Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nieprzemijająca uroda klasyki

Treść

Niewiele jest dziś spektakli dramatycznych, operowych czy baletowych, które można by określić jako familijne. Nie stricte dla dzieci, nie stricte dla młodzieży i nie stricte dla dorosłych, ale właśnie jako familijne, takie, na które przychodzi się całą rodziną, całymi pokoleniami, od wnuczków i rodziców aż po dziadków. Bardzo dobrze więc, że Opera Narodowa wznowiła "Córkę źle strzeżoną", bo to jest właśnie przedstawienie familijne. Z prawdziwą przyjemnością oglądałam ten balet i z równą przyjemnością patrzyłam na widownię, gdzie młodzież, a także maluchy z mamami, babciami, dziadkami (tatusiów chyba było mniej) patrzyły na to, co dzieje się na scenie z zainteresowaniem i reakcją, raz po raz a to pytając mamę o coś, a to komentując po swojemu wydarzenia sceniczne. No i od czasu do czasu maluchy trzeba było prowadzić do toalety, wtedy po powrocie pytały, co działo się na scenie podczas ich nieobecności. Bardzo to było zabawne i wzruszające.

To najstarszy balet świata, jaki przetrwał do dziś w repertuarze światowym. A przetrwał w pełnym kształcie dokumentacyjnym, to znaczy zachował się scenariusz ze szczegółowym opisem sytuacji scenicznych, a także konstrukcja choreograficzna, najpierw przekazywana ustnie, potem spisana. Prapremiera odbyła się tuż przed rewolucją francuską, 1 lipca 1789 roku, w Grand ThéČtre w Bordeaux. "Córka źle strzeżona", będąca połączeniem baletu z pantomimą, jest modnym w tamtym czasie rodzajem tzw. wiejskiej sielanki, której akcja toczy się na wsi podczas żniw. Znajdujące się w balecie sceny o charakterze groteskowym oraz sytuacje należące do gatunku farsowego zostały przejęte z granych wówczas na scenach francuskich sztuk, oper komicznych i wodewilów. Toteż w "Córce źle strzeżonej" sporo jest tzw. scen sytuacyjnych, nakładających na wykonawców zadania typowo aktorskie jak w teatrze dramatycznym, tutaj - wyrażane formą pantomimiczną. W tradycji grania tego baletu do ról Thomasa i notariusza zazwyczaj angażowano aktorów o komicznej sile wyrazu.
Oprócz innych zalet właśnie ów komediowy charakter baletu zadecydował o tak długiej jego żywotności. Rzadko mamy do czynienia z baletem stricte komediowym. To tak jak na scenie dramatycznej, gdzie trudno o dobrą komedię. O wiele łatwiej zrealizować balet w jego odmianie poważnej aniżeli komediowej. Gdyby przejrzeć światowe repertuary widowisk baletowych, to komediowych spektakli jest niewiele. Prezentowana na scenie Opery Narodowej "Córka źle strzeżona" jest przeniesieniem wersji z The Royal Ballet w Covent Garden w Londynie, której premiera odbyła się w 1960 roku w choreografii Fredericka Ashtona. Rzecz utrzymuje się w repertuarze Teatru Wielkiego - z przerwami - od 1977 roku.
Można by sądzić, że w zderzeniu ze współczesnym baletem, z dzisiejszą estetyką tańca, a także ze współczesną kulturą "Córka źle strzeżona" nie ma dzisiaj szans na utrzymanie się na scenie, bo - jak niektórzy określają - to przecież "stara ramota", rzecz "wyciągnięta z lamusa", "muzealny zabytek" będący na przekór obecnej modzie, a w najlepszym razie sympatyczny "bibelot". No, może i z "lamusa", może i "bibelot", ale na scenie Opery Narodowej ogląda się tę "staroświecczyznę" z wielką przyjemnością. Przede wszystkim istnieje tu - rzadko spotykana już dziś w teatrze - harmonia elementów tworzących to urodziwe widowisko baletowe, począwszy od układu choreograficznego w pełni klasycznego (czytelnego w każdym ruchu i geście), przez dobre wykonanie, barwny kostium z epoki i takąż szatę scenograficzną (z wiejskim pejzażem i domostwem wdowy Simone), po muzykę, a nawet i samą tematykę. Wszystko to wspaniale ze sobą współgra i tworzy harmonijną dramaturgię całości.
Fabuła baletu nie grzeszy skomplikowaniem: wiejska dziewczyna Lise kocha się w wiejskim chłopcu Colasie i pragnie właśnie za niego wyjść za mąż, lecz jej matka, wdowa Simone, upatrzyła dla niej innego kandydata na męża - Alaina, syna bogatego sąsiada Thomasa. A to, że Alainowi brak piątej klepki i że Lise go nie chce, nie ma dla matki znaczenia. W końcu jednak godzi się na ślub Lise z Colasem i rzecz kończy się dobrze. A wszystko to utrzymane w konwencji sielankowej komedii. Ta prostota wątku, naiwność i wdzięk postaci będących nosicielami głównego przesłania, jakim jest radość życia - sprawiają, że mimo tych 218 lat, jakie dzieli nas od premiery, publiczność chętnie ogląda ten balet. Zwłaszcza gdy wykonanie jest dobre. A w Teatrze Wielkim takie jest.
Właśnie "Córka źle strzeżona" pokazuje możliwości tego baletu. I puenty, i wszystkie pas (pas de deux, pas d’action, pas de caractÝre), i arabeski, i solówki, i pełne urody sceny zbiorowe, wszystko tu jest jak trzeba. Oglądałam przedstawienie, w którym partię Lise tańczyła debiutująca w tej roli Agnieszka Pietyra. Znakomicie. Ileż wdzięku w każdym ruchu, geście, a do tego wiele mówiąca mimika. Lise w wykonaniu Agnieszki Pietyry jest dziewczyną z krwi i kości, z którą - mimo historycznego kostiumu - mogą utożsamiać się współczesne dziewczyny. Bo choć na przestrzeni wieków zmieniła się obyczajowość, to przecież temat nie ulega przedawnieniu. Agnieszce Pietyrze w partii Colasa udanie partneruje Maksim Wojtiul (mam tylko zastrzeżenia do kostiumu tancerza). W roli matki, wdowy Simone, zgodnie z tradycją obsadzony jest mężczyzna. Tutaj postać tę gra Wojciech Warszawski. Wprawdzie jest zabawny i budzi śmiech na widowni, ale może jednak warto by powściągnąć trochę ten nadmiernie szeroki gest pantomimiczny i przesadną mimikę, bo zbyt gruba kreska przerysowania nie służy postaci. Świetne, z zachowaniem proporcji, precyzyjnie wykonane etiudy Michała Tużnika budują nadzwyczaj wyrazistą i charakterystyczną postać Alaina i słusznie budzą aplauz widowni. W roli Thomasa, bogatego gospodarza wiejskiego, występuje Bogusław Tużnik sprawnie posługując się poetyką pantomimy.
Ten "staroświecki", klasyczny taniec ukazuje swoją nieprzemijającą urodę, ale do tego potrzebna jest precyzja wykonania. I z taką właśnie mamy tu do czynienia.
Temida Stankiewicz-Podhorecka

"Córka źle strzeżona", choreog. Frederick Ashton, dyr. Michał Klauza, scen. Osbert Lancaster/Izabella Konarzewska, Teatr Wielki - Opera Narodowa, Warszawa.
"Nasz Dziennik" 2007-06-26

Autor: wa