Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemiecki apetyt na iracką ropę

Treść

Po wieloletniej przerwie spowodowanej najpierw przez nałożone embarga, później wojnę Niemcy postanowiły wreszcie mocno zaznaczyć swoją obecność gospodarczą w Iraku. Potajemnie (ze względów bezpieczeństwa) w miniony weekend do Iraku przyleciał federalny minister gospodarki Michael Glos (CSU).

Media podkreślają, że jest to od czasu wojny w Iraku pierwsza oficjalna wizyta przedstawiciela niemieckiego rządu, i to od razu na szczeblu ministra gospodarki. Glos, spotykając się z irackimi władzami, nie ukrywał, iż niemiecki biznes jest żywotnie zainteresowany wielkimi inwestycjami w tym kraju. - Stopień bezpieczeństwa znacznie się w Iraku poprawił, demokracja zrobiła duże postępy i dlatego w tej chwili nic nie stoi już na przeszkodzie, aby zintensyfikować wzajemne niemiecko-irackie kontakty gospodarcze - z rozbrajającą szczerością przyznał odpowiedzialny za niemiecką gospodarkę minister.
Michael Glos przeprowadził już wstępne rozmowy na temat niemieckich inwestycji z irackim ministrem do spraw ropy Huseinem Al Haririm. W zamian za dostęp do tamtejszych pól naftowych Niemcy udostępnią Irakowi swoje nowoczesne technologie.
Niemieckie inwestycje w Iraku, do których niewątpliwie dojdzie już w niedalekiej przyszłości, pokazują bardzo wyraźnie, że uprzywilejowany dostęp do tamtejszego rynku nie jest wcale uzależniony od udziału w wojnie irackiej, a jedynie od skutecznie prowadzonej dyplomacji. Warto w tym miejscu zaznaczyć dwie dość kontrowersyjne sprawy: po pierwsze, Niemcy od początku ostro krytykowały wojnę w tym kraju i nie brały w niej udziału, a pomimo to otrzymają wielomiliardowe kontrakty; po drugie, Polska, chociaż bierze czynny udział w tej wojnie i poświęca życie i zdrowie swoich żołnierzy, za co miała obiecane pewne profity gospodarcze, jak na razie nie otrzymała kompletnie nic za swoje poświęcenie.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-07-15

Autor: wa