Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niewypał aborcyjnego horrendum w Walencji

Treść

Miało być głośno, festynowo, a przede wszystkim tłumnie. Tak zamierzały uczcić przybycie holenderskiego statku "Woman on Waves" hiszpańskie feministki. W świątecznym klimacie ochotniczki miały poddać się aborcji, oczywiście już poza wodami terytorialnymi Hiszpanii. Cel - dzieciobójstwo, miejsce - Walencja, kojarzona ze Światowym Dniem Rodziny, w którym wziął udział Benedykt XVI.

Aborcyjny show miał się rozpocząć w czwartek po południu. O 17.30 statek należący do "Woman on Waves" cumował w porcie Walencji. Dużo wcześniej młodzież ze stowarzyszeń pro-life zgromadziła się w pobliżu z zamiarem zbojkotowania zaplanowanej i mocno nagłośnionej przez media imprezy. Policja nie pozwoliła jednak młodym ludziom wejść do portu pod pretekstem, że nie mieli wymaganego zezwolenia. Zostali przy budynku "Veles e Vents", który oddzielał ich od niewielkiej grupy proaborcyjnych aktywistów. - Nie szukamy konfliktu, chcemy jedynie pomóc kobietom, które chcą dokonać aborcji - powiedział nam jeden z działaczy organizacji pro-life. Od wielu tygodni w Hiszpanii mówi się dużo o systemie pomocy "Más vida" (Więcej życia), łącznie z adopcją dziecka, jaki wprowadził w życie rząd. Region Walencji dla kobiet, które oczekują narodzin dziecka i myślą o aborcji. - Nie możemy pozwolić, aby przyjeżdżali do naszego kraju ludzie, by kpić z nas i szerzyć swoją kontrkulturę śmierci - dodaje nasz rozmówca.
Wśród grupki proaborcyjnej oczekującej na statek była znana hiszpańska aktorka Pilar Bardem, matka oscarowego Javiera. Stojąc za transparentem na rzecz aborcji "wolnej i darmowej", aktorka mówiła o "odpowiedzialnym macierzyństwie" i krytykowała oskarżenia kierowane pod adresem kobiet, które poddają się aborcji, i lekarzy, którzy nie wahają się przed zabiciem dziecka. Młodych ludzi z grup pro-life nazwała hipokrytami. Niektórzy są dziećmi kobiet, które jeździły do Londynu na aborcję ironizowała.
Holenderski statek nie mógł zacumować tam, gdzie zamierzał, ponieważ nie miał wymaganych zezwoleń władz portowych. Nie było też zapowiadanych "fajerwerków": estrady, głośników, darmowych napoi, muzyki, itp. Lokalna policja zatrzymała rano ciężarówki wiozące materiał na "aborcyjny festyn", gdyż organizatorzy chcieli go urządzić bez zezwolenia Consorcio Valencia 2007.
W pewnym momencie łódź pro-life próbowała oddzielić holenderski statek od nabrzeża. Inny młody człowiek, wymknąwszy się kontroli policyjnej, podpłynął kajakiem i rozpostarł transparent przeciwko aborcji i na rzecz pomocy kobietom.
Kiedy wreszcie Rebeca Gomperts, przedstawicielka "Woman on Waves", stanęła na lądzie, powiedziała, że członkinie organizacji przybyły do Walencji, ponieważ w Hiszpanii nie istnieje szacunek dla autonomii kobiety, jako że aborcja uważana jest za czyn karalny. Wcześniejszy komunikat argumentował przeprowadzenie manifestacji "koniecznością odpowiedzi na agresję sił konserwatywnych, z Kościołem katolickim na czele" oraz "każdego ruchu przeciwnego wyborowi, źle nazywanego ruchem pro-life".
Przybycie holenderskiego statku wywołało szereg reakcji. Rita Barberá, burmistrz Walencji, określiła przedsięwzięcie jako żenującą inicjatywę i prowokację. Podkreśliła, że statek nie wystąpił o wymagane zezwolenia. Carolina Martínez, dyrektor generalny Familia de la Generalitat Valenciana uważa, że przybycie aborcyjnego statku jest strategią Partii Socjalistów, aby zmodyfikować ustawę o aborcji. - To obraza, aby te radykalne grupy przybywały nie wiem, czy przy wsparciu, czy bez wsparcia rządu Hiszpanii, aby siać zamęt wśród ludzi i prowokować napięcie w społeczeństwie - powiedziała Martinez. Dla Hiszpańskiego Forum Rodziny cała sprawa jest jeszcze jednym "numerkiem" rządu centralnego w jego drodze do liberalizacji aborcji. Stowarzyszenie Lekarzy Katolickich oraz platforma Hazteoír.org zwracają uwagę na interesy ekonomiczne, jakie wiążą się z aborcją. José María Simón, prezes Federacji Stowarzyszeń Lekarzy Katolickich, uważa, że za kampanią stoi "przemysł aborcyjny". Jeśli usunie się aktualną ustawę o aborcji, to jego zdaniem, aborcyjni "biznesmeni" w miejsce obecnych 100 tys. aborcji rocznie osiągną 200 tysięcy.


o. Marek Raczkiewicz CSsR, Walencja
"Nasz Dziennik" 2008-10-18

Autor: wa