Niemiecka siła czy turecki entuzjazm?
Treść
Zaledwie czternastu zawodników będzie miał dziś do dyspozycji trener reprezentacji Turcji Fatih Terim. Kilku kluczowych graczy wyeliminowały kontuzje, kilku kartki, mimo to szkoleniowiec i jego podopieczni są pełni wiary i entuzjazmu. - To pozwala nam myśleć o pokonaniu każdego przeciwnika - mówi Hamit Altintop, jeden z liderów ekipy znad Bosforu. Czy razem z kolegami sprawi kolejną niespodziankę i odprawi z niczym faworyzowaną ekipę Niemiec? Przekonamy się, starcie w Bazylei zapowiada się ekscytująco. Turcy na mistrzostwach zachwycają. Może nie tyle stylem i jakością gry, choć do niej nie można za bardzo się przyczepić, ile radością, entuzjazmem i niezłomną wiarą w sukces. Rozpoczęli źle, od porażki z Portugalią. W tym starciu nie zachwycili, byli tłem dla znakomitego rywala, który natychmiast został uznany za jednego z głównych faworytów do tytułu. Dziś podopiecznych Luiza Felipe Scolariego nie ma już w turnieju, zaś Turcy wciąż mają szansę nawet na mistrzostwo. Przedziwna jest ta piłka, nieprawdaż? Potem zawodnicy Terima grali już dużo lepiej. Dzielnie walczyli ze Szwajcarią i choć gospodarze sprawiali trochę lepsze wrażenie - wygrali. Decydującego gola w drugiej minucie doliczonego czasu gry zdobył Arda Turan i stało się to znakiem rozpoznawczym drużyny. W każdym kolejnym spotkaniu Turcy trafiali do bramki rywala, gdy sędzia już brał gwizdek do ust, by zakończyć spotkanie. Tak było w meczu o awans do ćwierćfinału z Czechami. Na kwadrans przed końcem nasi południowi sąsiedzi prowadzili 2:0 i mieli wszystkie atuty w ręku. A jednak podopieczni Terima rzucili na szalę całą swą ambicję i umiejętności. W 87. min Nihat Kahveci wyrównał, a dwie minuty później dobił znokautowanego rywala. To był szok, to było niesamowite, wspaniałe. Przed kolejnym starciem, z Chorwacją, trener Slaven Bilić mówił: - Jeśli utrzymamy pełną koncentrację przez 90 minut, to wygramy. Miał rację. Jego piłkarze zadanie to wykonali, ale zapomnieli, iż mecz czasami trwa dużo dłużej. Ten toczył się aż do 122. minuty, gdy Semih Senturk strzałem rozpaczy doprowadził do remisu i zwycięskiej, jak się później okazało, serii rzutów karnych. Po tym meczu Turcja oszalała, a piłkarska Europa okazała jej należny szacunek. - Pokazaliśmy wspaniały charakter, wielką wiarę w sukces i niezłomność w dążeniu do celu. Może brakowało nam czasami wyrachowania posiadanego przez doświadczone zespoły, ale entuzjazm i radość, z jakimi wychodzimy na boisko, pozwalają nam myśleć o pokonaniu każdego rywala - powiedział wtedy Altintop. Szkoda tylko, że Terim musi borykać się z tyloma problemami. Kontuzje i kartki przetrzebiły mu połowę kadry. Trener będzie miał do dyspozycji zaledwie czternastu zawodników, a tureckie media spekulowały wręcz, że może być zmuszony wstawić do obrony... trzeciego bramkarza, Tolgę. Osłabienia są ogromne: podstawowy bramkarz Volkan, Toncay, Emre Asik, Nihat Kahveci, Emre Gungor, Emre Belozoglu itd. Mimo to wiara w sukces nie osłabła. - Na tym turnieju pokazaliśmy, że to, co niemożliwe, staje się realne. W żadnym z trzech wygranych meczów nie byliśmy faworytami, wszyscy dawali dużo więcej szans naszym rywalom, a jednak grając do samego końca, potrafiliśmy zmieniać bieg wydarzeń - powiedział bohater ćwierćfinału Semih Senturk. Niemcy problemów nie mają żadnych. Turcję szanują, ale są pewni swego. Loew będzie mógł skorzystać z wszystkich najlepszych i niewykluczone, że zdecyduje się na ofensywny wariant z trzema napastnikami. Ma w czym wybierać - Miroslav Klose, Lukas Podolski i Mario Gomes mogą grać obok siebie i są w stanie rozmontować każdą defensywę. - Turcy są nieobliczalni, wystarczy, że złapią wiatr w żagle i później trudno ich zatrzymać. Musimy szybko narzucić swoje warunki gry, przejąć inicjatywę - zapowiedział Joachim Loew. Po pierwszym meczu turnieju - z Polską - Niemcy z entuzjazmem i wielkim optymizmem zapatrywali się na dalszą część turnieju. - Idziemy po tytuł - obwieszczali pewnymi głosami. Potem jednak na ziemię sprowadzili ich Chorwaci, a Austriacy otrzeźwili. - Doczołgaliśmy się do ćwierćfinału - alarmowały media, szybko jednak odzyskując dawną pewność siebie. W meczu o awans do czwórki podopieczni Loewa rozprawili się bowiem z samą Portugalią w bardzo dobrym stylu, od razu poprawiając nastroje. Dziś w Berlinie nikt nie wyobraża sobie nawet, by Niemcy mogli potknąć się na tureckiej przeszkodzie. Liczy się tylko i wyłącznie walka o najwyższe cele - o tytuł. - Sam nie wiem, czego się spodziewać po Turkach, są nieobliczalni, potrafią zaskakiwać i tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co zagrają - hurraoptymizm stara się tonować Michael Ballack. Pomocnik Chelsea Londyn spodziewa się trudnej przeprawy, i nie jest w tym odosobniony. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-06-25
Autor: wa