Nikolić urzekł Serbów
Treść
Przewodniczący Serbskiej Partii Radykalnej Tomislav Nikolić wygrał wczorajsze wybory prezydenckie w Serbii, uzyskując 39-procentowe poparcie i zmierzy się w drugiej turze z dotychczasowym prezydentem Borisem Tadiciem. Proeuropejskiego Tadicia poparło 35 procent biorących udział w głosowaniu. Mimo porażki uważa on, że druga tura padnie jednak jego łupem. Nikolić stwierdził, że teraz już nikt nie będzie w stanie zatrzymać jego partii.
Tegoroczne wybory są dla Serbii bardzo ważne. Od tego, kto zostanie nowym prezydentem, będzie zależała m.in. polityka wobec Kosowa, którego status jest obecnie kluczowym problemem dla tego państwa. Uregulowanie kwestii wobec tej dążącej do niepodległości, zamieszkanej głównie przez Albańczyków prowincji, będzie pierwszym zadaniem, przed jakim stanie nowa głowa państwa. Z pewnością rozwiązanie tej sprawy obaj kandydaci postrzegają w odmienny sposób.
Prorosyjski Nikolić już w czasie kampanii zapowiadał, że nie zgodzi się na odłączenie Kosowa. Zaraz po swoim wczorajszym zwycięstwie dał wyraz takim poglądom. - Obywatele opowiedzieli się za zmianą. Otworzyliśmy drogę do zwycięstwa w drugiej turze. Nigdy nie byliśmy tak bliscy zmian. Chcę zjednoczyć Serbię - mówił.
Tadić, który również nie jest zwolennikiem usamodzielnienia się Kosowa, skupił się jedynie na zapowiedziach kontynuowania swojej polityki zbliżenia z Unią Europejską. Wzywając do udziału w drugiej turze głosowań tych, którzy do tej pory się wahali, powiedział: - Weźcie udział w tych wyborach i pokażcie, że Serbia absolutnie nie zejdzie ze swej europejskiej ścieżki. Dodał, że członkostwo w Unii oznacza dużo lepsze życie dla wszystkich obywateli Serbii.
Analitycy sugerują, że jeśli Nikolić chce pokonać urzędującego prezydenta w drugiej turze, będzie musiał również złagodzić swoje stanowisko wobec Unii. Tylko w ten sposób będzie mógł wyjść poza krąg wyborców swojej partii i przekonać do siebie niezdecydowanych.
Około 100 tys. Serbów oddało swoje głosy w Kosowie. Komisje wyborcze zorganizowano jednak jedynie w gminach serbskich. Kosowscy Albańczycy całkowicie zbojkotowali głosowania. Obserwatorzy nie wyrazili większych zastrzeżeń co do przebiegu wyborów. Jedynym zgrzytem była odmowa ze strony serbskich komisji wyborczych wpuszczenia obserwatorów z USA i Wielkiej Brytanii. Brak takiej zgody związany był z jednoznacznym poparciem Amerykanów i Brytyjczyków kosowskich dążeń niepodległościowych.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-01-22
Autor: wa