Niemiecka tożsamość oparta na kłamstwie?
Treść
Z prof. Mariuszem Muszyńskim rozmawia Anna Ludwig
Jak wprowadzenie nauczania o wypędzeniach wpłynie na relacje polsko-niemieckie?
- To jest część niemieckiej historii i tak naprawdę niemieckiej tożsamości. Niemcy przez całe 60 lat po wojnie pielęgnowali sprawy tzw. wypędzeń. Problem polega na tym, jak to będzie przedstawiane. Jeżeli w myśl doktryny wypędzenia i strona polska będzie ukazywana w niekorzystnym świetle, z pewnością w dłuższej perspektywie wpłynie to na pogorszenie stosunków polsko-niemieckich, ponieważ będzie kształtowało w umysłach młodzieży zły i kłamliwy obraz historii. Wpływ krótkofalowy też będzie zauważalny. W takiej sytuacji rząd Polski powinien zaprotestować. Wszystko zależeć będzie od tego, jaki będzie program i jak będzie przedstawiany.
Jaki jest cel wprowadzenia takiego nauczania w szkołach?
- Jeżeli to ma być oddzielny przedmiot, to jest to na pewno jakieś świadectwo zmiany polityki. Dotychczas wypędzenia były elementem nauki lekcji historii Niemiec, nie były podkreślane jako część autonomiczna historii. W sytuacji kiedy wprowadza się to jako osobny przedmiot, okazuje się, że jest to jeden z fundamentów nowej tożsamości niemieckiej. Niebezpieczeństwo może stanowić kłamliwe przedstawianie losu niemieckich przesiedleńców.
W takim razie czy są jakieś polityczne względy wprowadzenia nauczania o tzw. wypędzonych?
- Ewidentnie tak. Z tego co pamiętam, zostały zawarte w programie koalicyjnym CDU. To w wystąpieniu kanclerz Angeli Merkel znalazło się sformułowanie na temat nowej tożsamości niemieckiej i wskazanie, od jakich rzeczy Niemcy nie mogą uciec. Należą do nich na pewno holokaust i kwestie tzw. wypędzeń. Są to dwa elementy historyczne, które zdaniem niemieckich polityków powinny kształtować niemiecką świadomość.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-08-23
Autor: wa