Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niewygodne zmiany

Treść

Wybory do Sejmu i Senatu w Polsce wzbudziły zainteresowanie głównie w Rosji, gdzie ich przewidywany wynik - zwycięstwo prawicy, niektóre media odbierają jako... przejaw wrogości wobec Moskwy. W podobnym tonie komentuje się je na Białorusi. Znacznie mniej uwagi poświęca się im w Europie Zachodniej. Niemal nie zauważyli ich Niemcy, którzy zajęci są własnymi problemami - patem po swoich ubiegłotygodniowych wyborach.

Rosja
Informując o sondażowych wynikach wyborów parlamentarnych w Polsce, oficjalna rosyjska agencja ITAR-TASS zwróciła uwagę na wielką przewagę, którą Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska uzyskały nad pozostałymi ugrupowaniami. Jako sensację potraktowano, że pierwsze miejsce zajęło PiS, a nie PO. Agencja pisze też o wyjątkowo niskiej frekwencji.
Rosyjskie media relacjonujące wybory w Polsce przez cały wczorajszy dzień zwracały uwagę na spodziewany "zwrot w prawo" w przyszłym Sejmie i zapowiedź przywrócenia w Polsce niezależnej polityki wschodniej.
Obserwatorzy odnoszą wrażenie, że ewentualna stanowcza polityka przyszłego polskiego rządu wobec Rosji byłaby tam odebrana niemal jako akt nieprzyjaźni. Spodziewanej zmianie sceny politycznej w Polsce towarzyszyła spora dezorientacja wśród części rosyjskich dziennikarzy. W sobotę prezenterka programu informacyjnego "Wiesti" na falach państwowego kanału TV "Rossija" poinformowała rosyjskich telewidzów, że według sondaży, w Polsce "na czele stoją konserwatywna 'Platforma Obywatelska' i liberalne 'Prawo i Sprawiedliwość'".
Rosyjscy dziennikarze "Wiesti" nie szczędzili kąśliwych komentarzy nt. spodziewanych zwycięzców wyborów w Polsce. "Bracia bliźniacy Lech i Jarosław Kaczyńscy kiedyś zagrali w filmie 'O dwóch takich, co ukradli księżyc'. Teraz chcą oni, jeśli nie ukraść, to wziąć władzę w Polsce - wygrywając wybory obejmą urząd prezydenta i premiera" - tłumaczył lektor. W programie wypomniano też liderom PiS-u ich poparcie dla pomarańczowej rewolucji na Ukrainie.
"Wiesti" cytują też krótkie wypowiedzi wybranych polskich polityków. Jarosław Kaczyński, w wersji rosyjskiego tłumacza, miał stwierdzić, że "główny problem [tkwi] w tym, że w Rosji nie chcą uznać, że Polska jest samodzielnym graczem w tej części Europy. Dopóki ta niechęć się utrzyma, trudno będzie jakoś poprawić nasze stosunki". Jan M. Rokita, zdaniem komentatora, również zajmuje nieprzyjazne stanowisko wobec Rosji, ponieważ uznał, że projekt budowy omijającego Polskę gazociągu pod Bałtykiem "bezwarunkowo nie jest aktem prawdziwie życzliwym i serdecznym wobec państwa polskiego".
Rosyjski politolog i znawca problematyki polskiej Artiom Malgin zauważył, że PiS oraz PO nie zdobyły kwalifikowanej większości 2/3 miejsc w nowym Sejmie. - Myślę, że w tej sytuacji w parlamencie możliwe są różne koalicje ad hoc, które na pewno będą przynosić wiele niespodzianek - powiedział Malgin. Rosyjski politolog przewiduje, że "w początkowym okresie nowy parlament i nowy rząd nie będą podejmować radykalnych posunięć w sferze polityki zagranicznej". - Niemniej w tych wyborach, przynajmniej w perspektywie najbliższego 1,5 roku, dopóki nie ugruntuje się nowy układ sił, Rosja przegrała - powiedział Malgin.
Politolog zaznaczył, że "decydujące znaczenie będzie tu miało to, kto w nowym układzie sił zostanie prezydentem". - Jeśli Donald Tusk, to nie sądzę, żeby w stosunkach rosyjsko-polskich wystąpiły jakieś nowe, dodatkowe problemy. Jeśli Lech Kaczyński, to relacje te mogą zawrócić w gorszą stronę - skonstatował Malgin, który jest przekonany, że "wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych w Polsce nie będą miały bezpośredniego przełożenia na stosunki Rosji z Unią Europejską".
WM

Niemcy
Ekspert z niemieckiej Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann uważa, że zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych i utworzenie nowego rządu pod kierownictwem tej partii może prowadzić do zakłóceń w polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich stosunkach. Przypomniał on, że bracia Jarosław i Lech Kaczyńscy wielokrotnie zapowiadali "twardą" politykę wobec Niemiec. - Obawiam się, że taki rząd może też dolewać oliwy do ognia w stosunkach z Rosją - powiedział. Jego zdaniem, wiele będzie zależało od tego, kto obejmie tekę ministra spraw zagranicznych. Za pozytywny aspekt wygranej PiS Ochmann uznał słabsze od spodziewanych wyniki Samoobrony i LPR. Jak wyjaśnił, obawiał się, że obie te populistyczne partie mogą zdobyć ok. 25 proc. głosów i nawet 30 proc. mandatów. Uznał on także, że przyczyną dobrego, w porównaniu z sondażami, wyniku SLD było nastawienie lewicowego elektoratu, by "nie ryzykować, głosując na partię Marka Borowskiego, gdyż może to być głos stracony".
KWM, PAP

"Nasz Dziennik" 2005-09-26

Autor: ab