Niewystarczająca próba obejścia
Treść
Premier Francji Jean-Pierre Raffarin wśród priorytetów polityki rządu w przyszłym roku umieścił "rozluźnienie" 35-godzinnego tygodnia pracy. Pomimo oficjalnego utrzymania dotychczasowego czasu pracy rząd będzie starał się zwiększyć swobodę przedsiębiorstw w stworzeniu pracownikom, którzy tego będą chcieli, możliwości pracowania w większym wymiarze niż 35 godzin tygodniowo.
Nowe przepisy mają umożliwić zatrudnionym pracę ponad limit godzin nadliczbowych, który z obecnych 180 ma zwiększyć się do 220 godzin na rok. Utworzone też zostanie "konto oszczędnościowe". Będą na nim rejestrowane godziny nadliczbowe, za które na koniec roku będzie można otrzymać wynagrodzenie w formie pieniężnej, urlopu wypoczynkowego lub czasu na dokształcanie. Premier oznajmił też, że jeszcze przez trzy lata utrzymane będą przepisy umożliwiające małym firmom płacenie za godziny nadliczbowe na korzystnych warunkach.
Decyzje rządu poparli niedawny minister gospodarki, a obecnie przewodniczący rządzącej UMP Nicolas Sarkozy i przewodniczący stowarzyszenia francuskich przedsiębiorców (MEDEF) Ernest-Antoine Selliere. Jak się można było spodziewać, rządowe zamiary ostro skrytykowały francuskie centrale związkowe. CGT oświadczyła, że propozycje Raffarina pozbawiłyby podstawowej roli 35-godzinnego tygodniowego wymiaru pracy, jaką w pierwotnym założeniu miało być zwiększenie zatrudnienia. Z kolei dla CFDT tworzenie nowych ram prawnych będzie zachęcać przedsiębiorców "do podważania umowy o czasie pracy". Liderzy centrali FO stwierdzili, że "te przedsięwzięcia nie zmniejszą niezadowolenia pracowników, którzy domagają się podwyższenia zarobków".
Związkowcy nie przyjmują do wiadomości, że ostatnie propozycje premiera Raffarina są dowodem ekonomicznej klęski wprowadzenia 35-godzinnego tygodniowego wymiaru pracy. Jego wprowadzenie nie wpłynęło na zwiększenie zatrudnienia, ponieważ koszty pracy w socjalistycznej gospodarce francuskiej są tak wysokie, że pracodawców nie stać na przyjmowanie nowych pracowników bez narażania się na bankructwo. W efekcie pracodawcy są bardziej skłonni ograniczać działalność niż zwiększać zatrudnienie, czego związkowa nomenklatura wydaje się nie rozumieć.
Zdaniem wielu ekonomistów, krytykowane przez związkowców propozycje rządu są prowizoryczne i nie poprawią finansowej sytuacji przedsiębiorstw ani nie wpłyną na spadek bezrobocia.
Franciszek L. Ćwik, Paryż
"Nasz Dziennik" 2004-12-14
Autor: kl