Niemoc pytań
Treść
Zbyt dobrze wiemy, że są pytania, które musza pozostać bez odpowiedzi. Może nawet jest ich dzisiaj coraz więcej. Owszem, boli, że są. Po co? Nie lepiej byłoby po prostu podejmować rozmaite sytuacje, mierzyć się z nimi, bez refleksji, która zakłada jakąś wcześniejszą wiedzę, porównanie i wreszcie poczucie kontrolowania – a przynajmniej rozumienia świata. Bo i tak wszystko, co wiedzieliśmy dotąd, całe nasze dotychczasowe doświadczenie wobec małego nieraz problemu okazać się może niewystarczające. Po prostu stajemy przed ścianą. Ani nie ma drogi powrotu, ani możliwości poruszenia się naprzód. Słusznie mówi ludowe porzekadło: „Ścianą muru nie przebijesz”. Co więc robić? Zostać i czekać na rozwój wydarzeń? Wycofać się? Szukać nieznanych dotąd możliwości wyjścia z nieprzewidzianego impasu? Bo takie sytuacje raczej nie są przewidywalne – wynikają z okoliczności, zawodu albo i niegodziwości innych ludzi. Zbyt wiele na ten temat pisze Biblia – tak w Starym jak i Nowym Testamencie. Ale żyć trzeba. I iść naprzód. Mimo wszystko.
Taką sytuację opisuje też w sześćdziesiątym ósmym rozdziale swej Reguły św. Benedykt. Chodzi o polecenie „trudne lub zgoła niemożliwe do wykonania”. To ściana, która ustawia przełożony – czyli osoba, w której oczyma wiary mnich widzi Pana Jezusa. Ale czy i Bóg też w życiu nie stawia nas przed takimi sytuacjami: nieoczekiwana śmiertelna choroba – nasza czy kochanych osób, nagła śmierć najbliższych, zło i cierpienie dotykające niewinnych ludzi. Z jednej strony pojawia się bunt, wręcz wściekłość – a z drugiej bezradność. Ale żyć dalej trzeba. Kontynuować to, co się robiło – albo radykalnie wszystko zmienić. Konieczna jest reakcja wynikająca z naszej dotychczasowej wiedzy i doświadczenia – ale nie tylko. Jest jeszcze inny element, który w takich sytuacjach może pomóc. Owszem, święty Benedykt pozostawia możliwość dialogu – ale nie jest to opcja ostateczna, nawet jeśli, co ciekawe, dialog ten to nie tyle pytania i odpowiedzi, ale po prostu przedstawienie swej niemożności – rodzaj konstruktywnej skargi. Bo dzisiaj to za zwyczaj po prostu odmawiamy, jeśli coś nam nie „podchodzi”. Bez pomyślenia, że stawiamy tym samym kogoś w kłopotliwej sytuacji.
Jeśli stawiamy pytania, raczej po to, by „zdemontować” sytuację – wręcz zanegować jej istnienie. Na pewno jednak, by się obronić i ostatecznie wyjść na swoje.
Kiedyś jeden mnich powiedział swemu opatowi, że aby wykonać dane polecenie, musi znać jego motywy i sens. Dlatego uważał za stosowne nie tylko zadawanie mnóstwo pytań – ale rodzaj swoistej weryfikacji zadania od kątem – co tu dużo mówić… własnych interesów. Czy to nie jest jednak ludzkie? Po co się angażować w coś, co mi nie przyniesie korzyści – a raczej może kosztować: niepewność czy nawet straty? Taka jest dzisiejsza logika. Obie strony muszą wygrać. W takiej perspektywie opat powinien potrafić przekonać mnicha. Jak nie, to przynajmniej negocjować. We wspomnianej powyżej sytuacji opat zadał owemu mnichowi: czy na statku, marynarz prosi kapitana o każdorazowe uzasadnienie wydanego polecenia?
