Niemiecka prasa o polskiej winie
Treść
Po publikacji raportu Jerzego Millera w sprawie przyczyn katastrofy na Siewiernym niemieckie media żyją konstatacją, jakoby główną winę za tę tragedię ponosiła strona polska, a konkretnie źle wyszkolona załoga samolotu.
Niemieckie media elektroniczne już od piątku, drukowane od soboty, w swoich komentarzach obszernie i z wyraźną ulgą informowały, że polska strona wzięła na siebie największą odpowiedzialność za zeszłoroczną katastrofę rządowego samolotu pod Smoleńskiem. Część z nich stwierdza wprost, że raport komisji Millera przyczyni się do poprawy stosunków polsko-rosyjskich. Hamburski "Abendblatt" informuje, że polski rząd postanowił uznać swoją winę, także tygodnik "Der Spiegel" twierdzi, że Polska bierze na siebie główną odpowiedzialność za katastrofę. Winni są niewyszkoleni piloci, złe przygotowanie lotu, co w konsekwencji panujących warunków pogodowych doprowadziło do tragedii. "Der Spiegel" przyznaje, że raport obarcza Rosję jedynie w małej części. Tygodnik przypomina przy okazji, że już wcześniej raport rosyjskiego MAK doszedł do podobnych wniosków, z tą różnicą, że całkowicie uwolnił od odpowiedzialności stronę rosyjską, a dodatkowo wskazał, że były naciski na pilotów, chociaż - jak przyznaje hamburski tygodnik - raport Millera nie znalazł na to dowodów.
"Die Tageszeitung", pisząc o raporcie, wskazuje, że polska komisja przyznała się do głównych błędów, a tym samym potwierdziła większość tez zawartych w raporcie rosyjskim (MAK) o źle wyszkolonych pilotach. Dziennik cytuje co prawda słowa Millera o tym, że nie ma konkretnych dowodów na naciski na pilotów, ale jednocześnie podnosi, że dysponent lotu nie podał innego alternatywnego lotniska do lądowania. Słowa te są dla "Tageszeitung" dowodem na to, że jednak doszło do nacisków. Komentując raport Millera, obszernie o winie polskiej strony pisze wiele niemieckich dzienników. "Saechsische Zeitung" stwierdza, że piloci są współwinni śmierci Lecha Kaczyńskiego. "Tagesspiegel" idzie jeszcze dalej, stwierdzając z wyraźnym przekąsem, że polski rząd dał wyraźny sygnał, iż katastrofy nie spowodowali rosyjscy agenci w Warszawie, ale błąd pilotów. "Badische Zeitung" swój komentarz zatytułował "Śmiertelny błąd", w którym opisuje dyletanctwo w przygotowaniach do lotu, zarówno po polskiej, jak i po rosyjskiej stronie. Agencja Reutera informuje, że rządowa komisja nie szczędziła krytyki pod adresem strony polskiej. Pilot za sterami samolotu z prezydentem na pokładzie był źle wyszkolony, tylko jeden z członków załogi mówił po rosyjsku i dlatego nie mógł skupić się na pilotażu. Agencja prasowa DPA podkreśla, że w sporze o przyczyny katastrofy smoleńskiej to polski rząd przyznał się do błędów. Dzienniki "Die Welt" oraz "Frankfurter Allgemeine Zeitung" informują, że polska komisja większą winę przypisuje polskiej stornie, chociaż obydwa tytuły wspominają, że Polacy w odróżnieniu od Rosjan zauważają także winę rosyjskich kontrolerów. "Sueddeutsche Zeitung" pisze, że komisja pod kierownictwem polskiego ministra spraw wewnętrznych współwiną za katastrofę obciąża rosyjskich kontrolerów, którzy podawali polskim pilotom błędne komendy. Gazeta przypomina, że rosyjski raport nie zawierał analizy czynności rosyjskich kontrolerów lotu ani nie wspominał o niedostatecznym wyposażeniu lotniska. Raport Millera ułatwił niemieckiej prasie powrót do lansowanej już na początku roku, po raporcie MAK, tezy o błędach niewyszkolonych polskich pilotów, którzy pod wpływem nacisków doprowadzili do katastrofy. Taki pogląd był efektem szeroko komentowanego w Niemczech rosyjskiego raportu MAK. Teraz niemieccy komentatorzy z satysfakcją powtarzają swoją główną tezę, że do katastrofy przyczyniła się przede wszystkim polska strona z pilotami na czele.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2011-08-01
Autor: jc