Nigdy praca naukowa nie była osobliwym zajęciem mnichów, klasztor nie przodował w dziedzinie literatury i sztuki...
Treść
Predyspozycje kulturalne tkwią w głębi człowieka. Jednak rozpoznać kulturę można tylko dzięki przejawom zewnętrznym rzeczywistości tajemniczej, bo duchowej. W Tyńcu takimi przejawami kultury były: wygląd klasztoru, szkoły, książki, mecenat, wreszcie ruch umysłowy.
Do klasztoru każdy przychodził już jakoś przygotowany. Przynoszono tu wiele z otaczającego świata, zanim do głosu dojść mogła mnisza pedagogia. Kształtuje ona osobowość pod warunkiem, że ktoś podda się jej działaniu. Ale nawet w tym wypadku człowiek formowany pozostaje sobą, chociaż się rozwija. Mówiąc o poziomie kultury w klasztorze i oceniając ją, trzeba ustalić też granice wymagań. Wiele zależy od punktu widzenia i nastawienia emocjonalnego. Gdy w Krakowie jeden z mistrzów uniwersyteckich nazwał swego kolegę mnichem, ten uznał, że „wody w Wiśle nie starczy, aby zmyć zniewagę”. Sprawa zawędrowała przed sąd rektorski (1530). Nie przeszkodziło to Marcinowi Kromerowi napisać Rozmowy dworzanina z mnichem i przedstawić tego ostatniego w korzystnym świetle (1555).
O Tyńcu ówczesnym mówiono dobrze i źle. Ciekawią te sprzeczne wypowiedzi, bo uzupełniają się w plastycznej charakterystyce środowiska. Występowały znaczne różnice pomiędzy ludźmi, zresztą oni sami zmieniali się stopniowo.
O środowisku świadczą pamiątki w zakresie architektury i sztuki. Tyniec zdobył się na piękny i obszerny kościół. Obrazy z podległych Tyńcowi klasztorów w Tuchowie i Orłowej upewniają, że i tam znajdowały się równie piękne rzeczy. Freski w tynieckim kapitularzu i w kościele wykonane są ze smakiem – takie samo wrażenie sprawiają inne pamiątki tynieckie z tamtego czasu. Poziom kulturalny Tyńca wznosił się już pod rządami Mścisława na przełomie XIV i XV w. i później za Macieja Skawinki. Apogeum przypadło na czasy Jana Łowczowskiego (1558–1568). Świadczą o tym wypowiedzi Jakuba Górskiego, Hieronima Krzyżanowskiego i Grzegorza z Sambora. Ówczesny Tyniec reprezentował zwykły poziom bogatego, renesansowego klasztoru.
Wymownym przejawem kultury jest stosunek do nauki. Pod tym względem Tyniec nigdy się nie wyróżniał, jednakże do kształcenia młodzieży przywiązywano zawsze dużą wagę. W XIV w. opat Henryk zabiegał o pomnożenie funduszów na te cele. Z chwilą odnowienia Uniwersytetu w Krakowie, opat Mścisław posłał tam zwartą grupę swoich sześciu mnichów. Działali oni później na różnych stanowiskach. To prawda, że nie słychać o dalszych mnichach-studentach aż do połowy XVI w. Natomiast do klasztoru wstępowali ludzie już po studiach. Takimi byli opat Maciej ze Skawiny i jego następca Andrzej Ożga. Wówczas też nastąpiło ponowne zbliżenie z Uniwersytetem, który przejął patronat nad podległym Tyńcowi kościołem św. Mikołaja (1455–1460). Otwierała się ponowna szansa regularnego kształcenia mnichów na Uniwersytecie, lecz jej nie wykorzystano. Nigdy nie stało się ono normą. W zgromadzeniu jednak zawsze był ktoś tam wykształcony. W rozwoju mnichów tego czasu zasadniczą rolę odgrywało środowisko klasztorne. Młodzi przychodzili już z zalążkiem swej wiedzy i umiejętnościami, które rozwijali w praktyce klasztornej. Hieronim Krzyżanowski napisał o korzyściach, które mu przyniosła praca w kancelarii miejscowej przy boku światłego opata. Opat Jan Łowczowski (1558–1568) chętnie przyjmował w Tyńcu profesorów krakowskich, kształcił swych mnichów (Andrzeja Brzechwę, Michała Żórawskiego), sprzyjał pracom literackim o. Hieronima, wreszcie oddał dla Uniwersytetu prepozyturę św. Jerzego na Wawelu (i Bronowice). Przy klasztorze – za jego czasów – funkcjonowała szkoła na średnim poziomie, gromadząc młodzież szlachecką z okolicy. Czy w samym Tyńcu była szkółka parafialna – nie wiadomo. Promieniował natomiast ośrodek kościelny w pobliskiej Skawinie ze szkołą i szpitalem fundacji tynieckich opatów.
