głosów, po uprzednim poinformowaniu posłów o takiej propozycji i umieszczeniu jej w porządku obrad. To krótkie streszczenie regulaminu klubu Prawa i Sprawiedliwości. Jak wygląda to w praktyce? Na wtorkowy wieczór Marek Kuchciński zwołał posiedzenie klubu. Część posłów i senatorów niechętnych przewodniczącemu KP PiS nie otrzymała w porę stosownej informacji. Część - w tym poseł Zbigniew Girzyński, do feralnego wieczoru sekretarz KP PiS - w posiedzeniu klubu uczestniczyć nie mogła, brała bowiem udział w posiedzeniu Rady Europy w Strasburgu, podczas którego omawiano istotne dla Polski kwestie. Między innymi dyskutowano tam nad rezolucją w sprawie rzekomego ulokowania więzień CIA w Polsce. O tym wszystkim wiedział Marek Kuchciński. Kilkunastu posłów na posiedzeniu klubu pojawić się nie mogło, gdyż w tym czasie pracowała Komisja Samorządu Terytorialnego. Efekt - na posiedzeniu klubu zamiast 200 działaczy PiS pojawiło się około 70. Mimo braku kworum Kuchciński złożył wniosek o odwołanie Girzyńskiego z funkcji sekretarza klubu. Doprowadził również do głosowania w tej sprawie - choć takiego punktu nie przewidziano w porządku obrad.
- Sytuacja, w której odwołuje się kogoś nocą, pod jego nieobecność, w gronie kolesiów, nie dając mu prawa głosu, obrony, przedstawienia swoich racji - to jakieś praktyki z PRL. Mam nieodparte skojarzenia z odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Mieliśmy do czynienia ze swoistą nocną zmianą - komentuje jeden z działaczy PiS.
Głosowanie nad formą głosowania: tajne czy jawne, kończy się równowagą głosów 30 do 30. W tej sytuacji Kuchciński wbrew regulaminowi decyduje o przeprowadzeniu jawnego głosowania. Imiennego. I bacznie kontroluje, kto z posłów ośmieli się mu sprzeciwić. Nic więc dziwnego, że wniosek o odwołanie Girzyńskiego w głosowaniu jawnym Kuchciński wygrywa stosunkiem głosów 46-6 przy 18 głosach wstrzymujących się.
- Nie wiedzieliśmy, że będzie takie głosowanie. W takiej sytuacji bylibyśmy na posiedzeniu klubu, choć oznaczałoby to zaniedbanie obowiązków poselskich. Kuchciński dobrze wiedział, że w normalnej sytuacji nie ma szans na wygranie czegokolwiek, uciekł się więc do manipulacji - nie kryje oburzenia działacz PiS, który na posiedzenie przybyć nie mógł.
Z Markiem Kuchcińskim wczoraj nie udało nam się porozmawiać. Choć jeszcze przed południem pracownicy biura prasowego klubu PiS informują, że "chętnie udzieli nam wywiadu", to kilka godzin później zmieniają zdanie. Przekonują, że "Kuchciński nie ma czasu".
- Przecież nie odwołano tylko Girzyńskiego, ale wszystkich sekretarzy klubu. Reorganizacja - tłumaczy jeden z niewielu zwolenników niezbyt popularnego Kuchcińskiego. Ale to nieprawda. Odwołanie Małgorzaty Sadurskiej wiąże się wyłącznie z jej udziałem w pracach rządu.
Kuchciński "czyści" brudnymi metodami
Na głowę dr. Zbigniewa Girzyńskiego Kuchciński polował od wielu miesięcy, jednak cel osiągnął dopiero we wtorek, a i to dzięki manipulacji. I pewnie cała sprawa - jako wewnętrzna rozgrywka w jednej z partii rządzących - nie byłaby warta roztrząsania, gdyby nie informacje, jakie pojawiają się w kuluarach PiS. Jak twierdzą nasi informatorzy, poseł Zbigniew Girzyński nie jest co prawda pierwszą, ale również nie ostatnią ofiarą działań Kuchcińskiego.
- Odwołanie Girzyńskiego to dla Marka była próba sił. Teraz domagać się będzie odwołania wiceprzewodniczącego Tomasza Markowskiego, będzie też chciał odsunięcia na dalszy plan Dawida Jackiewicza - mówi nam jeden z posłów PiS, na co dzień współpracujący właśnie z Kuchcińskim.
Zazdrość czy frustracja?
Co łączy Girzyńskiego z Markowskim i Jackiewiczem? Wszyscy trzej to posłowie młodego pokolenia, aktywni, świetnie wykształceni, elokwentni i w przeciwieństwie do Kuchcińskiego - dobrze prezentujący się w mediach. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie o "medialne przebicie" zazdrosny był Kuchciński, znany z prób ograniczania wystąpień parlamentarzystów w mediach. Sam przewodniczący klubu parlamentarnego PiS w kontaktach z mediami sobie nie radzi - niemal każdy występ publiczny Kuchcińskiego kończy się kompromitacją. Nie tylko dlatego że podkarpacki poseł ma problem z poprawną polszczyzną. Nie tak dawno ośmieszył się, proponując publicznie, by wstrzymać się z "dekomunizacją ulic", by "nie drażnić Rosji". Po zdecydowanym stanowisku premiera Kaczyńskiego w tej sprawie, zaledwie dzień później Kuchciński zmienił własne zdanie i przekonywał, że pakiet ustaw deubekizacyjnych zostanie przyjęty. Nawiasem mówiąc, nie został przyjęty do dzisiaj. Krytykujący jesienią ubiegłego roku sejmową wersję ustawy lustracyjnej Marek Kuchciński w wywiadzie udzielonym RMF FM zapewniał, że w myśl nowej ustawy zapewne i on uznany byłby za OZI. Te rewelacje dementował sam prezes IPN Janusz Kurtyka...
- Gosiewski osobiście analizował każdą ustawę, potrafił wypowiedzieć się na jej temat, miał własne zdanie. Kuchciński tego nie potrafi. Pracowitością "Gosiowi" nie dorasta do pięt - mówi nam inny z parlamentarzystów.
Będzie bunt?
- Girzyński mi ani brat, ani swat, ale tak się po prostu w gronie własnej partii nie postępuje. Bo jeśli będziemy skłóceni wewnętrznie, to każde wybory przegramy. My wyników tego głosowania, przeprowadzonego za naszymi plecami, po prostu nie uznajemy - mówi nam poseł PiS uważany za eksperta tej partii w dziedzinie gospodarki.
Czy Kuchcińskiemu wykorzystującemu stanowisko przewodniczącego klubu do personalnych rozgrywek uda się doprowadzić przy okazji do kolejnych podziałów w PiS? Niewykluczone, ma już w tym bowiem spore sukcesy. Grupa rozłamowców, która wraz z Markiem Jurkiem odeszła niedawno z PiS, zakładając Prawicę Rzeczypospolitej, wskazywała, że do zaognienia konfliktu i do podziału doszło właśnie w wyniku działań przewodniczącego klubu. A były premier Kazimierz Marcinkiewicz wskazywał na Kuchcińskiego, gdy mówił, że "PiS-em rządzi zakon". Choć może bardziej adekwatne byłoby określenie - towarzystwo wzajemnej adoracji Marka Kuchcińskiego.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-06-28
Autor: wa