Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieudany sabotaż procesu

Treść

Rozprawa rozpoczęła się kilkadziesiąt minut po czasie ze względu na kolejne spóźnienie oskarżonego Grzegorza Żemka. Natomiast Janina Chim w ogóle nie stawiła się w sądzie. Opuściła rozprawę już we wtorek, zaraz po tym, jak sędzia Andrzej Kryże zamknął przewód sądowy. Jak się okazało, powodem była "reakcja na ciężki stres". Jej obrońca złożył sądowi "świadectwo lekarskie", w którym znalazł się taki zapis wraz z informacją, że od ponad 2 lat oskarżona przebywa pod opieką psychologa, ma za sobą leczenie psychiatryczne i otrzymuje leki psychotropowe. "W obecnym stanie nie może przez miesiąc brać udziału w czynnościach procesowych" - napisała dr n.med. Aleksandra Wojda-Bayer. - Dotąd ten stan zdrowia nigdy jej nie przeszkadzał - zauważył sędzia Kryże. Obrońca Janiny Chim złożył wniosek o przerwanie procesu "do czasu, w którym jego klientka będzie mogła uczestniczyć w rozprawie, do czego ma prawo". Sąd uznał nieobecność oskarżonej za nieusprawiedliwioną ze względu na liczne nieprawidłowości w złożonym dokumencie.
Przy okazji sędzia Kryże zwrócił uwagę obecnych na sali nielicznych dziennikarzy, by wywarli presję na ustawodawców, a nie obwiniali za takie sytuacje wymiar sprawiedliwości. - Warto zwrócić uwagę na brak instrumentów do przeciwstawiania się opóźnianiu procesu - mówił. - Źródła tego leżą w przepisach kodeksu postępowania karnego i częstych zmian w kodyfikacji - dodał Kryże. Zarówno on, jak i obserwatorzy procesu zdawali sobie sprawę, że gdyby zaświadczenie dostarczone przez obrońcę Chim spełniało wymagania, to bardzo trudno byłoby je oddalić. To zaś po raz kolejny spowodowałoby odłożenie wydania wyroku, a nawet mogłoby doprowadzić do fiaska całego postępowania (zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, jeśli przerwa w rozprawie trwa dłużej niż 30 dni, proces należy rozpocząć od nowa).
Wreszcie z trzygodzinnym opóźnieniem prokuratorzy mogli kontynuować wygłaszanie mowy końcowej przerwane we wtorek. Przypomnijmy, że jest ona wyjątkowo obszerna, zapisana na ponad 300 stronach. Nie mogło być jednak inaczej, biorąc pod uwagę fakt, że w postępowaniu przed Sądem Okręgowym w Warszawie od 2002 r. odbyło się 220 rozpraw, przesłuchano 250 świadków i zebrano prawie 400 tomów akt.
Wczoraj prokuratura rozpoczęła ustosunkowywanie się do konkretnych zarzutów stawianych oskarżonym Żemkowi, Chim, Dariuszowi Tytusowi Przywieczerskiemu, Irenie Ebbinghaus, Zbigniewowi Olawie i Krzysztofowi Komornickiemu. Punkt po punkcie, umowa po umowie i karta po karcie Więckowska i Sawicka-Felczak odczytywały, w jaki sposób w postępowaniu sądowym udowodniono poszczególne winy szóstki oskarżonych. Do firmy GEV Josefa Tkaczika i wielu innych trafiły miliony dolarów z Central Handlu Zagranicznego, takich jak Pewex, Rolimpex, Solorz Import-Export, Universal czy Impexmetal. Wszystkie wpłaty zostały później zrefudnowane ze środków Funduszu, ale w taki sposób, by maksymalnie zaciemnić przepływ pieniędzy FOZZ.
- Można powiedzieć, że wszyscy obywatele Polski nieświadomie uczestniczyli w finansowaniu kilku prywatnych firm w zachodniej Europie i samych oskarżonych - mówiła prokurator Więckowska.
Fatalnie o oskarżonych świadczy też zarzut, w którym prokuratura udowadnia, iż z pieniędzy FOZZ były finansowane prywatne samochody, mieszkania czy budowy domów dla oskarżonych i ich najbliższych rodzin. Od 1989 r., jak zeznał jeden ze świadków, Chimowej znacznie poprawiła się sytuacja finansowa, zaczęła chodzić w futrze. Dziś oboje z Żemkiem twierdzą, że nie "obłowili się" na działalności FOZZ.
Prokuratura zapewne nie skończy jutro mowy końcowej. Żemek planuje przemówienie na mniej więcej 3 dni, nie wiadomo, na ile Chim, ale pewnie podobnie. Pozostali oskarżeni i obrońcy po mniej więcej 2-3 godziny. Oznacza to, że prawdopodobnie uda się zakończyć proces ogłoszeniem wyroku jeszcze w końcu lutego albo w pierwszych dniach marca.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-02-10

Autor: ab