Przejawem kultury był mecenat dygnitarzy kościelnych. Zaznaczył się on w Tyńcu już za czasów opata Mścisława, któremu dziękował we wstępnym wykładzie Andrzej z Kokorzyna, wielokrotny rektor Uniwersytetu (1410). Dziękowali też profesorowie krakowscy Maciejowi Skawince, przyjmując patronat nad kościołem św. Mikołaja. Szczególną sławę jako przyjaciel Uniwersytetu zyskał sobie Jan Łowczowski: jego wielkoduszność wychwalano zarówno w Polsce (Jakub Górski, Benedykt z Koźmina, Stanisław Orzechowski – później Stanisław Sczygielski), jak za granicą (Magnoaldus Ziegelbauer). Naśladowali go też jego następcy, opaci Hieronim Krzyżanowski i Andrzej Brzechwa.
W omawianym okresie wyrastała też tyniecka biblioteka. Trudno mówić o jej rozmiarach, bo pozostały po niej tylko nikłe ślady. Uprzywilejowaną grupę stanowiły rękopisy liturgiczne, o których wspominał już Jan Długosz. Niektóre sprowadzono z zagranicy, inne sporządzono na miejscu. W XV w. dochodzą wiadomości o dziełach Ojców Kościoła, nawet o pisarzach starożytnych: w 1466 r. powstał w Tyńcu kodeks z dziełem Józefa Flawiusza o wojnie żydowskiej, na zamówienie opata Macieja przepisał go mnich Mikołaj-organista. Kodeks ten, pięknie iluminowany, wykupił hr. Stanisław Zamoyski w przeddzień kasaty klasztoru (1815) i uratował go w swych zbiorach. Mnich Stanisław Streczaka najmował się historią. On to zachował treść napisu z grobu Bolesława Chrobrego, kilka innych szczegółów, a prócz tego kazanie opata Ożgi. W Tyńcu działali też inni „pracownicy książki”, jednak ich imiona przepadły w niepamięci.
Pod koniec XV w. pojawiają się druki. Sądzić można, że było ich sporo, bo – mimo pogromów i wojen – trafiają się one w różnych bibliotekach. Kilkanaście inkunabułów z klasztoru tynieckiego znalazło się w Bibliotece Narodowej. Niektóre wśród nich są pięknie iluminowane i stanowią prawdziwą ozdobę zbiorów. Inne starodruki przechowuje Biblioteka Seminarium Duchownego w Tarnowie. Wśród nich dwa egzemplarze noszą imię fundatora, opata Andrzeja Ożgi, tu i ówdzie pozostały na marginesach znaki lub zapiski kreślone przez wnikliwych snadź czytelników.
Czy zatem istniał w Tyńcu ruch umysłowy? Środowisko było religijne, najwięcej więc poruszenia mogły wzbudzić problemy teologiczne. W Polsce ówczesnej były dwie takie sprawy: husytyzm i protestantyzm. W ciągu XV w. Tyniec absorbowały własne kłopoty, niemniej powstał tu (in castro Tynyecz) Tractatulus antyhusycki (1466), którego autor jednak pozostał nieznany nawet z imienia. Żywszą reakcję wywołał protestantyzm. Możliwe, że w samym klasztorze pozyskał jakieś sympatie. Wchodziłyby w rachubę dwa nazwiska: mnich Jerzy Otwinowski był bratem Erazma, różnowiercy. Jerzy porzucił życie zakonne w Tyńcu i zamieszkał ze swym bratem. Drugim byłby Maciej z Opoczna, dawny profesor teologii z Uniwersytetu Krakowskiego. Jako mnich z Sieciechowa, skompromitowany literaturą protestancką wykrytą w jego kwaterze, przeszedł do Tyńca (zm. 1565).
