Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieznany los boeinga

Treść

Nadal trwają poszukiwania samolotu pasażerskiego indonezyjskich tanich linii lotniczych Adam Air, który zaginął w poniedziałek. Na pokładzie boeinga 737-400 znajdowały się 102 osoby. Wczoraj agencje informacyjne podały, że wrak, z którego ocalało 12 osób, został odnaleziony w górzystym regionie indonezyjskiej wyspy Sulawesi. Jednak tamtejsze ministerstwo transportu zdementowało te informacje.
Władze Indonezji podały także wstępny bilans ofiar promu, który zatonął trzy dni temu na Morzu Jawajskim. Z około 600 pasażerów udało się uratować co najmniej 218.
- Lokalizacja katastrofy jeszcze nie została ustalona. Przepraszamy za przekazywanie nieprawdziwych informacji - oświadczył wczoraj marszałek Eddy Suyanto, dowódca bazy lotniczej Hasanuddin w Makasarze, głównym ośrodku administracyjnym w południowym Sulawesi. Wcześniej Suyanto powiedział indonezyjskiemu Radiu Elshinta, że wrak boeinga zauważono z samolotu sił wojskowych. - Samolot został odnaleziony w górach, w Polewali na wysokości około 700 metrów n.p.m. Pogoda temu bardzo sprzyjała - podkreślił. Natomiast szef grupy ratowników uczestniczących w poszukiwaniach Idin Arifin stwierdził w rozmowie z Agencją Reutera, że trudno jest dotrzeć do wraku samolotu ze względu na jego położenie. - Nie możemy dostrzec nawet dymu, ponieważ cały obszar to dżungla. Jednak ratownicy, żołnierze i policja są już w drodze na miejsce katastrofy - zapewniał.
Grupy poszukiwawcze informowały także o stanie pasażerów, twierdząc, że ze 102 osób 12 zostało ocalonych. Jednak indonezyjskie ministerstwo transportu - jak podaje Reuters - zdementowało te doniesienia. Szef resortu Hatta Radjasa powiedział, iż informacje na temat dwunastki, która przeżyła wypadek, pochodzą ze wsi w rejonie katastrofy i są obecnie sprawdzane. - Nie możemy potwierdzić tej informacji - dodał.
Światowe agencje prasowe podawały, że powodem katastrofy była zła pogoda, ale wiceprezydent Indonezji Jasuf Kalla oświadczył wczoraj, że "nie można zbyt pospiesznie uznać, iż wszystkiemu winna jest firma Adam Air". - Te linie lotnicze są bardzo ostrożne. Bardzo poważnie biorą pod uwagę stan pogodowy. Jeżeli jest on niebezpieczny, nie pozwolą na start samolotu - podkreślił.
W Dżakarcie podano, że na pokładzie samolotu znajdowało się troje Amerykanów - rodzice z córką. Samolot odbywający rejs z Dżakarty do Manado w północnym Sulawesi zaginął w poniedziałek. Na pokładzie leciało 96 pasażerów, w tym 11 dzieci, i sześcioosobowa załoga. Boeing miał międzylądowanie w Surabai na Jawie, skąd wystartował o godzinie 13.00 czasu miejscowego (7.00 czasu warszawskiego). Około godziny przed planowanym lądowaniem w Manado wieża straciła z nim kontakt. Jednak singapurski satelita zdążył przechwycić sygnał SOS.
Linie Adam Air rozpoczęły działalność w Indonezji - jak podaje Reuters - przed kilku laty. W ubiegłym roku w jednym z samolotów tej firmy system nawigacyjny uległ uszkodzeniu między Dżakartą a Makasarem, co zmusiło pilota do awaryjnego lądowania.
Indonezyjskie władze również wczoraj podały wstępny bilans ofiar drugiej katastrofy, która miała miejsce na Morzu Jawajskim. W nocy z piątku na sobotę zatonął tam prom z blisko 600 pasażerami na pokładzie. Według Agencji Reutera, ratownikom udało się uratować co najmniej 218 z nich. Po trzech dniach od katastrofy nadal prowadzona jest akcja poszukiwawcza. Wczoraj rano znaleziono tylko 26 żywych rozbitków, którzy znajdowali się w odległości około 500 kilometrów w kierunku wschodnim od miejsca, gdzie zatonął prom. Ratownicy wyłowili w sumie około 70 ciał pasażerów, którzy nie przeżyli. Jak twierdzą świadkowie, liczba ofiar może się znacznie zwiększyć, ponieważ wielu osobom nie udało się opuścić niższych pokładów tonącego promu. - Wysiłki grupy ratowniczej były utrudniane przez wysokie fale i silne prądy morskie, które wypychały ciała na wschód, w kierunku Surubai, stolicy wschodniej Jawy i drugiego co do wielkości miasta Indonezji - powiedział Agencji Reutera Eko Prayitno, koordynator grupy ratowniczej na centralnej Jawie.
Kamila Pietrzak
"Nasz Dziennik" 2007-01-03

Autor: wa