Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemieckie solo

Treść

Sikorski, Tusk i Komorowski na ten temat mieli rozmawiać we wtorek wieczorem. Wczoraj prezydent oświadczył, że głos na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej Sikorskiego był "bardzo potrzebny", ale stanowi jedynie "propozycję do dyskusji". Tym samym głowa państwa zdystansowała się od oferty złożonej w poniedziałek przez szefa polskiej dyplomacji. - Gorąco zachęcamy do zabrania głosu pana premiera Tuska. Chcemy wiedzieć, czy pan minister skonsultował swoje wystąpienie z premierem polskiego rządu, który do końca grudnia przewodzi przecież również Unii Europejskiej? - pytał wczoraj rzecznik PiS Adam Hofman.
W ocenie prezydenta, zanim propozycje zostaną przedstawione poza granicami, warto byłoby poprzedzić je debatą w kraju. - To był wykład w ramach forum debaty, dyskusji politycznej natury, ale dyskusji, i to na forum - mówił Bronisław Komorowski, a w związku z tym nie jest to miejsce, w którym zapadają jakiekolwiek polityczne decyzje. - Według mnie, ważne wystąpienie ministra Sikorskiego, zawierające bardzo istotne treści i bardzo potrzebne propozycje do dyskusji, warto poprzedzać debatą w kraju, wtedy nie będzie aż tak dużych emocji i pewnie większa korzyść z punktu widzenia kształtowania także polskiej gotowości do dyskutowania - powiedział prezydent. W opinii Komorowskiego, debata taka jest potrzebna między ośrodkami władzy państwowej, ale przede wszystkim adresowana jest do polskiej opinii publicznej.
Choć politycy PO, a także innych klubów parlamentarnych oraz przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Roman Kuźniar w pełni zaakceptowali ofertę Sikorskiego, dało się wyczuć spore zaskoczenie. Nie tylko wystąpieniem ministra, ale również poprzedzającym je wywiadem prasowym. Bo w nim w szczególności Sikorski ujawnił m.in., jak rozumie role krajów członkowskich nowej, zdominowanej przez Niemcy Europy. Najpierw na łamach gazety, a potem w przemówieniu wygłoszonym w Berlinie szef polskiego MSZ przedstawił polskie stanowisko wobec zmian, jakie dotykają Unię Europejską. Wynika z niego, że rząd Donalda Tuska złożył najważniejszym krajom UE ofertę, w ramach której Polska ma zostać członkiem ekskluzywnego klubu UE funkcjonującej jako federacja z silnym przywództwem i oddaniem pod kontrolę Wspólnoty narodowych budżetów. Przemawiając w Berlinie, szef MSZ zachęcał przywódców politycznych Niemiec, by dla wspólnego dobra "pomogli strefie euro przetrwać i prosperować". - Dobrze wiecie, że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: Mniej zaczynam obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności - deklarował Sikorski. Największe zdziwienie wywołały jednak słowa o tym, że kraj będący elementem nowej federacji europejskiej "powinien mieć co najmniej tyle autonomii, ile mają stany USA". Reakcja opozycji była natychmiastowa. W emocjonalnym wystąpieniu prezes PiS Jarosław Kaczyński uznał, że deklaracja ta oznacza zrzeczenie się w imieniu Polski suwerenności i podmiotowości, co jest złamaniem przez Sikorskiego zapisów Konstytucji. Klub Solidarna Polska, a potem PiS podjęły się złożenia wniosku o głosowanie nad wotum nieufności dla ministra. Bronisław Komorowski uznał, że wniosek o pociągnięcie Sikorskiego do odpowiedzialności konstytucyjnej jest przesadzony i ma wynikać z próby licytowania się sejmowych ugrupowań w radykalizmie. Wniosek nie ma szans powodzenia również z tego względu, że zarówno koalicyjne kluby PO, jak i PSL, a także ruch Palikota i SLD poparły deklaracje Sikorskiego. Byłaby to wielka prestiżowa porażka obozu rządowego. Opinia opozycji jest zupełnie inna.
- Kryzys jest w eurostrefie, ale z naszego punktu widzenia fałszywa jest wizja: albo strefa euro, albo koniec zjednoczonej Europy - przekonywał wczoraj Witold Waszczykowski, poseł PiS. Były wiceminister spraw zagranicznych podkreślał, że to, co dzieje jest obecnie w UE, jest konsekwencją fatalnych decyzji podjętych jeszcze w latach 90. - Kilkanaście lat temu zdecydowano się wprowadzić w Europie pewną utopię - wspólną walutę, bez oparcia o konkretne centrum polityczne na wielkim zróżnicowanym obszarze. I teraz mamy tego konsekwencje - akcentował. - Chcemy, by UE wróciła do swoich korzeni, wolności, które proponowała. Powstała nie jako instrument prowadzący do superpaństwa, ale by zlikwidować ograniczenia gospodarcze, a państwom zapewnić maksymalną swobodę działalności ekonomicznej - przypominał Waszczykowski.
Zdaniem PiS, Unia nie powinna budować swojej pozycji jako kontynentalny i centralistyczny hegemon zdominowany przez Berlin i Paryż. Powinna być to raczej policentryczna Europa regionów, w której na takich samych prawach funkcjonowałby region, w którym znajduje się Polska. - Nie chcemy peryferii, ale rozwijać tutaj na wzór Europy Zachodniej taki obszar karpacki, w oparciu o współpracę z Ukrainą, Rumunią, Czechami i Węgrami, by tutaj również rozwinął się bezpieczny i wolny obszar gospodarczy - podkreślał Waszczykowski, który będzie reprezentował wnioskodawców, uzasadniając wotum nieufności dla ministra Radosława Sikorskiego.
Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Czwartek, 1 grudnia 2011, Nr 279 (4210)

Autor: au