Nieustanna pamięć o Bogu. O pierwszym stopniu pokory
Treść
Pierwszym stopniem pokory jest przekonanie o Bożej obecności i wynikająca z tego wrażliwa miłość, pełna słodyczy i dobroci wobec Pana Boga. Innymi słowy: to tylko będę robił, co przyniesie korzyść na wieczność, czyli co jest Bogu miłe, bo wszystko inne jest bez znaczenia.
Tak jak mówiłem wcześniej, drabina Benedykta ma kształt koła, bo dwunasty stopień jest niezwykle podobny do pierwszego. Podobnie jest w przypadku zamku czy też twierdzy duchowej św. Teresy z Avila: siódme mieszkanie jest bardzo podobne do pierwszego. Święci mają taką intuicję, że już na samym początku ma się wszystko. Stwierdza to już św. Paweł, mówiąc, że już w chrzcie jest pełnia łaski. Zresztą można też czytać rozdział 7. jako opis hierarchii wartości w życiu monastycznym, czyli co jest dla nas ważne, na ile jesteśmy dojrzali do życia zakonnego. Tekst ten pokazuje mnicha, mniszkę mniej lub bardziej doskonałą w życiu zakonnym.
Jest rzeczą wiadomą, że omawiana drabina jest dość specyficzna: można być jednocześnie i na piątym, i na dwunastym stopniu. Potem możemy się cofnąć i znowu po czasie postąpić do przodu.
Myślę, że warto sięgnąć po teksty drogie cystersom i przejrzeć sobie malutki traktat św. Bernarda z Clairvaux o stopniach pokory i pychy.
Bernard powiedział, że na pokorze się nie zna, zna się bardzo dobrze na pysze i dlatego napisał tekst, który jest „traktatem do góry nogami” w stosunku do 7. rozdziału Reguły św. Benedykta. Pierwszy stopień pychy odpowiada dwunastemu stopniowi pokory, itd. Schodzi się od pogardy bliźniego aż do pogardy Boga. Jest to tekst wart przeczytania. Benedykt jest łagodnym ojcem i widać to dobrze w Regule – ma w sobie słodycz, kiedy zachęca nas do wejścia wyżej na drabinie pokory, do otwarcia się na Boże dary. Bernard natomiast jest polemistą, ma bardzo złośliwy, cięty język. Dzięki temu, czytając jego traktat, można się czasami uśmiechnąć, bo znajdziemy tam sporo karykatur pewnych zachowań, które były obecne w dwunastowiecznych wspólnotach i myślę, że w naszych czasach też są dalej obecne, bo człowiek się za bardzo nie zmienia.
Przechodząc już do tego pierwszego stopnia pokory, przeczytajmy tekst Reguły, abyśmy znaleźli się w samym centrum wydarzeń.
O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. Każdej zatem chwili wystrzega się błędów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała. Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze, a także, iż czyny jego w każdym miejscu rozgrywają się przed oczami Bożymi, aniołowie zaś w każdej chwili donoszą o nich Bogu (RB 7,10–13).
Fundamentalne jest pierwsze zdanie. Mówimy o tym stopniu wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie stara się o niej nie zapominać. Cała reszta to jest komentarz. Gdybyśmy chcieli opisać to samo doświadczenie, tylko innymi słowami, można by powiedzieć, że pierwszy stopień pokory polega na nieustannej pamięci o Bogu. W języku starożytnych tekstów monastycznych jest to tożsame z modlitwą nieustanną. Człowiek tak bardzo w Panu Bogu się zakochał, że Pan Bóg mu nigdy sprzed oczu nie schodzi, tylko o Nim myśli.
Ta bojaźń Boża, o której mówi Benedykt – timor Dei – nie jest związana z lękiem, pamiętajmy o tym zawsze. Czytamy w Piśmie Świętym, że początkiem mądrości jest bojaźń Pana (Syr 1,14a). Ojcowie rozumieją ją nie jako strach bądź obawę, że Pan Bóg przyjdzie i coś mi zrobi, ale mają ją za subtelny wyraz miłości. Kiedy kogoś bardzo cenimy i kochamy, kiedy na kimś nam bardzo zależy, to staramy się w niczym go nie urazić, jesteśmy bardzo delikatni, a wręcz przeciwnie, staramy się mu sprawić przyjemność i wiemy, że to pogłębi naszą przyjaźń. Bojaźń Bożą to właśnie jest taki stosunek do Pana Boga.
Czasami ludzie zastanawiają się: „czy to już jest grzech, czy jeszcze nie?”. Robią tak ludzie bez bojaźni Bożej, takie trochę „roboty”. Nie zastanawiają się, czy dany czyn jest dla Pana Boga miły, tylko wykazują się niewolniczym sposobem myślenia.
Pierwszym stopniem pokory jest przekonanie o Bożej obecności i wynikająca z tego wrażliwa miłość, pełna słodyczy i dobroci wobec Pana Boga. Innymi słowy: to tylko będę robił, co przyniesie korzyść na wieczność, czyli co jest Bogu miłe, bo wszystko inne jest bez znaczenia.
Proszę zauważyć, że ten pierwszy stopień pokory od razu stawia nas na najwyższym poziomie. To jest najwyższy poziom duchowy: miłość Boga posunięta aż do nieustannej pamięci o obecności Ojca w moim życiu. Sugeruje nam to, że pierwszy stopień ma wiele wewnętrznych szczebelków, różnych odcieni, bo w tej miłości można zawsze postąpić do przodu, zawsze można lepiej Pana Boga „wyczuć”, lepiej Go pojąć, zrozumieć i uchwycić Jego wolę. Zawsze jest możliwość postępu.
Możemy jeszcze powiedzieć inaczej: pierwszy stopień pokory to wiara. To bardzo świadomie przeżywana wiara w to, że Bóg jest. Bóg nie jest abstrakcyjnym bytem, „czymś”. Życie z Bogiem to coś o wiele ważniejszego niż zakazy czy nakazy, prawnicze rozwiązania. Chodzi o żywą relację z Bogiem. Niektórym ciężko to sobie wyobrazić.
Fragment książki Fundamenty duchowości benedyktyńskiej
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Żródło: cspb.pl, 12
Autor: mj