Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nigdy nie przeproszę Eureko!

Treść

Wygląda na to, że jedyną osobą, która poniesie karę w związku z aferą przy prywatyzacji PZU, jest... Andrzej Chronowski, były minister skarbu, który jako jedyny usiłował aferze zapobiec. Właśnie Sąd Najwyższy odrzucił jego kasację w sprawie z powództwa Eureko o naruszenie dóbr osobistych tej firmy. Chronowski zapowiada, że nie przeprosi Eureko, bo musiałby poświadczyć nieprawdę. Działanie na rzecz dobra publicznego może go jednak kosztować około 140 tys. zł - z własnej kieszeni. Winni afery i ich kieszenie są natomiast bezpieczne.



- Nigdy nie przeproszę Eureko, bo musiałbym poświadczyć nieprawdę - oświadczył były minister Andrzej Chronowski po tym, jak Sąd Najwyższy odrzucił jego skargę kasacyjną w sprawie z powództwa Eureko o naruszenie dóbr osobistych firmy. Wcześniej sąd apelacyjny podtrzymał wyrok pierwszej instancji z 23 stycznia 2006 r., który nakazuje m.in. Chronowskiemu zamieścić w mediach przeprosiny pod adresem Eureko BV. W tekście owych przeprosin, ustalonym przez sędzię pierwszej instancji Magdalenę Słomkowską w porozumieniu z Eureko BV, były minister ma stwierdzić, że "informacje dotyczące rzekomych nieprawidłowych działań spółki Eureko BV związanych z transakcją nabycia akcji PZU są niezgodne z prawdą...". Chodzi m.in. o publiczne stwierdzenie Chronowskiego, że gdyby jako minister skarbu skierował PZU na giełdę, to "PZU byłoby kupione za pieniądze PZU".
- Był plan, aby z końcem 2000 r. PZU skierować na giełdę, umożliwiając konsorcjum Eureko BBG zakup kolejnej transzy akcji i przejęcie kontroli nad firmą. Z zeznań pana Ernsta Jansena [wiceprezesa PZU - przyp. red.] wynika, że w tym czasie Eureko miało tylko milion euro środków płynnych, a przymierzało się do zakupu akcji za około 3 mld złotych. To skąd pochodziłyby te pieniądze? - pyta były minister skarbu.

Nie zgadza się z formułą
Formuła przeproszenia Eureko, ustalona przez sąd pierwszej instancji, jest według niego niekorzystna dla Polski, ponieważ Eureko będzie się nią mogło podeprzeć w arbitrażu. Co więcej - w jego przekonaniu - formuła ta nakazuje mu potwierdzić nieprawdę.
- Podczas procesu i nadal obowiązuje mnie tajemnica państwowa, dlatego o pewnych sprawach, o których dowiedziałem się, będąc ministrem, nie mogłem na procesie powiedzieć, mimo że przemawiały one na moją korzyść. Zwróciłem się o odtajnienie pewnej istotnej notatki ABW, ale nie została ona odtajniona. Jestem przekonany, że klauzula tajności zostanie w przyszłości zdjęta i będzie to podstawą do wznowienia mojego procesu - twierdzi Chronowski.
Jak wynika z naszych informacji, owa notatka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego znajduje się w aktach śledztwa w sprawie prywatyzacji PZU, które prowadzi gdańska prokuratura apelacyjna. Śledztwo przedłuża się w oczekiwaniu na pomoc prawną z Holandii. Prokuratorzy chcą ustalić, jakie przepływy finansowe towarzyszyły prywatyzacji największego polskiego ubezpieczyciela. Wiadomo, że pieniądze na zakup PZU przechodziły przez 18 banków. - Sędzia Słomkowska odrzuciła wniosek o zawieszenie postępowania w sprawie naruszenia przeze mnie dóbr osobistych Eureko do czasu rozstrzygnięcia postępowania karnego. Nie uwzględniła też świadków, o których powołanie wnosiłem. Nie uwzględniła faktu, iż w czasie zaskarżonych wypowiedzi byłem chroniony immunitetem senatorskim - mówi były minister. Zdaniem Chronowskiego, wszystko rozstrzygnęło się na jego niekorzyść w pierwszej instancji. Sąd apelacyjny i Sąd Najwyższy nie mogły już nic naprawić.
Sąd pierwszej instancji przewidział, że Chronowski nie będzie chciał przeprosić Eureko. Sędzia zaopatrzyła wyrok w klauzulę, na mocy której przyznała Eureko prawo do publikacji przeprosin na koszt byłego ministra. Tekst - dość długi i wyrażający głębokie ubolewanie - ma być odczytany w "Wiadomościach" TVP, "Faktach" TVN, "Faktach" TVN 24, "Teleekspresie", "Panoramie", "Biznes wiadomościach" Polsatu oraz przekazany do PAP. Były minister szacuje, że będzie go to kosztować około 120-140 tys. złotych. Na nasze pytanie, czy Skarb Państwa, którego interesów bronił jako minister, zainteresował się sprawą i udzielił mu pomocy prawnej, Chronowski odpowiada, że prośba o taką pomoc byłaby dla niego "żenująca".

Wskazówki dla następnych...
- Prawdopodobnie tym razem nie skorzystamy z prawa do publikacji przeprosin na koszt ministra Chronowskiego, ponieważ próbowaliśmy to zrobić już po wyroku w drugiej instancji, ale media nie opublikowały tekstu przeprosin - powiedziała Monika Wincenciak-Ziemba, rzecznik Eureko. Jej zdaniem, odmowa publikacji była spowodowana tym, że sąd pierwszej instancji nie zobowiązał Chronowskiego do wykupienia powierzchni, lecz tylko do zapłaty za publikację.
Jak się wydaje, bez względu na to, co zrobi teraz Eureko - nic nie zmieni faktu, że były minister został wyrokiem upokorzony, co stanowić będzie niewątpliwie wskazówkę postępowania dla jego następców.
Chronowski zastąpił na stanowisku ministra skarbu Emila Wąsacza, sprawcę afery PZU. Od pierwszych dni urzędowania usiłował ratować interes Skarbu Państwa naruszony wskutek nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU na rzecz konsorcjum Eureko-BIG BG. W tym celu wniósł do sądu wniosek o uznanie umowy prywatyzacyjnej za nieważną z mocy prawa, poparty dziesięcioma poważnymi zarzutami. Niestety, wkrótce został odwołany ze stanowiska przez premiera Jerzego Buzka, a jego miejsce zajęła minister Aldona Kamela-Sowińska, która wycofała wniosek z sądu i podpisała z Eureko słynny aneks do umowy prywatyzacyjnej. Kamela-Sowińska i Wąsacz mają stanąć przez Trybunałem Stanu, co zarekomendowała Sejmowi komisja śledcza ds. PZU. Proces Wąsacza przed Trybunałem, po początkowych perturbacjach, ma ruszyć.
Prokuratura gdańska już trzeci rok prowadzi postępowanie w sprawie prywatyzacji PZU, a efektów jak na razie nie widać. Trybunał Stanu nie spieszy się z osądzeniem Wąsacza i Kameli-Sowińskiej. Skarb Państwa nie wniósł do sądu o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej PZU z mocy prawa. A minister Chronowski zapłaci i włoży się mu w usta przeprosiny, do których się nie poczuwa. No cóż. Państwo prawa.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2007-04-20

Autor: wa