Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nikolić prezydentem

Treść

Wbrew przewidywaniom, to właśnie 60-letni kandydat nacjonalistycznej opozycji Tomislav Nikolić, został nowym prezydentem Serbii. Zwycięstwo Nikolicia media określają mianem "politycznego trzęsienia ziemi".

Według danych Republikańskiej Komisji Wyborczej, w drugiej turze wyborów prezydenckich Tomislav Nikolić zdobył 50,21 proc. głosów, podczas gdy zwycięzca pierwszej tury - ubiegający się o reelekcję Boris Tadić - 46,77 procent. Jak zauważają komentatorzy, na korzyść Nikolicia zagrała przede wszystkim niska frekwencja wyborcza, bo z uprawnionych do głosowania ponad 6,7 mln obywateli do urn poszło niespełna 45 procent. Wynik drugiej tury wyborów prezydenckich jest dużym zaskoczeniem i wprowadza sporo zamieszania. W pierwszej kolejności eksperci i komentatorzy akcentują wpływ głosowania na relacje z Unią Europejską i dalsze starania Serbii o akcesję. Choć bowiem w ostatnich tygodniach Nikolić poparł starania Belgradu o akcesję do UE, co potwierdził w swoim pierwszym przemówieniu po wyborach, mówiąc, że "Serbia nie zejdzie ze swej europejskiej ścieżki", to jednak według agencji AP wybór lidera nacjonalistów na prezydenta może spowolnić lub wręcz storpedować dotychczasowe starania Belgradu. Determinację i szanse Nikolicia na wprowadzenie Serbii do UE podaje w wątpliwość również cytowana przez PAP AFP, nazywająca niedzielną II turę "wyborczym trzęsieniem ziemi". Agencja Reutera z kolei podkreśla, że co do proeuropejskich deklaracji Nikolicia, to nie są do nich przekonani zachodni dyplomaci.
Agencja Reutera przypomina też m.in., że prezydent elekt był blisko związany z byłym prezydentem Serbii Slobodanem Miloszeviciem, którego ONZ-owski trybunał ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii oskarżył o wywołanie konfliktów wojennych w Kosowie, Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie. Nikolić był też dawniej wiceprzewodniczącym ultranacjonalistycznej Serbskiej Partii Radykalnej (SRS), której przewodził Vojislav Szeszelj, sądzony obecnie za zbrodnie wojenne przez trybunał w Hadze. Ponadto zasiadając w rządzie przed kilkoma laty, powiedział, iż wolałby zobaczyć, jak Serbia brata się z Rosją aniżeli z UE. Tymczasem ustępujący prezydent, gratulując w niedzielę późnym wieczorem zwycięstwa rywalowi, podkreślił, iż "byłoby tragicznym błędem, gdyby Serbia zmieniła swoją dotychczasową orientację na UE".

Kto premierem?
Inny poważny problem, jaki może się pojawić w tym kraju, to wybór premiera, którego dokonuje prezydent. Jak podkreśla agencja AP, Nikoliciowi zadanie to mogą bowiem utrudnić wyniki wyborów parlamentarnych z 6 maja, gdyż choć wygrała je SRS, to jednak partia Tadicia uzgodniła wstępnie, że utworzy sojusz z socjalistami, którzy są trzecią siłą w parlamencie. Koalicja demokratów z socjalistami zyska więc większość parlamentarną. Agencja Reutera przypomina też, że serbska konstytucja daje większą władzę w kraju premierowi. W momencie, gdy w społeczeństwie panują nastroje graniczące z desperacją - wywołane m.in. olbrzymim bezrobociem (niemal 24 proc.) i rozprzestrzeniającym się kryzysem (zadłużenie zagraniczne wynosi już 24 mld euro) - nowy prezydent musi też szybko znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Zwłaszcza że obiecywał wzrost zatrudnienia, inwestycje zagraniczne i ekonomiczne bezpieczeństwo dla obywateli, m.in. poprzez podniesienie rent i emerytur.
Decyzją Tadicia wybory prezydenckie odbyły się w Serbii przedterminowo, gdy prezydent na dziesięć miesięcy przed końcem mandatu podał się w kwietniu do dymisji. Tadić oświadczył wówczas, że chce w ten sposób umożliwić przeprowadzanie wszystkich wyborów w jednym terminie.

Marta Ziarnik

Nasz Dziennik Wtorek, 22 maja 2012, Nr 118 (4353)

Autor: au