Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieruchomość nie trafi w ręce Niemców

Treść

Umorzeniem postępowania sądowego zakończyły się starania obywatelki Niemiec Anny Wendorf zmierzające do odzyskania nieruchomości, której - jako późny przesiedleniec - zrzekła się w latach 70. Wendorf próbowała wykorzystać zaniedbania Skarbu Państwa dotyczące braku księgi wieczystej.

Zajmujące działkę z domem w Nataci Wielkiej pod Nidzicą (woj. warmińsko-mazurskie) rodziny Doroty Kobus i Sylwestra Milewskiego mogą odetchnąć z ulgą. Sąd Rejonowy w Nidzicy umorzył sprawę z powództwa Anny Wendorf o ustalenie prawa własności nieruchomości. Państwo Kobus i Milewscy władali tą nieruchomością od 1981 r., czując się jej właścicielami. Przeprowadzili niezbędne remonty, płacili podatki. Tymczasem obywatelka Niemiec, która opuściła Polskę w latach 70., w 2006 roku zażądała czynszu, twierdząc, że nadal jest jej właścicielką. Dwa lata później Wendorf skierowała do sądu pozew o ustalenie własności tej nieruchomości. Wykorzystała okoliczność, że Skarb Państwa w wyniku zaniedbań nie założył księgi wieczystej na tę działkę.
Mecenas Bogdan Schneider reprezentujący Wendorf przedstawiał dokumentację geodezyjną, w której jego klientka była określana jako władająca tym gruntem "od zarania nieruchomości". Próbował także wykorzystywać zapisy w innych księgach wieczystych. Na szczęście dla rodzin Kobusów i Milewskich strona niemiecka nie potrafiła przedstawić w sądzie innych dowodów. Ostatecznie po czterech rozprawach Wendorf wycofała sprawę z sądu.
Reprezentujący obie rodziny zajmujące nieruchomość mecenas Lech Obara z Olsztyna wyraża zadowolenie, że ta sprawa zakończyła się pozytywnie dla jego klientów. - Ileż jeszcze trzeba podobnych procesów, żeby wreszcie obudzili się urzędnicy Skarbu Państwa i w końcu uporządkowali dokumentację w księgach wieczystych? - zastanawia się mecenas.
Pytana przez nas senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Powiernictwa Polskiego, czy jakaś instytucja państwowa monitoruje te wszystkie sprawy roszczeniowe, odpowiedziała, że niestety nie, a ci ludzie są pozostawieni sami sobie. - Problem polega na tym, że w naszym państwie nikt się tym nie interesuje, nikt z urzędników, i to jest dramat - wskazuje senator.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-04-09

Autor: wa