Nikt nie rezygnuje
Treść
Mitt Romney i Rick Santorum rozdzielili między siebie zwycięstwa w kluczowych stanach podczas prawyborczych głosowań w tzw. superwtorek. Ale wyniki nie przyniosły żadnego rozstrzygnięcia i bój pomiędzy czwórką kandydatów Partii Republikańskiej będzie trwał.
W niezwykle prestiżowym stanie Ohio, co do którego istnieje przekonanie, że zwyciężający w nim jest później partyjnym nominatem do prezydentury, Romney okazał się lepszy od Santoruma o niespełna jeden procent. Dobre wyniki pozostałych dwóch kandydatów także wskazują na to, że żaden z nich nie zamierza zrezygnować z dalszej kampanii. Spodziewane zwycięstwo Newt Gingrich, były spiker Izby Reprezentantów, odniósł w swoim rodzimym stanie Georgii, natomiast nadspodziewanie dobrze poradził sobie były senator z Teksasu Ron Paul w Wirginii, gdzie skazywany był na klęskę.
Uwaga większości mediów skupiona była jednak na wspomnianym wcześniej Ohio, gdzie w ostatnich tygodniach Romney, były gubernator Massachusetts, starał się za wszelką cenę odrobić stratę do byłego gubernatora Pensylwanii Santoruma. Agresywna kampania reklamowa w telewizji oraz kilkukrotne odwiedziny w tym stanie pozwoliły mormonowi zbliżyć się do Santoruma, a w ostateczności nawet go przegonić. Decydujące w tej materii wydaje się wsparcie partyjnego establishmentu, którym cieszy się na razie jedynie Romney. Kosztowne spoty telewizyjne i zakrojona na szeroką skalę kampania pozwoliły mu przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Romney niespodziewanie wygrał także tzw. caucusy na Alasce, pokonując swojego głównego rywala o mniej więcej 4 procent. Zgodnie z przewidywaniami zwyciężył także w Massachusetts, gdzie przez lata służył jako gubernator, a także w Wirginii, Vermont i Idaho. Te wygrane pozwoliły mu zgarnąć sporą pulę głosów elektorskich. Obecnie więc ma on ich 415, Santorum - 176, Gingrich - 105, a Ron Paul - 45. - Liczymy naszych delegatów i wygląda to całkiem nieźle - powiedział Romney na wieczorze wyborczym w Bostonie. - A ponadto odliczamy już dni do listopadowych wyborów, i to wygląda nawet jeszcze lepiej - dodał, sugerując, że jest on jedynym realnym kandydatem do walki o prezydenturę z Barackiem Obamą.
Co do takiego stawiania sprawy nie jest jednak przekonany sztab byłego gubernatora Pensylwanii. W jego ocenie, zwycięstwa Santoruma w Oklahomie, Tennessee i Dakocie Północnej, a także bardzo nieznaczna przegrana w Ohio pokazują, że jest on kandydatem, który może przyciągnąć zarówno elektorat konserwatywny, jak i wyborców niezdecydowanych. "Mimo że Romney być może przechwytuje partyjnych delegatów, to jednak nie jest w stanie przechwycić jego pasji" - charakteryzuje Santoruma dziennik "Washington Post". - Partia Republikańska musi nominować kogoś, kto potrafi przedstawić szeroką wizję, czym dla niego jest Ameryka - mówił Santorum do swoich zwolenników w Steubenville (Ohio). - By pokonać Obamę, potrzebujemy wojownika. Potrzebujemy wojownika i kogoś, kto uczył się, czym jest Ameryka, dorastając w społeczności taka jak wasza - dodał.
Jak stwierdza "Washington Post", wyniki superwtorku pokazują, że wyborcy GOP są nadal podzieleni. Niemal od początku kampanii trwa spór o to, czy ważniejsza przy głosowaniu jest ideologia, czy też możliwość pokonania Baracka Obamy. Zdaniem niektórych komentatorów, gdyby w Ohio były spiker Izby Reprezentantów nie startował, wygrana Santoruma z Romneyem byłaby przytłaczająca.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik Czwartek, 8 marca 2012, Nr 57 (4292)
Autor: au