Nikt nie traci nadziei
Treść
W środę polscy piłkarze zagrają mecz, który będzie decydował o ich być albo nie być na mistrzostwach świata. Choć po porażce z Ekwadorem morale naszej drużyny nieco podupadło, wszyscy wierzą, że przeciw Niemcom wyjdzie na boisko zupełnie inna ekipa. Pewna swego, waleczna i co najważniejsze - zdolna sprawić niespodziankę. Wczoraj Polacy odpoczywali. Trener Paweł Janas uznał, że w ten sposób jego podopieczni mogą najlepiej zapomnieć o niedawnym niepowodzeniu i zyskać potrzebne siły na najważniejszy mecz mundialu.
Według pierwotnych planów Biało-Czerwoni mieli wczoraj odbyć normalne zajęcia treningowe. W sobotę wieczorem Paweł Janas postanowił jednak podarować zawodnikom prawdziwie świąteczną niedzielę. Piłkarze mieli zatem czas dla siebie, część z nich wybrała się do Hanoweru na Mszę św. do parafii, którą kieruje polski ksiądz. Większość spotkała się z rodzinami i znajomymi, a Kamil Kosowski, Marcin Baszczyński i Piotr Giza zabrali sprzęt i pojechali na ryby. Wypoczywał też sam selekcjoner.
Relacjonując mecz Polski z Ekwadorem, część niemieckiej prasy podała wiadomość, jakoby w naszej drużynie miał miejsce bunt przeciw trenerowi Janasowi. Prezes PZPN Michał Listkiewicz uspokajał, iż nic takiego nie zaszło. Przyznał jednak, że przyszli do niego sami gracze i poinformowali, iż na wczorajszy wieczór zaplanowali "burzę mózgów" - bez trenerów i działaczy, tylko we własnym gronie. - Czasami taka wewnętrzna rozmowa jest bardzo potrzebna, by wywołać dodatkową mobilizację i wyjaśnić pewne kwestie - powiedział Listkiewicz. Włodarz związku nie ma jednak wątpliwości, że naszej drużynie potrzebny jest wstrząs. - Nie można popełnić błędu z Korei Płd., kiedy z radykalnymi zmianami czekano do ostatniego meczu, który nie miał już żadnego znaczenia. Po meczu z Ekwadorem nie ulega wątpliwości, że zmiany są potrzebne, ale nie do mnie należy decyzja, czy mają to być zmiany taktyczne, czy personalne - przyznał. Wiadomo, że Polacy za zwycięstwo w meczu z Ekwadorem mieli obiecane dodatkowe premie. - To miał być impuls, który jeszcze bardziej ich zmobilizuje. Jednak nie decydował o ich postawie. To ani nie pomogło, ani nie zaszkodziło. Problem w tym, że Polacy zagrali na 50 procent możliwości, a rywale na 90 - dodał Listkiewicz.
Prezes PZPN poinformował też, że do zakończenia mundialu wstrzyma się z oceną postawy piłkarzy i trenera. Występ reprezentacji zostanie szczegółowo zanalizowany później, najpierw uczyni to Wydział Szkolenia, potem władze związku.
- Na razie nie wolno tracić nadziei na awans. Po porażce z Ekwadorem, po której długo nie mogłem ochłonąć, są one mniejsze, ale dwa zwycięstwa pozwolą nam zagrać w 1/8 finału. Mam nadzieję, że w meczu z Niemcami polska drużyna zagra o wiele lepiej - zakończył Listkiewicz.
Sami piłkarze także wierzą, że jeszcze nic straconego. Owszem, są podłamani piątkowym niepowodzeniem, ale mają nadzieję, że z Niemcami nie tylko zagrają lepiej, ale i postarają się o korzystny wynik. - Musimy postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować. Bronić już nie ma czego, trzeba atakować - nie ma wątpliwości Mirosław Szymkowiak.
W środę Polska na pewno zagra inaczej. - Nie da się ukryć, że ustawienie 4-5-1 jest dla nas nowe i za dużo go nie ćwiczyliśmy - przyznaje Maciej Żurawski, choć nie potrafi powiedzieć, co w naszej grze wymaga największej poprawy. - Myślę, że trener powinien to wiedzieć. Jest mi trudno o tym mówić. Na pewno nie jesteśmy w wielkiej formie, bo gdyby tak było, to wygralibyśmy z Ekwadorem 3:0. Nie chcę jednak, abyśmy już się skreślali. Trzeba wyjść na mecz z Niemcami z innym nastawieniem, próbować się im przeciwstawić. Z Ekwadorem nie stanęliśmy na wysokości zadania. Inaczej niż kibice... - dodał "Żuraw".
Pisk, PAP
'Nasz Dziennik" 2006-06-12
Autor: ab