Można by się oczywiście nie zgodzić z trafnością metafory opata jako kapitana na statku. Istnieje jednak odpowiedzialność wobec rzeczywistości, która przekracza czyjąś osobistą tylko perspektywę. Posłuszeństwo i zawierzenie powinno to założyć – na sposób świadomy i wolny. Ta perspektywa jest bardzo widoczna u św. Benedykta:
Jeśli jakiś brat otrzymałby polecenia trudne lub zgoła niemożliwe do wykonania, niechaj przyjmie wówczas rozkaz z całą łagodnością i posłuszeństwem. Gdyby zaś się przekonał, że ciężar tego zadania przekracza całkowicie jego siły, niech cierpliwie i w chwili stosownej przedstawi przełożonemu przyczyny swojej niemożności, jednak nie okazując pychy, nie sprzeciwiając się jego woli ani nie odmawiając jej spełniania. Jeśli po tym wyjaśnieniu przełożony rozkaz swój nadal utrzyma, podwładny musi wiedzieć, że tak właśnie jest dla niego dobrze. Niechaj więc będzie posłuszny z miłości, ufając w pomoc Bożą (RB 68)
Ostatnie słowa tego fragmentu, nieco zmodyfikowane: „Ufając w pomoc łaski Bożej jestem gotów” rytuał monastyczny wkłada w usta postulanta, który podejmuje próbę nowicjatu. Jeden z opatów użył zresztą tej samej formuły, gdy okazało się, że współbracia wybrali go na to stanowisko. Taka postawa zakłada – w milczeniu, może nawet heroicznie, wbrew wszelkimi ludzkim przesłankom czy pytaniom – że w tym, co staje przed nami jest sens, ale i nawet możliwości realizacji: nowe perspektywy. Jest – winna być – wyrazem pokory. Własne zdanie obawy nie są przecież najważniejsze. Jakie to …niedzisiejsze, kiedy to niewielka rzecz może wywołać katastrofalną awanturę i ogromnie poróżnić nawet bliskie sobie osoby. S. Hedwig (Silja) Walter OSB w swoim wcieleniu w biblijną Gomer ujmuje to bardzo jednoznacznie:
Nic dalej
Mogłabym pytać
Po co to
Mogłabym na środku
Mojej pasiastej maty
Usiąść
I pytać się
Po co.
Nigdy jednak nie pytam.
Idę i idę
Czerwony żółty niebieski
Czerwony żółty i tak dalej,
Nic dalej.
Nasze plany, sny, nasza choćby na chwilę uzyskana równowaga mogłyby być – i zazwyczaj są – świetnym punktem wyjścia do pytań a raczej do obrony naszego status quo. Tak naprawdę jednak liczy się wrażliwość – i to nie tyle na to, co dalej – ale na teraz, wrażliwość obecnej chwili: pełna pokory, cierpliwości i wytrwałości. Może tak właśnie weryfikuje się naszą wiarę i zaufanie: optymalnym zaangażowaniem w te warunki, które mamy – w konfiguracje, linie, desenie i kolory, które nas otaczają i w których się poruszamy. Są tylko trzy kolory, wciąż się przeplatające, może z tym samym wzorem. Nie widać też innej perspektywy. Jest tylko ten sam rytm – od wielu miesięcy, lat. Idziemy nim i idziemy. Raz sprawniej, kiedy indziej z problemami. Coraz częściej wątpimy czy jeszcze to funkcjonuje? Może kiedyś widzieliśmy tego rytmu sens. Może nawet podjęliśmy go świadomie. A może nie było innego wyjścia? Czekaliśmy na rozwój sytuacji. Owszem, były pytania. I pozostają nadal – ale co to da? Jesteśmy tu gdzie jesteśmy, nierzadko w wyniku takich czy innych wyborów. Może nawet okoliczności. I tak straciliśmy już tyle energii. Kolejne pytania jedynie ją jeszcze bardziej wyczerpią. A czy coś zmienią? Pewne są tylko kroki, które stawiamy właśnie teraz. I kolory, które nimi przemierzamy. Reszta to zwyczaj iluzja – albo i brama… do kolejnych pytań, i konieczności przyjęcia i oswojenia kolejnej teraźniejszości…
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 6 czerwca 2018
Autor: mj
Tagi: Niemoc pytań