Opactwo wytrwało jednak w prawowierności. Niektórzy nawet jego mnisi włączyli się w szeregi kontrreformacji. Wysuwają się również dwaj benedyktyni, których – rzecz znamienna – wymienił Jakub Górski jako najwybitniejszych (1560). Andrzej Brzechwa w kazaniach swych występował tak ostro, że wywołał protest pt. List pana Chełmskiego do księdza Brzechwy, mnicha na Tyńcu. Autor dołączył do tego Pieśń o łotrowskim stanie obłudnych mnichów i mniszek (1560). Brzechwa był jedną z najbardziej zdumiewających i kontrowersyjnych postaci w renesansowym Tyńcu, jednakże jego rządy na opackim stanowisku należą już chronologicznie do późniejszego okresu i tam znajdą krótkie omówienie.
Drugą czynną w zakresie kontrreformacyjnym postacią był o. Hieronim Krzyżanowski, Wielkopolanin, który z Uniwersytetu Krakowskiego przyszedł do Tyńca. Wiele zawdzięczał opatowi Łowczowskiemu, który go mianował swym kanclerzem. W Tyńcu spostrzegł go i wyróżnił Jakub Górski – on też zapewne doprowadził do spotkania o. Hieronima ze Stanisławem Orzechowskim. W rezultacie powstał polski przekład Wyznania wiary Orzechowskiego, w opracowaniu o. Hieronima. Druk ten ujrzał światło dzienne wcześniej niż jego tekst łaciński (1562).
W owym czasie był przelotnie w Tyńcu kard. Hozjusz, zostawiając na pamiątkę piękny druk w miejscowej bibliotece. Wielki ten pisarz, a zarazem dostojnik kościelny, wywarł też wpływ na Krzyżanowskiego. Obaj uprawiali wypracowaną w Krakowie teologię pozytywną, która tak chętnie i tak skutecznie wykorzystywała argumenty z pism autorów starożytnego Kościoła. Tematy więc czerpał Krzyżanowski z pism Hozjusza, natomiast ogólną inspirację dawała mu formuła Wincentego z Lerynu, że to jest prawdziwie katolickim, co wszyscy, zawsze i wszędzie uznają. Formuła ta, zazwyczaj używana przeciw protestantom, skłaniała do studium tradycji i historii.
Krzyżanowski pisał wyłącznie po polsku, należy więc do współtwórców polskiego języka teologicznego. Wydrukował, oprócz wspomnianego już Wyznania wiary, trzy broszury: dziełko na temat Eucharystii, dialog o chrzcie, wreszcie Kazania. Projektował dalsze jeszcze prace, ale swoją działalność literacką zarzucił po śmierci Jana Łowczowskiego, skoro wybrano go opatem (1568). Odtąd dobrze zapowiadającego się pisarza pochłonęły sprawy administracyjne.
Tak wyglądały stosunki kulturalne Tyńca w dobie jagiellońskiej. Nigdy praca naukowa nie była osobliwym zajęciem mnichów, klasztor nie przodował w dziedzinie literatury i sztuki, lecz – pomimo mnóstwa przeszkód i trudności, jakie sprawiało między innymi nazbyt absorbujące bogactwo – reprezentował niezły poziom. Podobnie jak we wszystkich społecznościach, jednostki nie dorastały do tego poziomu, natomiast inne przerastały go wyraźnie.
Fragment publikacji Tyniec. O autorze: O. Paweł Sczaniecki (1917–1998), benedyktyn z opactwa świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu, proboszcz tyniecki, historyk liturgii, badacz dziejów tynieckiego opactwa. Wyniki jego badań w wielu dziedzinach do dzisiaj pozostają niezastąpione.
Źródło: ps-po.pl,
Autor: mj